Czy chrzest święty jest dla chrześcijanina najważniejszym sakramentem? Na czym polega niezwykła łaska, którą dzięki niemu otrzymuje człowiek? Przeczytaj fragment książki „Sakramenty” abp. Fultona Sheena, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Esprit.
Jeśli istnieje życie wyższe od tego, co tylko ludzkie – życie w Chrystusie – to człowiek, stary Adam, nie może mieć w nim udziału, dopóki nie umrze dla siebie. Nie ma w tym jednak cienia grabieży czy brutalnego przywłaszczenia, jak w sytuacji, gdy krowa pochłania trawę. Chrystus nie przyjmie nas do siebie, jeśli nie oddamy Mu się dobrowolnie. To porzucenie życia w grzechu, ten udział w boskim życiu to chrzest – pisze abp Fulton Sheen w książce „Sakramenty”.
Istota chrztu
Właściwy moment chrztu następuje wtedy, gdy kapłan polewa wodą głowę chrzczonej osoby i mówi: „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Zaimek osobowy „ja” odnosi się nie tylko do kapłana, ale także do Chrystusa, który przemawia przez Kościół, tak jak przemówił przez Maryję. Jak wcześniej bramy ciała otwarły się na życie człowieka, tak teraz otwiera się łono Kościoła, który ogłasza: „Dziecię się narodziło”. Święty Augustyn powiedział, że chrzest jest większy niż stworzenie świata, ponieważ dzięki niemu darowany jest nam dług naszego grzechu zaciągnięty u Boga – grzechu pierworodnego w przypadku dziecka, a grzechu pierworodnego i osobistych grzechów w przypadku osoby dorosłej.
Ponieważ sakrament chrztu otwiera oczy naszej duszy, zwany jest też sakramentem oświecenia: „Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, (…) po oświeceniu” (Hbr 10, 32). Kiedyś uśpione i nieświadome cudów odkupienia oczy ochrzczonego się budzą, aby otrzymał on Chrystusa, światłość świata (por. J 8, 12), i aby stał się synem światłości (por. 1 Tes 5, 5).
Chrzest jest sakramentem wiary, a zatem także sakramentem światła. W pierwotnym Kościele świecę trzymała zawsze osoba chrzczona. Zapalano ją później w każdą rocznicę chrztu oraz w święta, zabierano ją ze sobą do kościoła w wigilię Wielkanocy i na uroczystość odnowienia przyrzeczeń chrztu. Gdy osoba ochrzczona zawierała związek małżeński lub składała śluby zakonne, świeca płonęła. Zapalano ją też wtedy, gdy ochrzczony udawał się na swój sąd.
Nowa osoba
Pierwszym skutkiem chrztu jest odnowienie przyjaźni z Bogiem, utraconej wskutek grzechu pierworodnego. Osoba ochrzczona zyskuje udział w boskiej naturze, a co za tym idzie – w boskim życiu. Różnica między duszą w stanie łaski, której początek daje chrzest, a duszą, która nie trwa w stanie łaski, jest większa niż różnica między osobą ochrzczoną pozostającą w stanie łaski na tej ziemi, a duszą przebywającą w chwale niebieskiej. Dwie pierwsze mają się do siebie tak jak kryształ do słonia – jedno nie może spłodzić drugiego. Drugie są w relacji żołędzia i dębu – żołądź ma potencjał, by stać się dębem; człowiek ochrzczony pozostający w stanie łaski ma potencjał, by cieszyć się chwałą Boga. Oto dlaczego mówi się, że chrzest czyni z osoby nowe stworzenie: „Jeżeli więc ktoś [pozostaje] w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe” (2 Kor 5, 17). Nasz udział w boskiej naturze czyni z nas synów Ojca Wiecznego. Jak Chrystus jest Synem Bożym, tak my stajemy się przybranymi dziećmi, różniącymi się od naturalnego Syna: „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1, 12); „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi”(Rz 8, 14).
To nasze podobieństwo do Boga – albo jego brak – będzie determinować nasz przyszły stan. Matka wie, że jej dziecko jest jej, ponieważ dzieli z nim tę samą naturę; wie także, że dziecko
mieszkające piętro niżej nie jest jej dzieckiem, ponieważ ma ono inne cechy i pochodzenie. Tak samo będzie z Chrystusem w dniu ostatecznym. Zajrzy w głąb naszej duszy, zobaczy podobieństwo do siebie i powie: „Chodź, błogosławiony przez mojego Ojca, ja jestem Naturalnym Synem, a ty przybranym dzieckiem”. Gdy jednak nie dostrzeże podobieństwa, powie: „Nie znam cię” – a to straszna rzecz nie być poznanym przez Boga.
Mistyczne Ciało Chrystusa
Innym skutkiem chrztu jest włączenie w Mistyczne Ciało Chrystusa. Chrzest nie tylko łączy człowieka z Chrystusem – być złączonym z Chrystusem oznacza także być złączonym z Kościołem, ponieważ Kościół to Jego Ciało. Kościół to nie jest organizacja, ale organizm. Jak obrzezanie było włączeniem w duchowe ciało Izraela, tak chrzest jest włączeniem w Ciało Kościoła. Fizyczne ciało składa się z milionów komórek i wszystkie one współdziałają dzięki duszy, która je spaja, dzięki niewidzialnemu umysłowi, który nimi kieruje i dzięki głowie, która je prowadzi. Na tej samej zasadzie wszyscy ochrzczeni są włączeni w Mistyczne Ciało Chrystusa dzięki Duchowi Świętemu, który je ożywia; dzięki niewidzialnej Głowie, Jezusowi, który zarządza całym Organizmem; i dzięki widzialnej głowie, Namiestnikowi Chrystusowemu, który prowadzi Kościół na ziemi.
