reklama

Miasto z perspektywami

ks. Jarosław Tomaszewski ks. Jarosław Tomaszewski

dodane 11.07.2025 12:13

Wojciech Górecki w znakomitej książce „Planeta Kaukaz” lapidarnie, dziennikarsko ale przejmująco opisuje stopniowe umieranie kałmuckiego miasta Łagań. Kiedyś był to zamożny port rybacki nad brzegami Morza Kaspijskiego. Nagle, w początku lat osiemdziesiątych, tafla akwenu zaczęła się systematycznie podnosić, co rok o jakieś mniej więcej piętnaście centrymetrów. Łagań  zawsze przecież leżał o kilka kilometrów w oddaleniu od morskiego brzegu. Woda jednak wzbierała w ukryciu lecz sprawnie na tyle, że w roku 1993 wtargnęła na ulice miasta, błyskawicznie żrąc już potem wszelki dobytek, sprzęty, a nieraz i ludzkie istnienia. Nikt nie zrobił nic, by postawić kres żywiołowi. Co więcej, w kilka miesięcy po pierwszych podtopieniach, kontrolujący Kałmucję rosyjscy urzędnicy dekretami zdecydowali, że Łagań to miasto bez perspektyw. Z rozmysłem rzecz prowadzono do stanu urbanistycznego wymarcia, drastycznie odcinając dotacje. Dziś Łagań nad Morzem Kaspijskim to wystające znad wody ruiny domów i kikuty drzew oraz zdziczali ludzie, którzy przyzwyczaili się pośród nich mieszkać aż śmierć przyjdzie. Trudno jakby oprzeć się wrażeniu, że lewicowa desperacja, po zniszczeniu jakichkolwiek przejawów witalności na Wschodzie, przeniosła teraz kałmuckiego ducha do Europy. Na Starym Kontynencie prawie nie rodzą się dzieci. 

Brak płodności poprzedza zazwyczaj brak doświadczenia miłości. Trzeba tym samym odrodzić sztukę kochania, by po ulicach europejskich metropolii znów biegały dzieci. Wzrost demograficzny nie będzie efektem żadnych planów społecznej inżynierii, ani żadnych iksów plus, żadnych dotacji rządowych dla par ni z tego, ni z owego, ani żadnych kursów ideologicznej ginekologii. Są już takie rządy europejskie, które przez dziesiątki ostatnich lat rozdawały ludziom za darmo prezerwatywy, teraz zaś sypią pieniędzmi na pierwsze dziecko. Tłumaczą przy tym w przerażeniu, że jak tak dalej pójdzie, to nie będzie komu pracować, handlować ani walczyć. Należało wcześniej poniechać zepsucia. Europejczycy nie potrafią kochać, co najwyżej siebie. Niekiedy jeszcze seks jednej nocy nazywają uprawianiem miłości chyba po to, by nie zapomnieć nazwy. Dla ratowania europejskiej demografii trzeba znów uczyć po kościołach i w szkołach podstaw alfabetu miłości. Od A, że kochać można tylko dzięki Bogu i Jego błogosławieństwu, czyszcząc najpierw odruchy narcyzmu. Po Z, że miłość to nie uczucie ale szereg lojalnych, mądrych wyborów, od czułości, fascynacji, po wierną przyjaźń do grobu. Przyjdzie jeszcze czas, kiedy w Europie na klęczkach czytać będą „Humanae vitae” jak podręcznik przeżycia. Inaczej analfabeci miłości pozostaną bezpłodni.     

Imponującym przykładem służy w tym temacie mama słynnego Europejczyka z szesnastego wieku – Kamila de Lellis. Kobieta traci pierwszego syna wskutek przedwczesnej śmierci, mimo to ryzykuje zdrowiem, dalej prosząc Boga o potomstwo. Urodzi Kamila na progu obumarcia, w starości, mając już sześćdziesiąt lat. W ewangelii Mateusza miłować Boga znaczy to samo, co kochać życie u źródła. Pan nie zgadza się na ubóstwianie rozpieszczonych jedynaków po domach (por. Mt 10, 35-36). Wielodzietność to plebiscyt za życiem albo przeciw zatonięciu. Już w wielkiej księdze Wyjścia płodność Izraelitów będzie znakiem ich prawości (por. Wj 1, 9-11). Egipcjanie to gasnąca, zepsuta elita, coraz bardziej zależna od żydowskiego potomstwa, od ich pracy, od siły społecznej Hebrajczyków.  

Miej dużo dobrze wychowanych dzieci. Ktoś kocha Cię stale i szczerze, a Ty potrafisz odwzajemniać tę miłość. Uznaj pokornie, że płodność to osobista własność Stwórcy, którą hojnie dzieli ze stworzeniem. Mistycy ludzką duszę często porównują do twierdzy wewnętrznej, w której bezpiecznie osiedla się Trójca Święta. Przed Bogiem jesteś jak bogate, płodne miasto z wielkimi perspektywami.  

 

1 / 1

reklama