- Jestem przekonany, że sytuacja, w której znaleźliśmy się dzisiaj, posłuży do oczyszczenia Kościoła poznańskiego – zadeklarował abp Stanisław Gądecki w poniedziałek 18 listopada, bezpośrednio po pogrzebie abp. Juliusza Paetza
Abp Paetz został pochowany nie w katedrze, lecz na parafialnym cmentarzu na poznańskiej Starołęce.
A skoro słowa te padły podczas briefingu prasowego tuż po zakończeniu ceremonii pogrzebowej zmarłego 15 listopada abp. Paetza, oznacza to, że metropolita poznański wyraża nadzieję, że zarówno odejście jak i taka właśnie forma pochówku arcybiskupa seniora posłuży do zabliźnienia rany, jaka od 17 lat dzieli Kościół poznański. Przypomnijmy, że formuła pogrzebu abp. Petza była absolutnie wyjątkowa, nie stosowana niemal nigdy w Kościele. Zmarłemu metropolicie – zgodnie z prawem kanonicznym - przysługuje przywilej pochowania w kościele katedralnym. A uroczystości pogrzebowe są nadzwyczaj uroczyste, trwają kilka dni, towarzyszą im mowy podnoszące zasługi zmarłego, uczestniczy w nich duchowieństwo i przedstawiciele zakonów, biskupi z innych diecezji, miejscowe władze oraz licznie zgromadzeni wierni, w tym delegacje działających w diecezji ruchów i stowarzyszeń apostolskich.
Tymczasem uroczystości pogrzebowe śp. abp. Paetza – jak zaznaczono w komunikacie Kurii wydanym już w kilka godzin po śmierci – miały się odbyć się „w formie ściśle prywatnej” w katedrze poznańskiej. I tak się też stało. Daty i godziny pogrzebu publicznie nie ogłoszono. Mszy pogrzebowej 18 listopada o ósmej rano przewodniczył abp Gądecki, ale bez homilii, tylko z jego wprowadzeniem na początku, a wzięli z niej udział miejscowi biskupi, niewielka reprezentacja duchowieństwa, głównie rocznikowi koledzy zmarłego i rodzina. Nie było szerszej reprezentacji wiernych ani też dziennikarzy, gdyż przy wejściu do katedry czuwali ochroniarze. Natychmiast po zakończeniu mszy trumna z doczesnymi szczątkami zmarłego została przewieziona na parafialny cmentarz w poznańskiej Starołęce, gdzie został złożony w rodzinnym grobie. Władze kościelne na cmentarzu reprezentował biskup pomocniczy poznański Szymon Stułkowski. Nie było uroczystych przemówień, tylko modlitwy przewidziane w liturgii pogrzebowej.
Forma pochówku dowodem winy
Taka forma „ściśle prywatnych” uroczystości pogrzebowych, ograniczonych do minimum, oraz brak pochówku arcybiskupa w katedrze, stanowić może dowód, że na zmarłym ciążą poważne i potwierdzone zarzuty. Te, które legły u podstaw dymisji abp. Juliusza Paetza z urzędu metropolity poznańskiego, przyjętej przez Jana Pawła II w marcu 2002 r. Wiemy, że dymisję metropolity poprzedziła wizytacja specjalnej komisji Stolicy Apostolskiej w Poznaniu, z ks. Antonim Stankiewiczem, dziekanem Roty Rzymskiej na czele. Zadaniem komisji było zbadanie wiarygodności zarzutów o molestowanie seksualne kleryków i księży, stawianych wówczas abp. Paetzowi oraz sporządzenie raportu na ten temat. Jednocześnie z przyjęciem dymisji abp. Paetza Stolica Apostolska zakazała mu przewodniczenia publicznych uroczystości liturgicznych, co potwierdził osobiście Jan Paweł II.
Sprawa Paetza przyczyną podziałów
Decyzje te nie rozwiązały jednak problemów jakie zaistniały w Kościele poznańskim na skutek nagannych zachowań abp. Paetza. On sam konsekwentnie twierdził, że jest niewinny i nigdy nie przyznał się publicznie do zarzucanych mu czynów, ani nie przeprosił za nie. Powodowało to narastające podziały na terenie archidiecezji, gdyż jedni dawali wiarę informacjom o nagannych zrachowaniach abp. Paetza, a inni trzymali jego stronę. Dochodzącym do opinii publicznej świadectwom Kościół nigdy nie zaprzeczył, a jednocześnie czyniący ustalenia w tej sprawie nie wycofali się ze swoich oskarżeń.
