„Pustelnik nie ucieka przed ludźmi. Idzie na pustelnię dla całego Kościoła. Ma być znakiem dla innych, że nie jest nam potrzebne do szczęścia nic poza Bogiem” – mówi ks. Marcin Wiśniewski, opiekun pustelni na Górze Krzyża Jubileuszowego. W wywiadzie opowiada o swoim powołaniu, codziennym życiu w pustelni i niezdrowej modzie na „romantyków pustyni”.
Duchowny koordynuje formację stałą pustelników oraz kandydatów do życia pustelniczego w Polsce. W rozmowie z KAI opowiada, na czym polega powołanie pustelnicze. Mówi też m.in. o tym, z czego żyją pustelnicy, czy robią zakupy i czy mogą korzystać z internetu. W Święto Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego, Kościół będzie obchodził Światowy Dzień Życia Konsekrowanego.
Maria Czerska (KAI): Czy Ksiądz jest pustelnikiem?
Ks. Marcin Wiśniewski: Jestem kapłanem diecezjalnym. Staram się żyć duchem pustyni i walczyć o każdą chwilę pustyni, ale jednocześnie w jakimś wymiarze służę duszpastersko poprzez kierownictwo duchowe i bycie spowiednikiem. Śmieję się często, że jestem osłem, na którego grzbiecie inni jadą do pustelni. To jest moje powołanie. Nie jestem więc pustelnikiem w sensie formalnym w świetle prawa kanonicznego. Nie składałem ślubów pustelniczych. Zaliczam się jednak do grona osób, które żyją duchowością pustyni. Jest mi to bliskie od dawna. Fascynuję się od lat Ojcami pustyni i różnymi formami życia pustelniczego w Kościele. Zawsze też ciągnęło mnie do takiej formy życia, ale w duchu posłuszeństwa Kościołowi i rozeznawania woli Bożej wybrałem nieco inną drogę. W wyborze drogi życiowej ważne jest, by nie iść tylko za egoistycznym pragnieniem, ale też poddać swoje pragnienia weryfikacji ze strony Kościoła.
Na co dzień posługuję na Górze Krzyża Jubileuszowego, najwyższym wzniesieniu na wielkopolskiej ziemi. Jestem opiekunem tego miejsca. Znajduje się tu kilka pustelni, ale też Dom gości św. Jana Pawła II, w którym jest możliwość dzielenia się duchowością pustelniczą.
Często powtarzam, że nie jestem tu po to, by prowadzić kierownictwo duchowe czy różne formy rekolekcji, choć angażuję się to w pewnym wymiarze. Jestem tu, by żyć charyzmatem pustyni. W ciągu tygodnia na Górze Krzyża Jubileuszowego jest wydzielony czas na pustynię. Nie ma wtedy gości. Jestem jednak też otwarty na to, by dzielić się moim życiem z innymi. Od pewnego czasu odpowiadam też za koordynację formacji stałej pustelników w Polsce oraz formację kandydatów do życia pustelniczego. Zostałem do tego oddelegowany przez Podkomisję ds. Indywidualnych Form Życia Konsekrowanego.
Na czym polega to zadanie?
Na Górę Krzyża od dawna przyjeżdżają pustelnicy, by odbywać swoje indywidualne rekolekcje oraz osoby, które chcą prowadzić życie pustelnicze i szukają formacji. Mamy tu odpowiednie warunki, jest kilka pustelni w lesie. Wydaje się, że będąc pustelnikiem ma się na co dzień w swojej pustelni idealne warunki, żeby przebywać z Panem Bogiem. Ale jednak potrzebne jest konfrontowanie swego życia duchowego z innymi, spojrzenie z dystansem. Również dla psychiki – żeby się trochę „przewietrzyć”, zmienić miejsce, zobaczyć w sobie coś, czego może nie widzę będąc w swojej pustelni.
Z tego zrodziła się oddolnie idea organizowania raz do roku dni skupienia dla pustelników. Takie dni odbyły się już dwa razy. Przybyły osoby z całej Polski, a w ubiegłym roku przybyło też 2 ojców z zagranicy – ze Słowacji i z Austrii. Jest to czas formacji, konferencji ale przede wszystkim wymiany doświadczeń. Wracamy do bardzo starożytnej tradycji ojców, którzy wcale nie żyli w izolacji. Odwiedzali się. Przynajmniej raz w tygodniu spotykali się też na wspólnej Eucharystii i na agapie, która była okazją do tego, by starszych i bardziej doświadczonych pytać o pewne rzeczy. Ten wymiar wspólnotowości, który oczywiście nie może być w życiu pustelniczym zbyt częsty, jest ważny, gdyż może chronić przed wpadnięciem w złudzenia duchowe, wynaturzenia i dziwactwa. Bardzo łatwo jest je wyhodować w sobie, szczególnie, gdy prowadzi się taką właśnie odosobnioną formę życia. Dlatego tak ważna jest stała formacja i temu służyć też mają dni skupienia.
Przyjeżdżały też do nas osoby, które myślały o życiu pustelniczym, czy to siostry zakonne, które jeszcze pozostawały w swoich zgromadzeniach, czy to osoby świeckie. Mogły korzystać z pustelni i z wszystkich możliwości, które to miejsce oferuje.
W zeszłym roku udało się to sformalizować. Wystartowaliśmy z dwuletnią szkołą formacyjną dla osób rozeznających życie pustelnicze. Sam byłem zaskoczony, że zgłosiło się aż 17 osób, z całej Polski. Raz na dwa miesiące odbywa się zjazd weekendowy – na Górze Krzyża Jubileuszowego lub w innym miejscu, które sprzyja formacji. Np. kolejny weekend zaplanowany jest w Tyńcu z udziałem ojca opata. Oprócz tego kandydaci otrzymują materiały do osobistej pracy formacyjnej, gdyż spotkanie raz na dwa miesiące to jednak niewiele…
Kim są kandydaci do życia pustelniczego?
To bardzo zróżnicowane grono. Są siostry zakonne, ale też osoby świeckie, wśród których większość stanowią kobiety. Są kapłani. Część osób ma za sobą jakieś próby życia w klasztorach kontemplacyjnych. Skądinąd zawsze polecam osobom, które myślą o życiu pustelniczym, by w ramach rozeznania przyjrzały się życiu w zgromadzeniach, które mają ducha pustyni.
Większość kandydatów to osoby w wieku dojrzałym, które nie idą za romantycznym porywem serca, ale mają już pewne życiowe doświadczenia, a wołanie na pustynię wracało. Niektórzy są już po rozmowie z biskupem i zostali tu przez niego skierowani. Niektórzy dopiero rozeznają tę drogę w sercu.
Na czym polega formacja w szkole?
Celem naszej szkoły jest to, by dać tym ludziom solidne narzędzia do rozeznawania, czy rzeczywiście forma kanonicznego życia pustelniczego to jest ich powołanie. Może odpowiedzią na ich pragnienia jest jednak życie zakonne, a może życie w świecie w duchu pustyni? Na pewno naszym celem nie jest "wyprodukowanie" jak największej liczby pustelników. Bardzo ważne jest, by rozeznać, czy chęć odejścia na pustynię nie jest próbą ucieczki przed jakimiś swoimi biedami. Takie indywidualne formy życia zawsze będą przyciągały osoby powikłane psychologicznie, z jakimiś zranieniami, trudnościami w nawiązywaniu relacji. Dlatego na etapie formacji trzeba to bardzo mocno zweryfikować. Dajemy narzędzia. Korzystamy m.in. z doświadczenia pustelników, którzy już wiele lat żyją w pustelni i dzielą się tym z kandydatami. Ma to, jak mówią sami kandydaci, wielką wartość.
Zanim ruszyliśmy ze szkołą formacyjną zwykle było tak, że pustelnik musiał formować się sam, szukać jakiegoś odosobnionego miejsca, ewentualnie korzystać z gościny klasztorów klauzurowych, choć życie za klauzurą to zupełnie inna forma życia.
Pustelnicy to wciąż bardzo nowa forma życia w Kościele, choć ma starożytną tradycję.
Pustelnicy istnieli zawsze. W starożytności to był pewien ruch oddolny, nie do końca sformalizowany w sensie kanonicznym. Później to ewoluowało w kierunku zgromadzeń o charakterze pustelniczym, co było też związane z regułą św. Benedykta. Wobec tego, że pojawiało się wielu dziwaków, którzy byli albo wędrownymi kaznodziejami albo włóczęgami w habicie, Kościół wskazywał na wartość formacji i pewnego uporządkowania jakie dawały zgromadzenia. Niemniej jednak ludzie przez wieki odchodzili na pustelnię. Niektóre regiony, jak choćby Kotlina Kłodzka mają piękne i bogate tradycje życia pustelniczego. Tam w XVIII czy XIX w. praktycznie na każdej górze, gdzie był kościółek czy kapliczka, mieszkał pustelnik. Żyli też w lasach. Była to forma życia kanonicznie nieuregulowana, choć zwykle o tych ludziach wiedział biskup, czy proboszcz i udzielał im błogosławieństwa. Czasem to były osoby, które składały śluby prywatne na ręce swojego spowiednika, czy kierownika duchowego.
Dopiero Jan Paweł II w nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego oficjalnie przywrócił tę formę życia konsekrowanego w Kościele.
Na czym polega specyfika powołania pustelniczego?
To nie jest powołanie wspólnotowe. Nie ma przełożonego. Przełożonym jest biskup oraz wyznaczona przez niego osoba - przedstawiciel biskupa odpowiedzialny za tę formę życia.
Jeśli ktoś idzie do zakonu to odczytuje w swoim sercu konkretne wołanie, które mieści się w regule oraz konstytucjach i łączy wszystkich członków danego zakonu czy instytutu. Pustelnicy sami piszą swoją regułę życia. Elementem wspólnym dla nich wszystkich jest tylko kanon 603 Kodeksu Prawa Kanonicznego, mówiący o życiu pustelniczym. To powołanie polega na tym, że Pan Bóg podarowuje każdemu pustelnikowi jego własną, niepowtarzalną drogę, która nie mieści się w żadnej istniejącej regule, w żadnym zgromadzeniu. Jest to dar pewnego indywidualnego, niepowtarzalnego charyzmatu do realizacji tego kanonu 603. Bardzo ważne, by dostrzec tu różnice między indywidualizmem, który jest chorobą naszych czasów i wynika z pychy a indywidualnością, która jest darem Pana Boga. Trzeba przekonać Kościół, że otrzymało się od Boga ten dar.
Reguła życia, którą pisze pustelnik obejmuje pracę, życie codzienne i życie duchowe. Na pewno musi być w tym życiu element odosobnienia, milczenia, pokuty, samotności i modlitwy. Są pustelnicy, którzy żyją w całkowitym odosobnieniu, w lesie. Są tacy, którzy opiekują się różnymi sanktuariami, trochę na uboczu. Dziś coraz częściej zdarza się, że ze względu na redukcję ilości parafii, pustelnicy zamieszkują budynki przy kościołach, w których mieszkali księża. Ale są i tacy – to jest pewien nowy dar Ducha Świętego – którzy żyją duchem pustyni i odosobnienia w centrum miast, modląc się za otaczających ich ludzi.
W jaki sposób zostaje się pustelnikiem?
Na pewno nie od razu. Kandydat na pustelnika za zgodą biskupa rozpoczyna formację początkową najpierw w swoim dotychczasowym środowisku, potem w pustelni. Po pewnym czasie składa śluby czasowe na rok, które odnawia przez kolejne 5 lat. Później za zgodą biskupa może złożyć śluby wieczyste. Pustelnik ślubuje czystość, ubóstwo, posłuszeństwo oraz wierność regule przez siebie wypisanej i pustelniczemu stylowi życia.
Ilu jest obecnie pustelników w Polsce?
W sumie żyje tym życiem ok. 20 osób, z których 11 złożyło wieczystą profesję pustelniczą.
Obecnie grono pustelników w Polsce tworzą przede wszystkim kobiety, w większości siostry zakonne, które wyszły ze swoich zgromadzeń, po to, by podjąć tę drogę. To nie jest sprzeniewierzenie się swemu pierwotnemu powołaniu. To jest, jak naucza Kościół, dar Ducha Świętego, kolejny etap życia monastycznego. Oczywiście ogromnie ważne jest rozeznanie, czy to nie ucieczka przed trudem wspólnoty lub osobistymi problemami. Człowiek nieraz myśli, że jak ucieknie od tego, co go konfrontuje to nagle zacznie prowadzić głębokie życie duchowe. To nie o to chodzi. Pustynia to walka. Skądinąd podziwiam te kobiety, pustelnice. Niezwykle dzielne, zaradne. Na pustelni trzeba sobie narąbać drewna, samemu naprawiać różne rzeczy. Człowiek musi się zmagać z pewnym trudem, wysiłkiem fizycznym. To często jest również forma weryfikacji tego powołania.
Ale walka to przede wszystkim walka ze sobą. Dlatego tak ważna jest formacja stała i towarzyszenie duchowe. Tymczasem często w diecezjach pustelnikom (z przyczyn praktycznych) proponowana była formacja razem z dziewicami konsekrowanymi lub wdowami. Są to również indywidualne formy życia konsekrowanego ale zupełnie inne; ich specyfiką jest obecność w świecie. Charakter życia pustelniczego domaga się wyodrębnienia tej formacji. Mówią o tym sami pustelnicy, którzy korzystają z kierownictwa duchowego na Górze Krzyża Jubileuszowego i mają pewne porównanie np. z kierownictwem kapłanów pracujących w parafiach. Bardzo ważne jest, by osoba towarzysząca duchowo miała też doświadczenie codzienności życia pustelniczego. Jest to wówczas zupełnie inne zrozumienie takiej osoby i problemów, które mogą się rodzić jako konsekwencje wyboru takiego życia.
Jak ono wygląda w praktyce? Z czego żyją pustelnicy?
Starożytna zasada Kościoła i doświadczenie Ojców pustyni pokazuje, że pustelnik powinien żyć z pracy rąk własnych. Zazwyczaj jest to jakaś forma rękodzieła – ikonopisanie, produkcja różańców, ceramika, drobne stolarstwo, np. robienie klęczników. Są tacy pustelnicy, którzy zajmują się ziołolecznictwem, przygotowują mieszanki ziół, hodują pszczoły, robią miód.
Pustelnicy wspomagani są też jałmużną. Ludzie mieszkający w okolicy widząc taki styl życia traktują pustelnika jako dar dla tego miejsca. Niektórzy przychodzą, proszą o modlitwę, o rozmowę duchową. Zostawiają jakieś ofiary. Pan Bóg troszczy się o pustelników. Zresztą, z racji swojego pokutniczego stylu życia nie mają oni jakichś szczególnych potrzeb finansowych.
Praca w życiu pustelniczym jest częścią życia duchowego. To życie nie może być podporządkowane pracy, a jej charakter jest ściśle wpisany w regułę i musi być zaakceptowany przez biskupa. Podobnie też musi być ustalone, w jaki sposób np. pustelnik rozprowadza swoje wyroby, tak, by mógł pozostawać w ukryciu i odosobnieniu. Są takie miejsca i osoby, które w tym pomagają. My też np. mamy u siebie kącik, gdzie można nabyć ikony, czy zioła wytwarzane przez pustelników.
Jakie prace może podejmować pustelnik? Czy mógłby np. pracować zdalnie jako programista?
Z tym wiązałoby się inne pytanie – czy pustelnik może mieć w swojej pustelni internet, telefon? Myślę, że dziś, przy obecnych możliwościach technicznych, do tematu pracy trzeba podchodzić bardzo indywidualnie. To jest kwestia rozeznania i decyzji biskupa. Są osoby, które mają pewne zdolności intelektualne i myślę, że można byłoby połączyć z życiem pustelniczym pewien rodzaj pracy umysłowej, np. związanej z redagowaniem książek o tematyce duchowej, czy inny rodzaj pracy zdalnej, gdzie kontakt z ludźmi byłby wyraźnie ograniczony. Tak naprawdę chodzi o czystość serca, o to by było ono skierowane ku Bogu. Ważne byłoby zatem obserwować, na ile praca do tego prowadzi. W regule życia pustelniczego nie mieściłby się jednak z pewnością intensywna praca ściśle zarobkowa.
Warto też pamiętać, że pustelnik spędza wiele godzin na modlitwie i rozmyślaniu. Praca fizyczna może być korzystna dla zachowania pewnej równowagi psychicznej i to przy wyborze zajęcia też dobrze brać pod uwagę.