„Kobieta łagodzi obyczaje”, czyli więcej kobiet w rządach!?

Więcej kobiet u władzy? Więcej na uczelniach? Więcej w Kościele? To nie jest właściwy klucz. W dobieraniu ludzi do konkretnych zadań nie tyle trzeba patrzeć na płeć, co po prostu na osobowość, charakter i kompetencje – pisze o. Dariusz Kowalczyk, felietonista Opoki.

Kiedy byłem młodym klerykiem w zakonie jezuitów, ówczesny prowincjał podczas tzw. egzorty (rodzaj konferencji wygłoszonej przez przełożonego do współbraci) zauważył, że „kobieta łagodzi obyczaje”. Chciał w ten sposób podkreślić znaczenie obecności kobiet nie tylko w różnego rodzaju dziełach prowadzonych przez jezuitów, ale w ogóle w uczeniu się budowania zdrowych relacji. Co do niezastąpionej, ważkiej roli kobiet, mój prowincjał nie musiał mnie przekonywać. To dla mnie była i jest rzecz oczywista.

Kobiety, poczynając od mojej mamy, wywarły na mnie większy wpływ, niż mężczyźni. Choć w gruncie rzeczy taki wpływ nie jest łatwo zmierzyć. W każdym razie miał rację Jan Paweł II pisząc w „Mulieris dignitatem” o geniuszu kobiety:

„Kościół składa dzięki za wszystkie przejawy kobiecego „geniuszu” w ciągu dziejów, pośród wszystkich ludów i narodów; składa dzięki za wszystkie charyzmaty, jakie Duch Święty udziela niewiastom w historii Ludu Bożego, za wszystkie zwycięstwa, jakie zawdzięcza ich wierze, nadziei i miłości: składa dzięki za wszystkie owoce kobiecej świętości”.

Ten geniusz – jak zauważył papież Polak – przejawia się na różne sposoby, ale najważniejszym przejawem jest macierzyństwo, zrodzenie i wychowanie dzieci. I absolutnie nie chodzi o to, że „kobiety są tylko od rodzenia dzieci”. Po prostu taka jest natura rzeczy, że przyszłość ludzkości zależy od gotowości kobiet do podjęcia trudów odpowiedzialnego, pięknego macierzyństwa.

Papież Franciszek stara się zwiększyć obecność kobiet w strukturach watykańskich. Niedawno nominował s. Simonę Brambillę prefektem Dykasterii ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Warto zauważyć, że Proprefektem tej dykasterii został kardynał Ángel Fernández Artime. A zatem przełożoną kardynała jest zakonnica. Swoją drogą od dawna jestem zwolennikiem przemyślenia możliwości kreowania kardynałami kobiet. Na konklawe nie miałyby prawa biernego w głosowaniu, ale miałyby prawo czynne.

Kobieta łagodzi obyczaje! Problem jednak polega na tym, że czasem łagodzi, a czasem wręcz na odwrót.

Wystarczy popatrzeć na panie w rządzie Donalda Tuska: Barbara Nowacka (KO) – minister edukacji, Izabela Leszczyna (KO) – minister zdrowia, Paulina Hennig-Kloska (Trzecia Droga) – minister klimatu i środowiska, Katarzyna Kotula (Nowa Lewica) – minister ds. równości. Wiele o nich można by powiedzieć, ale na pewno nie to, że „łagodzą obyczaje” i pokazują, na czym polega „kobiecy geniusz”. Niekompetencje przykrywają zideologizowaniem i zawziętością. Zdarza się, że niektóre panie przyłapane na jakiejś głupocie, albo kłamstwie, brną bezczelnie dalej. Ostatnim przykładem jest minister Kotula, która wypełniając formularze, „zapomniała”, iż nie ma tytułu magistra…

Jest wiele nadzwyczajnych kobiet w społeczeństwie i w Kościele, które mogłyby pełnić, ważne, kierownicze funkcje. Problem w tym, że do władzy dochodzą często nie najlepsze, ale te najbardziej wygadane, których ambicje przewyższają ich realne możliwości. W dodatku zdarza się, że niektóre z nich przejawiają skrywaną niechęć wobec mężczyzn. Przypomina mi się tutaj pewna zakonnica z kaplicy na jednym z katolickich uniwersytetów w USA. Pewien ksiądz z Polski chciał koncelebrować Mszę, która miała być odprawiana w tejże kaplicy. Na co siostra stwierdziła krótko: „Nie! Proszę iść do ławek. Wystarczy jeden samiec przy ołtarzu”.

Oczywiście, powyższe spostrzeżenia można by równie dobrze odnieść do mężczyzn, którzy nie mniej bywają tyleż ambitni, co niekompetentni i napełnieni różnymi fobiami. Tym bardziej jestem przekonany, że w dobieraniu ludzi do konkretnych zadań nie tyle trzeba patrzeć na płeć, co po prostu na osobowość, charakter i kompetencje. Przypomina mi się moja znajoma, emerytowana profesor teologii biblijnej na Gregorianie. Mówiła mi, że bardzo się irytowała, kiedy była zapraszana na jakieś naukowe sympozjum, a zapraszający sugerował, że brakuje im obecności kobiety wśród prelegentów. Znajoma reagowała wówczas pytając ostro:

„Chodzi wam o moje biblijne kompetencje, czy o to, że jestem kobietą?!”

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama