O doświadczeniu "nocy ciemnej" u Matki Teresy z Kalkuty
Święty, któremu wydaje się, że Bóg go opuścił? Błogosławiony, który nie znajduje pociechy w modlitwie? Takie doświadczenia opisał w swym dziele św. Jan od Krzyża i nazwał je „nocą ciemną".
"W mojej duszy tak wiele jest sprzeczności. Tak dojmująca tęsknota za Bogiem - tak dojmująca, że bolesna - nieustanne cierpienie - a mimo to [jestem] przez Boga niechciana - odrzucona - pusta - bez wiary - bez miłości - bez zapału" - takie słowa Matki Teresy, opublikowane rok temu w książce „Come Be My Light: The private writings of The Saint of Calcutta", musiały być dla wielu ludzi szokiem i wywołać kontrowersje. Amerykańskie media podniosły larum, a te bardziej skierowane na lewo z satysfakcją twierdziły, że ujawnione listy Matki Teresy udowadniają ukrywany przez dziesiątki lat jej brak wiary. Skoro ktoś taki jak Matka Teresa twierdzi, że Boga nie ma, to znaczy, że Jego nie ma rzeczywiście! Dochodziły do tego opinie, że wobec tego żyła ona w obłudzie i w związku z tym jej świętość się nie liczy. Jak niesprawiedliwe były te oceny, polski czytelnik może się już przekonać sam, uważnie zgłębiając polskie wydanie książki. Przede wszystkim jednak należałoby wyjaśnić, iż doświadczenie Matki Teresy nie jest jedyne i nieznane w historii duchowości.
„Jam człowiek, co zaznał boleści pod rózgą Jego gniewu; On mnie prowadził, iść kazał w ciemnościach, a nie w świetle, przeciwko mnie jednemu cały dzień zwracał swą rękę" - te słowa wypowiedziane, jak mówi Tradycja, przez Jeremiasza (Lm 3,1-3) mogłyby zostać przypisane św. Janowi od Krzyża, św. Róży z Limy, św. Teresie z Lisieux czy Ojcu Pio. Skargę Jeremiasza: „Nawet gdy krzyczę i wołam, On tłumi moje błaganie" (Lm 3,8) mógłby wypowiedzieć św. Ignacy Loyola. Św. Jan od Krzyża w swym dziele „Noc ciemna" opisał cierpienia duszy, którą Pan Bóg doświadczył takim stanem ciemności, osamotnienia i opuszczenia. Wiemy, że cierpienie to dotykało ludzi niezwykle oddanych Bogu, którym -myśląc po ludzku - należała się jakaś nagroda od Boga. I owszem, nagroda przyszła, lecz nie taka, jaką ten świat jest zdolny przyjąć. Według karmelitańskiego świętego, ciemna noc, przez którą przechodzi dusza, jest procesem, na końcu którego nastąpi pełne mistyczne zjednoczenie z Bogiem. Uczucie pustki i opuszczenia przez Boga to tylko złudzenie, któremu niedoskonała ludzka dusza nie potrafi się oprzeć. Ten stan całkowitej oschłości, głębokiego przekonania, że Bóg nie wysłuchuje modlitw, że jest nieobecny, pogłębia pewność, że nikt nie jest w stanie tej beznadziejnej sytuacji zrozumieć. Cierpienie jest tym większe, że towarzyszy mu ogromna tęsknota za Bogiem. Jakże zrozumiałe stają się wówczas słowa wypowiedziane przez Jezusa na krzyżu: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?"
„Noc ciemna" Matki Teresy trwała aż pięćdziesiąt lat. Wiedzieli o tym trudnym doświadczeniu jej przewodnicy duchowi i spowiednicy - pocieszali ją, wskazując na podobne przeżycia wielu mistyków i świętych. Jednak dopiero po wielu latach święta z Kalkuty mogła napisać, że pokochała swoją ciemność. Zbliżyła ją ona do cierpiącego Chrystusa i mistycznie zjednoczyła z tymi, którym pragnęła przez swoją misję pomóc: z odrzuconymi, samotnymi, pogardzanymi, niczyimi. „Niebo nic nie znaczy - dla mnie wygląda jak puste miejsce - myśl o nim nic dla mnie nie znaczy, a mimo to ta dręcząca tęsknota za Bogiem. - Bardzo proszę o modlitwę, żebym wciąż się do Niego uśmiechała mimo wszystko. Bo jestem tylko Jego - więc On ma wszelkie prawa do mnie. Jestem całkowicie szczęśliwa, że jestem nikim nawet dla Boga" - pisała Matka Teresa do arcybiskupa Periera. Nikt nie domyślił się, jakie przeżywała męczarnie. Dla tych, którzy ją spotkali, była świadkiem miłości Boga do człowieka. Mogła nim być dzięki heroicznej wierze. Jej wielka tęsknota za Bogiem jest dowodem na jej niezłomną wiarę, której nigdy nie straciła. „Mimo tego wszystkiego -pisała - jestem Jego maleńką - i kocham Go - nie za to, co daje - ale za to, co zabiera". Dzięki tej miłości mogła się uśmiechać do Niego, powtarzając słowa swojej patronki, św. Teresy z Lisieux: „Im większy ból i im ciemniejsza ciemność, tym słodszy będzie mój uśmiech dla Boga".
