Urządzenie jest prostym mechanizmem przypominającym dzwonek rowerowy. Montuje się je na kierownicy. Rowerzysta przesuwa kciukiem górną, ruchomą część z paciorkami, odliczając kolejne modlitwy.
– Mam dużą rodzinę i intensywną pracę, więc czasu jest niewiele. Na modlitwę wykorzystuję czas dojazdu rowerem do pracy. Jechałem kiedyś ścieżką rowerową, odmawiając różaniec. Sznur wkręcił mi się w szprychy, szybko hamowałem. Mało brakowało, a spowodowałbym kraksę. Zacząłem wtedy główkować, jak rozwiązać ten problem – opowiada Franciszek Rakowski, doktor fizyki, inżynier w firmie technologicznej, a po godzinach – twórca różańca rowerowego.
Użytkownicy często pytają o bezpieczeństwo urządzenia. – Nie zachęcamy do używania różańca rowerowego w intensywnym ruchu ulicznym. Różaniec jest modlitwą medytacyjną, którą można swobodnie odmawiać w czasie jazdy rowerem, np. ścieżką rowerową, przez las czy polną drogą – dodaje Rakowski. Jak podkreśla, samo przesuwanie paciorków i powtarzanie w myśli słów modlitwy nie zmniejsza naszej uwagi bardziej niż słuchanie radia w samochodzie.
Jego pierwotnym założeniem było stworzenie prostego narzędzia dla siebie i grona przyjaciół. Szybko jednak okazało się, że dobre dopracowanie mechanizmu wymaga dużo pracy, stworzenia licznych prototypów. Do zespołu dołączył więc projektant Jan Buczek. Wkrótce zapadła decyzja o masowej produkcji na szeroką skalę, a jesienią 2018 rozpoczęły się pierwsze testy różańca rowerowego b-Rose.
Kontakt dla mediów:
Franciszek Rakowski
600 281 985, francis.rakowski@gmail.com