Stolica Apostolska nie podała publicznie informacji o przyczynach dymisji arcybiskupa Paetza w 2002 r., a tylko ona była kompetentna je udzielić. Nie leżało to natomiast w kompetencjach jego następcy, którym został abp. Stanisław Gądecki.
Sytuację dodatkowo utrudniał fakt, że abp Paetz pojawiał się na niemal wszystkich kościelnych uroczystościach na terenie archidiecezji poznańskiej oraz uroczystościach o charakterze ogólnopolskim. Rodziło to zrozumiałe napięcia i liczne komentarze.
Aby uzdrowić tę sytuację, w 2013 r. – na prośbę abp. Stanisława Gądeckiego - sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Tarcisio Bertone zachęcił abp. Paetza do „życia w odosobnieniu, do przemyśleń i modlitwy”. Decyzję tę powtórzył i upublicznił w 2016 r. nuncjusz apostolski w Polsce abp Celestino Migliore – u progu obchodów 1050-lecia chrztu Polski.
Choć te wszystkie ograniczenia nakładane na abp. Paetza powinny być interpretowane jako dowód jego winy, część wiernych oraz duchowieństwa archidiecezji poznańskiej wciąż w nią nie wierzyła, tym bardziej, że sam zainteresowany aż do momentu śmierci podtrzymywał wersję o swej niewinności. Można było mówić o „niewyleczonej, ropiejącej ranie”, która zatruwała atmosferę lokalnej społeczności kościelnej.
Takie świadectwo dają również sygnatariusze ostatniego apelu do abp. Gądeckiego ws. pochówku abp. Paetza. „Pomimo oczekiwań wiernych i duchowieństwa sprawa pozostała ukrywana, nieustannie zatruwając nasz Kościół, odbierając mu wiarygodność oraz zaufanie, siejąc niepewność i podziały wśród wiernych i duchowieństwa. Dochodzi do dramatycznych sytuacji i sporów wewnątrz wspólnoty Kościoła, pojawia się poczucie braku szczerości i transparentności, które należy powstrzymać” – czytamy w dokumencie.
Wobec śmierci i pogrzebu
Wiadomo było, że szczególnego przemyślenia i przygotowania właściwej strategii wymagał zbliżający się nieuchronnie moment śmierci arcybiskupa seniora, a przede wszystkim przygotowanie uroczystości pogrzebowych. Wydaje się, że archidiecezja poznańska była na to przygotowana, o czym świadczy wydanie komunikatu 15 listopada – zaledwie w kilka godzin po śmierci abp. Paetza - informującego, że pogrzeb będzie mieć charakter „ściśle prywatny”. Osobny akapit dotyczył miejsca pochówku zmarłego, o którym jednak nie ma precyzyjnej informacji, ale które miało być ustalone „na drodze konsultacji ze Stolicą Apostolską i Nuncjaturą Apostolską w Polsce oraz z rodziną zmarłego”. Wiadomo, że konsultacji na tak wysokim szczeblu a równocześnie z rodziną nie da się dokonać natychmiast, a zatem decyzje te prawdopodobnie zapadły wcześniej.
A skoro nie ma tam mowy o katedrze jako o miejscu pochówku, a jest mowa o miejscu ustalonym w wyniku konsultacji ze Stolicą Apostolską i rodziną zmarłego, można było się domyślać, że chodzi o pochowanie zmarłego gdzie indziej. Sprawa nie była jednak jasna i dopuszczała interpretację, że zmarły metropolita będzie pochowany w katedrze.
Przywołany w komunikacie archidiecezji poznańskiej kan. 1242 Kodeksu Prawa Kanonicznego stanowi, że „w kościołach nie wolno grzebać zmarłych, chyba że chodzi o Biskupa Rzymskiego, kardynałów lub biskupów diecezjalnych, również emerytowanych, którzy powinni być chowani we własnym kościele”.
Ks. prof. Piotr Majer, kierownik Katedry Prawa o Kościelnej Misji Nauczania i Uświęcania na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II, komentując dla KAI ten kanon, przypomina, że możliwość pochówku biskupa w kościele katedralnym stanowi jeden z wyjątków od zawartego w nim generalnego zakazu grzebania ciał w kościołach. A tradycyjnie pochówki kardynałów, biskupów diecezjalnych i zrównanych z nimi duchownych są nazywane przez komentatorów „sepolture privilegiate”, a więc traktowane są jako przywilej.
