Fragmenty książki - Sobory powszechne - punkty zwrotne w historii Kościoła - Przełożył ks. Jerzy Zakrzewski SJ
Przełożył ks. Jerzy Zakrzewski SJ
Wydawnictwo WAM. Księża Jezuici
Kraków 2000
NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego,
ks. Adam Żak SJ, prowincjał.
Kraków, 9 czerwca 2000 r., l.dz. 157/00.
Przedmiotem obrad Soboru Konstantynopolitańskiego I były ostatnie problemy związane z kryzysem trynitarnym oraz z recepcją Soboru Nicejskiego. Problemy te częściowo przeplatają się z rywalizacją, która zasadniczo zdominowała ten sobór. Jest to rywalizacja pomiędzy frontem rzymsko-aleksandryjskim z jednej strony, a wschodnio-konstantynopolitańskim (teologicznie raczej "neonicejskim") z drugiej. Konkretnym przedmiotem konfliktu była trwająca od 361 roku schizma antiocheńska. Dlatego też jest rzeczą zrozumiałą, że synod ten zdobył późniejsze ekumeniczne uznanie właśnie w momencie, kiedy załamała się wspólna oś Rzym - Aleksandria, mianowicie w 451 roku w Chalcedonie.
Zbierający się w 381 roku w Konstantynopolu synod był cesarskim synodem Wschodu, zwołanym przez cesarza Teodozjusza. Cesarzowi chodziło o to, by zakończyć spory i przypieczętować jedność wiary, pod warunkiem, że synod odbędzie się - podobnie jak w Seleucji/Rimini - paralelnie na Wschodzie i Zachodzie. Wszelako brakowało na nim, przynajmniej w pierwszej fazie, nie tylko przedstawicieli Zachodu, ale również Egiptu. Przybyło 150 ojców z terytorium antiocheńskiego (państwowej diecezji Wschodu) i Azji Mniejszej. Sobór trwał dwa miesiące (od maja do lipca 381 roku). Nie obradował w cesarskim pałacu, ale w różnych bazylikach. Tym razem cesarz był obecny przy uroczystym otwarciu i nie dominował tak mocno jak Konstantyn na Soborze w Nicei. Już nawet z punktu widzenia składu uczestników sobór stał pod znakiem niechęci wobec dominacji rzymsko-aleksandryjskiej. Tłem dla soboru była przede wszystkim "schizma antiocheńska". W Antiochii od przeszło 20 lat stali naprzeciw siebie dwaj nicejscy biskupi ze swymi wspólnotami: Paulin, którego uznawał Zachód i Aleksandria, oraz Melecjusz, którego uznawał pozostały nicejski Wschód. Choć obydwaj byli nicejczykami, znaczną rolę w tej schizmie odgrywała zwykła nieufność. Melecjusz nie był w stanie oczyścić się w Rzymie z podejrzeń o arianizm, podczas gdy Paulin przeciwnie, podejrzewany był o sabelianizm. Sztywny, nieruchliwy sposób, w jaki rzymski biskup Damazy reagował na trudne, teologiczne problemy Wschodu, a w szczególności jego stosunek do neo-nicejczyków, jak również do schizmy antiocheńskiej, spowodował utratę wielkiego kapitału zaufania oraz wzbudził niechęć do Rzymu, która wybuchła na soborze w 381 roku. Soborowi przewodził początkowo Melecjusz. Gdy zmarł podczas soboru, kierownictwo przeszło w ręce Grzegorza z Nazjanzu, nowego biskupa Konstantynopola, który dopiero co osiągnął znaczenie w ariańskiej dotąd stolicy cesarstwa, i którego jako biskupa zatwierdził sobór. Wobec antyrzymskiej i antyaleksandryjskiej tendencji większości, Grzegorz reprezentował bardziej pojednawczą linię, jednak nie był w stanie obronić swego stanowiska ani w tym, ani w innych istotnych punktach. Oto pojawiła się sprawa następcy Melecjusza. Grzegorz chciał przesunąć nowy wybór na czas po spodziewanej prędkiej śmierci Paulina, by w ten sposób zakończyć schizmę. Jednak nie dopiął swego, wbrew woli większości, która twierdziła (według Grzegorza), że w Kościele wszystko musi się kierować słońcem, to znaczy, że przywództwo przypada tej części ziemi, w której ukazał się nam Bóg w postaci cielesnej(19). Na soborze nie doszło do żadnego ostatecznego rozstrzygnięcia. Schizma antiocheńska miała potrwać jeszcze do 415 roku.
Wyrazem owych tendencji dominujących wśród większości były kanony: 2 i 3. Kanon drugi określał, że biskupi nie powinni mieszać się w sprawy nie dotyczące ich "diecezji". Ustalono pięć prowincji kościelnych analogicznie do diecezji cesarskich: Egipt, Wschód (Syria i Palestyna), Pont (północna i wschodnia Anatolia), Azja (Anatolia zachodnia), Tracja (mniej więcej dzisiejsza wschodnia Bułgaria). Tłem dla tego orzeczenia było przede wszystkim zburzenie normalnego porządku przez spory ariańskie, które zawsze prowadziły do ingerencji na obcych terenach. Szczególnym jednak powodem, dla którego ten kanon powstał, były tendencje interwencjonistyczne obecne zarówno w Rzymie, jak i w Aleksandrii, którym chciano w ten sposób postawić tamę. Te kościelne "diecezje" nie zyskały oczywiście żadnych określonych kompetencji (pomijając Aleksandrię i Antiochię), nie stały się również centralnymi ośrodkami życia Kościoła. Określenie to oznacza jednak przejście do powszechnie przyjętego podziału na patriarchaty. Na Soborze Chalcedońskim Pont, Azja i Tracja miały zostać przydzielone patriarchatowi konstantynopolitańskiemu(20). Kanon 3 stwierdzał, że biskup Konstantynopola powinien uzyskać drugie miejsce ("cześć") po biskupie Rzymu, ponieważ Konstantynopol jest nowym Rzymem. W tym momencie widać, że stolica Cesarstwa również w randze kościelnej wysunęła się do przodu, a załamał się dawny porządek opierający się na trzech "głównych Kościołach". Tym samym został zapoczątkowany konflikt Konstantynopola z Aleksandrią, a także z Rzymem. Na Soborze w Chalcedonie konflikt ten miał wkroczyć w swą gorącą fazę.
Prowadzono również rokowania z delegacją 36 "pneumatomachów". Chociaż się nie powiodły, nie pozostały, jak to jeszcze zobaczymy, bez następstw.
W końcu do soboru dołączyli również niektórzy biskupi egipscy. W sposób zrozumiały byli zdenerwowani i rozgniewani, ponieważ podjęto ważne decyzje bez ich udziału. Byli więc dla soborowej większości, jak z upodobaniem zauważa Grzegorz, niczym "podmuch surowy z Zachodu"(21) i żądali, oczywiście na próżno, ponownej dyskusji nad dekretami.
Dalszy dramatyczny zwrot doprowadził do ustąpienia Grzegorza z Nazjanzu, co było oczywiście skutkiem konfliktów na samym soborze, z którymi nie był on w stanie dać sobie rady. Prawdopodobnie jego oferta ustąpienia była tylko próbą wywarcia nacisku na ojców soborowych. Tym bardziej był więc rozczarowany, gdy została przez nich chętnie przyjęta, a cesarz również nie próbował go zatrzymać. W swej doskonałej pod względem retorycznym mowie pożegnalnej, pełnej ciosów rozdawanych na wszystkie strony(22), potrafił - jeśli ta mowa rzeczywiście została w ten sposób wygłoszona - umieścić siebie w samym centrum wydarzeń. Jego następcą został wybrany świecki, a do tego jeszcze prawdopodobnie katechumen, Nektariusz, który objął potem także przewodnictwo soboru na resztę posiedzeń.
Sobór ten jest znany z tego, że przeszedł do historii i został przyjęty w Kościele dzięki swemu wyznaniu wiary, które jako "nicejsko-konstantynopolitańskie" jest powszechnym dobrem wszystkich wielkich wyznań chrześcijańskich, a od nicejskiego różni się zasadniczo tym, że zawiera rozszerzone wyznanie wiary w Ducha Świętego i w Jego zbawcze działanie. Credo to, przyjęte w Chalcedonie jako dzieło soboru z 381 roku, nie jest wspomniane w żadnym ze współczesnych mu źródeł, odnoszących się do soboru z 381 roku. Dlatego też od czasów Harnacka wciąż podnoszono wątpliwości, czy rzeczywiście pochodzi ono z tego soboru. Dziś na ogół potwierdza się jego autentyczność(23). Oczywiście, formuła dotycząca Ducha Świętego nie jest wynalazkiem soboru, pojawia się już w zakończeniu pisma Ancoratus Epifaniusza z 374 roku. Niektóre dodatkowe odchylenia w tekstach nasuwają myśl, że sobór rozszerzył o wypowiedzi dotyczące Ducha Świętego nie nicejskie wyznanie wiary, ale całkiem inne wyznanie, które w wypowiedziach dotyczących stosunku Ojca i Syna zostało zrównane z Soborem Nicejskim.