Boskie cnoty
Innym skutkiem chrztu jest wlanie cnót. Cnota to coś jak stała predyspozycja do czynienia czegoś, zdolność do czynienia czegoś. Są dwa rodzaje zdolności: zdolności wlane, jak umiejętność pływania, którą kaczka ma od chwili narodzin, oraz zdolności nabyte, jak gra na skrzypcach czy umiejętność mówienia w innym języku. Chrzest wlewa w naszą duszę siedem cnót, z których pierwsze trzy są związane z samym Bogiem. To wiara, nadzieja i miłość. Dzięki nim możemy wierzyć w Boga, pokładać w Nim nadzieję i kochać Go. Cztery pozostałe cnoty – zwane moralnymi – związane są ze sposobami zbliżania się do Boga. To roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo. Dzięki właściwemu używaniu rzeczy na chwałę Bożą, dzięki spłacaniu naszego długu wobec Boga, dzięki byciu odważnym świadkiem wiary, kierującym się umiarkowaniem nawet w kwestii dozwolonych życiowych przyjemności, dojdziemy do Boga szybciej.
Dlaczego pojawiają się niewielkie trudności z przekonaniem dzieci o istnieniu Boga i boskości Kościoła? Dar wiary został wlany w ich dusze w chwili chrztu, ta wiara wymaga jednak praktykowania i intelektualnego wzmocnienia. Gdyby ktoś obudził się nagle obdarzony umiejętnością gry na organach, musiałby i tak ćwiczyć, by ten dar zachować. A zatem nawet jeśli dar wiary został w nas wlany, to i tak wymaga praktykowania. W przypadku ludzi dorosłych udzielenie chrztu jest uwarunkowane wiarą kandydata, a wiara zakłada, że człowiek ten otrzymał słowo Boże: „Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli?” (Rz 10, 14). Można by zapytać, dlaczego dorosły, który otrzymał już dar wiary, potrzebuje chrztu. Jeśli został on już usprawiedliwiony przez wiarę, chrzest jest konieczny, by mógł on zostać włączony w sposób widzialny i sakramentalny w Chrystusa w Jego Kościele. Co więcej, dorośli otrzymują przez chrzest jeszcze większą łaskę. W przypadku dzieci cnota jako uzdolnienie staje się działaniem świadomym później. Wiara nie jest tylko wyznaniem doktryny – to oddanie się w pełni naszemu Panu i Zbawcy.
Mieszkanie dla Trójcy Świętej
Kolejny skutek chrztu, ściśle związany z łaską, to zamieszkanie Trójcy Świętej w naszych duszach, z którego wyrasta potrójna więź z Bogiem. Po pierwsze, jest to więź z Bogiem Ojcem. Człowiek ochrzczony może już powiedzieć „Ojcze nasz”. Ze swej natury jesteśmy tylko stworzeniem Bożym, a przez chrzest stajemy się synami: „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»” (Rz 8, 15).
Po drugie, jesteśmy związani z Synem Bożym, który jest „Pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8, 29). Osoba ochrzczona może zatem próbować odtworzyć obraz Chrystusa w swojej duszy. Jak to jest napisane w O naśladowaniu Chrystusa: „Panie Boże, kiedyż złączę się z Tobą, kiedy rozpłynę się w Tobie i zupełnie o sobie zapomnę? Ty we mnie, a ja w Tobie – obyśmy pozostali w tej jedności”.
Po trzecie, jesteśmy też zjednoczeni z Duchem Świętym. W chwili chrztu ksiądz mówi: „Wyjdź, duchu nieczysty, i zrób miejsce dla Ducha Świętego”. Święty Jan pisze: „Poznajemy, że my trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha” (1 J 4, 13). Duch w nas to Duch Poruszyciel, oświecający nasz umysł, wzmacniający naszą wolę, byśmy uświęcali tak siebie, jak i innych. „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5).
Świat podzielony jest zatem na tych „urodzonych raz” i „urodzonych powtórnie”; na synów starego Adama i synów nowego Adama, Chrystusa; na nieodrodzonych i odrodzonych. To jest realna nierówność w świecie. Są ludzie „wyżsi” i ludzie „niżsi”, ale podstawą tego rozróżnienia nie jest kolor skóry, rasa, narodowość ani majątek. Ludzie wyżsi to supermeni, to ludzie Boga; ludzie niżsi to ci, którzy zostali powołani do wyższego stanu, ale dotąd go nie przyjęli. Narodzeni na nowo muszą żyć zgodnie z prawami boskiego życia, dla którego Pan przygotował pozostałe sakramenty.
*fragment pochodzi z książki „Sakramenty” abp Fultona Sheena, wydanej nakładem Wydawnictwa Esprit.