Ci, którzy wieszczą koniec Kościoła, ciągle umierają, a Kościół ciągle trwa

Niektórzy powiadają: oto już chrześcijaństwo ma się ku końcowi; jak w pewnym momencie zaczęło istnieć, tak w określonym czasie się skończy. Ale ci, którzy tak mówią, ciągle umierają, a Kościół trwa, głosząc potęgę Pańską każdemu pokoleniu – pisał św. Augustyn.

Kościół od początku swojego istnienia mierzy się z wieloma, także wewnętrznymi, trudnościami. Wynikają one z jego dwoistej – bosko-ludzkiej – natury. Ludzka grzeszność wydaje się nie do pogodzenia ze świętością Kościoła, która płynie od Boga. Aktualne sprawy np. byłego kardynała Theodore’a McCarricka czy kard. Henryka Gulbinowicza są przykładami na to, że nawet najwyżej postawieni hierarchowie Kościoła zbaczają czasami ze ścieżki świętości. 

Chociaż przez dwa tysiące lat wiele na świecie się zmieniło, Kościół ziemski nadal składa się z ludzi walczących z własną grzesznością i próbujących dojść do zjednoczenia z Bogiem.

Pisał o tym także św. Augustyn. W książce, w której „udziela wywiadu” o. Jackowi Salijowi, znajdujemy takie porównanie biskupa z Hippony, w którym tłumaczy, dlaczego w Kościele jest tak wiele zła:

„Kościół jest arką płynącą po wodach potopu. Zbudowana jest ta arka z niezniszczalnego drewna, a drewnem jej są dusze świętych i sprawiedliwych. W jej wnętrzu są zwierzęta czyste i nieczyste, bo jak długo żyje Kościół na tym świecie i oczyszcza się potopem chrztu, musi pomieścić w sobie dobrych i złych. Ale kiedy Noe wyszedł z potopu, złożył Bogu ofiarę wyłącznie ze zwierząt czystych. Powinniśmy stąd wyciągnąć wniosek, że chociaż w arce tej znajdują się zwierzęta czyste i nieczyste, po potopie Bóg przyjmie wyłącznie tych, którzy się oczyścili”.

Kościół jest więc miejscem, w którym grzesznik ma stopniowo przestać być grzesznikiem. Jest tam miejsce dla każdego, ale nie każdy tę misję zakończy sukcesem.

Dlaczego więc warto być w Kościele, mimo zła, które się tam pojawia? Bo to właśnie tam grzesznicy mają najlepsze możliwości do zmiany swojego myślenia i postępowania.

„Już św. Cyprian przestrzegał, aby nie opuszczać Kościoła z powodu rozpoznanego z nim kąkolu. Tak pisał: «Pracujmy tylko nad tym, abyśmy mogli być pszenicą, i kiedy zacznie się zwozić pszenicę do spichrzów Pana, abyśmy odzyskali owoc naszego dzieła i pracy. Powiada Apostoł: w wielkim domu znajdują się naczynia nie tylko złote i srebrne, ale również drewniane i gliniane; jedne otoczone czcią, inne wzgardą (2 Tm 2,20). Przyłóżmy się do tego i w miarę możliwości pracujmy nad tym, abyśmy byli naczyniem srebrnym lub złotym. Jednemu tylko Panu wolno rozbić naczynia gliniane, bo Jemu przekazano żelazną rózgę»” – pisał św. Augustyn.

Zwracał także uwagę, Kościół będzie trwał aż do ponownego przyjścia Chrystusa, mimo że ma wielu wrogów, cierpi prześladowania i wielu wieszczy jego koniec.

„Jak długo Kościół przebywa jeszcze na tej ziemi, jak długo ziarno zmieszane jest z plewą, jak długo pszenica jęczy wśród kąkolu, a naczynia miłosierdzia wśród naczyń gniewu, jak długo lilia jęczy wśród cierni – tak długo nie zabraknie nieprzyjaciół, którzy będą mówili: «Kiedyż on zginie i kiedyż zniknie jego imię?» (Ps 40,6). Powiadają: oto już chrześcijaństwo ma się ku końcowi; jak w pewnym momencie zaczęło istnieć, tak w określonym czasie się skończy. Ale ci, którzy tak mówią, ciągle umierają, a Kościół trwa, głosząc potęgę Pańską każdemu pokoleniu. Na końcu wreszcie przyjdzie On sam w swojej chwale i powstaną wszyscy umarli na Sąd. Dobrzy zostaną oddzieleni na prawą, źli zaś na lewą stronę”.

Św. Augustyn zauważa, że Kościół jest nie tylko oblubienicą i matką, ale także wdową. Jest na tym świecie sam i pomoc może otrzymać tylko od Boga.

„Dlaczego Kościół jest wdową? Bo nie ma innej pomocy, jak tylko od samego Boga. Te, które mają mężów, mogą pysznić się ich pomocą; wdowy wydają się opuszczone, toteż mają pomoc potężniejszą. Zatem cały Kościół jest jedną wdową – zarówno w mężczyznach, jak i w kobietach, w żonatych i mężatkach, w młodych, w starych i w dziewicach. Cały Kościół jest jedną wdową, samotną na tym świecie. Jeżeli to rozumie i zna swoje wdowieństwo, wówczas szybko otrzymuje pomoc”.

Związek Boga z Kościołem jest bardzo głęboki, jak ojca i matki. Jak tłumaczy Augustyn, wiąże się z tym także to, że nie można obrażać Boga i być w Kościele i odwrotnie – nie można obrażać czy nienawidzić Kościoła i być w przyjaźni z Bogiem.

„Kochajmy Pana Boga naszego, kochajmy Jego Kościół. Bóg jest Ojcem, Kościół jest Matką; Bóg Panem, Kościół służebnicą, my zaś jesteśmy dziećmi tej służebnicy. Wielka miłość łączy to małżeństwo i nie da się obrażać jednego z małżonków, a jednocześnie czcić drugiego. Niech nikt nie mówi: chociaż czczę bożków i szukam rady u obcych proroków i świętokradców, to jednak nie opuszczam Kościoła Bożego i jestem katolikiem. Cóż z tego, że nie opuszczasz Matki, jeżeli obrażasz Ojca? Podobnie gdybyś z całym oddaniem służył swojemu pracodawcy i nie tylko go codziennie pozdrawiał, ale i uwielbiał – to czy odważysz się wejść do jego domu, jeśli choć jedno przestępstwo zarzucisz jego małżonce? Zatem trwajcie, najdrożsi, wszyscy jednomyślnie trwacie przy Bogu Ojcu i Matce Kościele”.

Myśl św. Augustyna dotycząca Kościoła zdaje się nabierać bardzo intensywnych barw w obecnych czasach. Kiedy zalewa nas fala doniesień na temat przestępstw duchownych, postawionych niżej lub wyżej czy kiedy jeden z zakonników mówi publicznie, że nienawidzi Kościoła, trudno być może znaleźć pozytywne uczucia wobec naszej wspólnoty. Kościół jednak jest jeden, nie ma innego i jest taki, jaki jest – grzeszny naszą grzesznością i święty świętością Boga. Jest matką, która ma prowadzić do Ojca i która przyjmuje każde dziecko, bez względu na stan jego duszy. Pomimo trudności trwanie w nim i naprawie go – oczywiście zaczynając od siebie – jest jedyną pewną drogą do zjednoczenia z Chrystusem.

Cytaty pochodzą z książki o. Jacka Salija „Dzieła wybrane. Tom 1. Święty Augustyn” (wyd. Teologia Polityczna, Warszawa 2020)

« 1 »

reklama

reklama

reklama