To wyznanie wiary wyróżnia się tym, że unika wyrażenia homoousios na określenie Ducha Świętego, a zamiast tego opisuje Jego Bóstwo nie wprost, ale językiem modlitwy, mówiąc o Nim jako o "Panu i Ożywicielu", który "od Ojca pochodzi" i "z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę". Dalej jest mowa o Jego dziełach (prorokach, Kościele, odpuszczeniu grzechów, zmartwychwstaniu ciała, życiu wiecznym). Dlaczego właśnie taka formuła została wybrana? Przemawia za tym chociażby to, że wyznanie wiary służyło jako dokument stanowiący podstawę do dialogu i rokowań podczas (wówczas bezowocnych) dyskusji z pneumatomachami. Rezygnacja z wyrażenia homoousios i opisanie tego terminu w języku modlitwy miały być może za zadanie pozostawienie otwartych drzwi do dialogu. Stąd też staje się zrozumiałe, że wyznanie wiary, ponieważ nie spełniło swego celu, nie znalazło na początku szerszego rozgłosu.
Wyznanie wiary nie jest oczywiście jedynym dokumentem nauczycielskim soboru. W jego pierwszym kanonie zostają - z powołaniem się na Niceę jako na normę nie do obalenia - potępione różne herezje. Poza tym sobór wydał orzeczenie urzędu nauczycielskiego (tomus), które się nie zachowało. Ze świadectwa synodu konstantynopolitańskiego z 382 roku wynika wszak, iż zawiera ono wyznanie wiary w homoousios Ducha Świętego oraz "Bóstwa, mocy i substancji" w trzech hipostazach. Dalej został w nim potępiony "apolinaryzm", to znaczy nauka Apolinarego z Laodycei, wedle której Chrystus nie ma ludzkiej duszy, a Logos przyjął ciało bez duszy. Już tu pojawia się specyficznie chrystologiczna problematyka, która będzie zaprzątać uwagę Kościoła w nadchodzącym wieku.
Sobór Konstantynopolitański I wprawdzie nie został "odłożony ad acta" w archiwach, jednakże jego postanowienia w czasach przedchalcedońskich, również na Wschodzie, znane były tylko niektórym. Posługiwano się nimi sporadycznie już choćby z tego powodu, że jego uznaniu sprzeciwiała się ekskluzywna, monopolistyczna pozycja Soboru Nicejskiego. W Chalcedonie jego uznanie zostało formalnie narzucone ojcom soborowym przez cesarskich urzędników(24). W ten sposób synod z 381 roku, już po czasie, nabrał charakteru ekumenicznego. Przyczyna tego jest oczywiście dwojaka: po pierwsze chodziło o podniesienie rangi Konstantynopola, już choćby przez to, że imię miasta cesarskiego zostało związane z soborem ekumenicznym, po drugie dlatego, że uchwalono na nim kanon 3. Poza tym Sobór Konstantynopolitański I, jako istotny precedens, przyczynił się do zrelatywizowania niepowtarzalności i monopolistycznej pozycji Soboru Nicejskiego. Formalne uznanie go za sobór ekumeniczny dokonało się na Wschodzie stosunkowo szybko, właśnie dzięki uznaniu, jakim cieszył się jego Symbol: podczas odczytywania kanonów został on określony jako "drugi synod"(25). Ze względu na kanon 3 proces uznania go w Rzymie trwał oczywiście dłużej. Jeszcze około 500 roku uznawano tam tylko trzy sobory ekumeniczne: Niceę, Efez i Chalcedon. Dopiero dzięki zawarciu przez Kościół Zachodni pokoju z Konstantynopolem w 519 roku, sobór z 381 roku został zaakceptowany również i tam, oczywiście jako ustępstwo i przyjazny gest wobec tamtejszego Kościoła(26).
19. Grzegorz z Nazjanzu, Carm. hist. 1691-93; przekład polski w: J. M. Szymusiak, Grzegorz Teolog, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1965, 505.
20. Patrz mapa na str. 63.
21. Grzegorz z Nazjanzu, Carm. hist. 1802; por. J.M. Szymusiak, Grzegorz Teolog, 507.
22. Grzegorz z Nazjanzu, Or. 42; przekład polski: J.M. Szymusiak, Grzegorz Teolog, 379-393.
23. Por. Ritter, 182-91, odnośnie do najnowszej dyskusji: R. Staats, Die römische Tradition im Symbol vom 381 (C) und seine Entstehung auf der Synode von Antiochien (379), VigCh 44 (1990), 209-21; L. Abramowski, Was hat das Nicaeno-Constantinopolitanum (C) mit dem Konzil von Konstantinopel 381 zu tun?, ThPh 67 (1992), 481-513; A. M. Ritter, Noch einmal: "Was hat das Nicaeno-Constantinopolitanum (C) mit dem Konzil von Konstantionpel 381 zu tun?", ThPh 68 (1993), 553-60; inaczej jednak V. Drecoll, Wie nizänisch ist das Nicaeno-Constantinopolitanum?, ZKG 107 (1996), 1-18.
24. ACO II, 1, 1, 195nn.; 1, 2, 79n. i 93n.
25. ACO II, 1, 3, 96.
26. PL 59, 170.
opr. ab/ab