Czy doświadczenie „nocy ciemnej" jest „zarezerwowane" tylko dla mistyków i świętych? Czy zwykły chrześcijanin może przeżywać „noc ciemną"?
- Doświadczenie „nocy ciemnej" zostało najlepiej opisane przez mistyków czy świętych. Niezwykły opis takich doświadczeń przekazał nam św. Jan od Krzyża, karmelita bosy z XVI w. W swoim opisie zawarł osobiste doświadczenie, które trwało latami, oraz doświadczenia tych osób, karmelitów, karmelitanek i świeckich, którym posługiwał jako kierownik duchowy. Można ogólnie powiedzieć, że dla mistyków czy świętych jest „zarezerwowane" danie swoistego świadectwa z przechodzenia przez to doświadczenie czy dokonania nad nim pogłębionej refleksji.
Natomiast zwykły chrześcijanin może i powinien przeżywać „noc ciemną", jeśli nie chce przeżywać swojego chrześcijaństwa na zasadzie tylko jakiejś tradycji. Jeśli chce rozwijać się w swojej wierze, to czymś nieodzownym jest otwarcie się na przechodzenie przez doświadczenie, które określamy „nocą ciemną".
Dlaczego Bóg dopuszcza takie doświadczenie?
- Chciałbym mocno podkreślić, że „noc ciemna" nie jest tylko jakimś doświadczeniem, które Bóg dopuszcza albo przez które chce doświadczyć danego człowieka. Takie widzenie Boga byłoby czymś niewłaściwym. O co więc chodzi w tym doświadczeniu?
Wyróżniamy dwa wymiary „nocy ciemnej" - „noc osobistą" i „noc dziejową" związaną z kulturą, kondycją duchową danego okresu dziejowego.
„Noc osobista" jest swoistą operacją chirurgiczną, jakiej dokonuje Bóg wobec danego wierzącego, aby z jego serca usunąć wszelkie przejawy bałwochwalcze, jako pozostałości grzechu pierworodnego i owoc jego osobistych grzechów. Tych bolesnych operacji według Jana od Krzyża Bóg nie dokonuje bez zgody człowieka, a dokonuje je z zaangażowaniem całej swojej mądrości i miłości, czego dowodem może być życie Jezusa Chrystusa.
Z kolei „noc dziejowa" ma z jednej strony wpływ na to, jaki charakter może mieć doświadczenie „nocy osobistej", ale chodzi tu jeszcze o coś więcej. W obecnym czasie doświadczamy niewątpliwie również pewnej zbiorowej „dziejowej nocy".
Przeżywamy np. tzw. noc intelektu - rodzą się pytania: kim jest Bóg i kto rządzi historią: polityka, ekonomia czy Bóg? Znajduje to swoje odbicie m.in. w kryzysie autorytetu Magisterium Kościoła. W jego miejsce wchodzi okultyzm, spirytyzm itp.
Przeżywamy też „noc woli", która znajduje wyraz w swoistej apatii społecznej, acedii równoznacznej z depresją.
Doświadczamy też „nocy pamięci" - człowiek zaczyna patrzeć na tradycję jako na pewne środowisko mitów, przez co nie jest w stanie właściwie odczytywać swojej przeszłości.
Należy pamiętać, że być może Bóg będzie żądał od nas, abyśmy weszli w sytuację duchową tych zagubionych ludzi porzucających Boga, popierających aborcję, ludzi żyjących na marginesie społeczeństwa.
Należy życzyć sobie wielkiej odwagi i wielkoduszności w przyjęciu tego, co Bóg może nam zesłać, życzę otwarcia się na tego typu doświadczenia. Wiedzmy, że wielokrotnie towarzyszyć nam będzie przy tym ogromna samotność i nie zawsze uda się nam mieć tak świętych kierowników duchowych, do jakich należał św. Jan. Niemniej starajmy się pielęgnować w sobie tę świadomość, że każde tego typu doświadczenie może stać się dla nas i dla drugich wielkim błogosławieństwem i łaską.
opr. mg/mg