Był dziennikarzem, pracował w telewizji, był współpracownikiem Szymona Hołowni. Co się takiego stało, że wciągnęło go coś zupełnie innego?
- Życie się tak układa, że nigdy nie wiesz, gdzie skończysz. Ja nigdy nie myślałem, że będę robił to, co teraz. Chciałem pracować w Afryce, później wydawało się, że szanse na to są zerowe - mówił Mateusz Gasiński, prezes Fundacji Kasisi i Dobrej Fabryki.
- Szymon Hołownia w trakcie przygotowania książki trafił do Zambii, do sierocińca w Kasisi, prowadzonego przez polskie siostry Służebniczki Starowiejskie. Wrócił z wiadomością, że to niesamowite miejsce, zaczął działać i z własnej kieszeni wspierać Kasisi - opowiadał.
- Zachorowała siostra i trzeba jej było pomóc. (...) Szymon zapytał mnie, czy mogę jutro jechać do Afryki. Powiedziałem, że jak trzeba, to polecę. Dowiozłem leki, siostra żyje do dzisiaj - dodawał.
- Wolimy mówić, że zmieniamy centymetr po centymetrze tego świata na lepsze - zaznaczył.
- Ludzie w Afryce się po prostu cieszą. Spędzają mnóstwo czasu ze sobą. To jest klucz do sukcesu. My często z niedużych problemów potrafimy wygenerować taki poziom stresu, obaw o jutro, które tam w ogóle nie funkcjonuje. Gdyby oni byli na tym poziomie przejmowania się o byle co, to byłoby strasznie pod górkę. Dla nich problemy to 0-1 - życie/śmierć - tłumaczył.
WIĘCEJ: dobrafabryka.pl
Źródło:Karolina Zaremba, Salve TV - Chrześcijańska Telewizja Internetowa Diecezji Warszawsko-Praskiej