W wieku 84 lat zmarł 14 stycznia Amerykanin Arthur Blessitt, który postanowił przejść z drewnianym krzyżem cały świat. Wspomnienie o nim zamieścił zamieścił 25 stycznia „The New York Times”.
Jego pierwsza podróż zagraniczna zaprowadziła go w 1971 do Irlandii Północnej. Wkrótce doszły do nich inne części Europy, Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji Wschodniej. Zajęło mu to prawie 40 lat. W 2008 zakończył swoją misję odwiedzenia każdego kraju, kiedy pozwolono mu wjechać do Korei Północnej. Jego pobyt tam był w dużej mierze symboliczny: władze komunistyczne pozwoliły mu wynieść krzyż z drzwi wejściowych hotelu na ulicę i z powrotem.
Obszerny artykul poświęcił oryginalnemu kaznodziei i jego pielgrzymkom, z wieloma zdjęciami, 25 stycznia „The New York Times”. Wiadomość o śmierci Blessitta znalazła się w oświadczeniu na stronie internetowej dziennika. Nie podano ani gdzie zmarł, ani przyczyny jego śmierci. Mężczyzna mieszkał w okolicach Denveru – stolicy Kolorado, ale jego działalność kaznodziejska skupiała się później na przedmieściach Littleton w tymże stanie.
Blessitt rozpoczął swoją pielgrzymkę w Boże Narodzenie 1969, niosąc na ramieniu krzyż domowej roboty o wymiarach 182 cm na 364 cm. W trakcie wędrówki dokonał kilku zmian: na końcu krzyża przymocował 30-centymetrowe koło oraz zastąpił ciężki 50-kilogramowy symbol Męki Pańskiej na lżejszy, ważący 19 kg, który mógł podzielić na dwie części, co ułatwiło jego wysyłkę.
Przejście całego kraju zajęło mu sześć miesięcy, po czym wrócił do Los Angeles tylko po to, by otrzymać – jak sam mówił – polecenie od Jezusa, aby wyruszyć w podróż dookoła świata. Pan miał mu wówczas powiedzieć „Idź! Chcę, żebyś poszedł na całość”. Miał przy sobie rolkę naklejek z napisem „Uśmiechnij się! Jezus cię kocha", które rozdawał zaciekawionym przechodniom. Nie wszyscy jednak byli przyjaźnie nastawieni: policjanci nękali go, malkontenci szydzili, a jego krzyż skradziono mu w Asyżu – mieście św. Franciszka.
„Niektórzy ludzie na mój widok krzyczą: «Jesteś wariatem!». W porządku: mam przynajmniej przybitą (do krzyża) jedną dłoń»” – powiedział w poświęconym mu filmie dokumentalnym z 2009 „The Cross: The Arthur Blessitt Story” (Krzyż. Historia Artura Blessitta) reżyserii Matthewa Croucha.
Blessitt prowadził za granicą skrupulatne notatki, w których szczegółowo opisywał, jak długo wytrzymywały podeszwy jego butów (około 500 mil) i jak często był aresztowany (24 razy).
Odwiedził wszystkie kontynenty, łącznie z Antarktydą, a także strefy wojenne, miejsca katastrof i wiele innych, w których mógł zostać postrzelony, pobity lub aresztowany. Wspiął się na górę Fuji w Japonii, stanął twarzą w twarz z wściekłymi pawianami w Kenii i prawie został wysadzony w powietrze przez terrorystyczną bombę w Irlandii Północnej – a wszystko to podczas noszenia krzyża. Trafił do Księgi Rekordów Guinnessa jako „najdłużej trwająca pielgrzymka”.
Zdaniem autora wspomnienia w „New York Timesie” Claya Risena, „w podróżach Blessitta było coś z Forresta Gumpa”. W swoich wędrówkach spotkał wiele postaci historycznych – Jasera Arafata, Billy'ego Grahama, Boba Dylana i innych, a także ludzi, którzy próbowali narzucić mu swój własny, skomplikowany program na to, co uważał za proste i niewinne przesłanie.
„W Trzecim Świecie pierwszą myślą ludzi na mój widok jest to, że jestem świętym człowiekiem. Ale w Ameryce niektórzy ludzie myślą o Ku Klux Klanie. Kobiety często spekulują, że idę, protestując przeciwko aborcji. Inni zaś przypuszczają, że jestem prawicowcem” – powiedział gazecie „The Independent" w 1999 roku.
Jego trwająca dziesięciolecia kampania uczyniła z niego kogoś w rodzaju celebryty. Media niezmiennie skupiały się na łączeniu jego zawziętej wytrwałości z oryginalnością tej ogólnoświatowej misji. „Zdziwiłbyś się, jak wiele uwagi poświęca się człowiekowi niosącemu duży drewniany krzyż” – powiedział w 1978 magazynowi „People”.
Arthur Owen Blessitt urodził się 27 października 1940 w Greenville w stanie Missisipi jako syn Arthura O.N. i Mary (z d. Campbell) Blessittów, a wychowywał się na wsi w północno-zachodniej Luizjanie, gdzie jego ojciec prowadził plantację bawełny. Młody człowiek studiował historię w Mississippi College – chrześcijańskiej instytucji w Clinton w stanie Missisipi, ale opuścił ją w 1962 roku bez dyplomu. Później studiował w Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Golden Gate (obecnie Gateway Seminary) w Oaklandzie w Kalifornii, ale również opuścił je przed ukończeniem nauki.
Zaczynał jako wędrowny kaznodzieja w Montanie i Nevadzie, zanim osiadł w 1967 w Los Angeles. Znalazł się tam w samym środku kontrkultury lat sześćdziesiątych, ale zetknął się również z wczesnymi zalążkami tego, co stało się później ruchem „Jesus Freak” (Jezus-Dziwak), łączącym hipisowskie style i swobodną ewangelizację chrześcijańską.
Blessitt zaczął głosić kazania w barach, klubach i salach koncertowych, witany – lub po prostu tolerowany – przez etos tamtych czasów, w których wszystko było dozwolone. Wchodził w tę rolę: miał długie włosy i sandały, a swoje kazania przeplatał odniesieniami do narkotyków i rock'n'rolla. Mówił na przykład „Jeśli chcesz dać sobie kopa, nie musisz sięgać po tabletki (LSD). Po prostu módl się, a pójdziesz aż do nieba…Nie musisz łykać tych tabletek, aby się załadować. Po prostu wrzuć trochę Mateusza, Marka, Łukasza lub Jana” – napisał w „Life's Greatest Trip" (1970), jednym ze swoich wielu traktatów religijnych.
Ze swoimi rozwianymi lokami i gigantycznym krzyżem Blessitt był czasami mylony z sobowtórem Jezusa, a nawet z samym Synem Bożym, a raz w Liberii przywódca wioski ukląkł przed nim. „To jedyny raz, kiedy rozważałem zakończenie tej misji” – wspominał w wywiadzie dla „The New York Timesa” w 1997 roku. „Położyłem krzyż na drzewie i powiedziałem: «Panie, nigdy nie będę próbował odbierać Ci chwały i przedstawiać siebie jako przywódcę religijnego». I usłyszałam, jak Jezus szepcze do mnie: «Nie martw się o to. Po prostu idź dalej tą drogą»”.
Źródło: KAI