- Choć czysto językowa interpretacja kanonu wskazywałaby, że istnieje obowiązek pochówku biskupa w kościele katedralnym (in propria ecclesia sepeliendis), nie jest to nakaz bezwzględny. W innych dokumentach kościelnych dopuszcza się bowiem możliwość pochowania biskupa diecezjalnego (lub emerytowanego biskupa diecezjalnego) gdzie indziej, zgodnie z jego własnym życzeniem wyrażonym za życia (np. w testamencie) lub ze względu na inne okoliczności (np. decyzję Stolicy Apostolskiej) – wyjaśnia ks. prof. Majer. Dodaje, że biskup, który zrzekł się danej stolicy, winien być pogrzebany w kościele katedralnym swojej ostatniej diecezji, chyba że sam postanowi inaczej. Wyjaśnia, że także do biskupów ma zastosowanie przepis kan. 1180 § 2: każdemu wolno wybrać cmentarz pogrzebania, jeżeli tylko nie zabrania tego prawo.
Tak więc prawo kościelne nie zobowiązuje do pochówku biskupa diecezjalnego w jego katedrze, ale na skutek innych przyczyn, np. testamentu zmarłego bądź w drodze konsultacji ze Stolicą Apostolską może to zostać zmienione.
I z tego prawa skorzystał abp. Gądecki podejmując decyzję, że miejscem pochówku zmarłego abp. Paetza będzie jego rodzinny cmentarz parafialny w Poznaniu na Starołęce. W ten sposób pozbawił go specjalnego przywileju, na który mogą liczyć biskupi diecezjalni. Jedyną podstawą takiej decyzji – oprócz testamentu zmarłego, którego nie znamy – mógł być fakt zarzutów, ciążących na zmarłym. Pierwsze, ale nie potwierdzone oficjalnie, informacje o tym, że abp Paetz ma być pochowany na cmentarzu parafialnym, KAI uzyskała już w dniu śmierci arcybiskupa, w piątek rano.
Jednak niestety wydany w tym samym dniu komunikat archidiecezji poznańskiej nie stawiał „kropki nad i” co do miejsca pochówku - i było to poważnym błędem. Stąd wielu komentatorów, sięgając do kanonu 1242 KPK uznało, że tym miejscem ma być poznańska katedra. Przekonanie to nie zostało publicznie zdementowane aż do momentu pogrzebu. Jeszcze w niedzielę późnym wieczorem w Radio Poznań ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika katolickiego”, wyrażał przekonanie o pochowaniu abp. Paetza w katedrze oraz uzasadniał wybór katedralnych krypt jako miejsca odpowiedniego.
Nic dziwnego, że sprawa ta wywołała niepokój i zgorszenie wśród tych, którzy uważali, że śp. arcybiskup w żadnym wypadku nie powinien spocząć w kryptach katedry – tuż obok polskich władców i prymasów. Taka była geneza apelu podpisanego przez duchownych, przedstawicieli poznańskiej inteligencji, naukowców, ludzi biznesu, dziennikarzy, a nawet niektórych członków Rady Społecznej metropolity poznańskiego. Został on wręczony poznańskim biskupom w niedzielę 17 listopada po południu. Sygnatariusze prosili, by miejscem pochówku abp. seniora Juliusza Paetza nie była katedra. Wyjaśniali, że gdyby zmarły został pochowany w katedrze, odebrane to zostałoby jako jego „rehabilitacja i uniewinnienie”. Postulowali również publiczne zakomunikowanie rozwiązania, jakie w sprawie zmarłego podjęła Stolica Apostolska doprowadzając do jego dymisji z urzędu metropolity poznańskiego w 2002 r.
W niedzielę po południu pojawiły się w mediach społecznościowych nieoficjalne informacje, że ceremonia pogrzebowa odbędzie się w katedrze w poniedziałek 18 listopada o 8 rano. Tak się też stało. Zaraz po mszy trumnę przewieziono na cmentarz parafii św. Antoniego na poznańskiej Starołęce. Ciało abp. Paetza spoczęło w rodzinnym grobie.
Abp. Stanisław Gądecki o godz. 10. zwołał krótki briefing prasowy, podczas którego oficjalnie poinformował, że rano miała miejsce Msza św. pogrzebowa w katedrze poznańskiej, a „miejscem pochówku abp. seniora będzie cmentarz parafialny rodziny zmarłego na poznańskiej Starołęce”. Ponadto, w „trosce o jedność Kościoła” prosił wszystkich wiernych o to, aby „strzegli samych siebie i byli bez grzechu”.
Oświadczenie to zostało także przekazane na piśmie i zawierało również krótką informację o dymisji abp. Paetza w 2002 r. oraz zakazów nakładanych nań odnoście publicznych wystąpień.
Na zakończenie abp Gądecki wyraził przekonanie, że „sytuacja w której znaleźliśmy się dzisiaj, posłuży do oczyszczenia Kościoła poznańskiego”.
Warunki oczyszczenia
Co zatem warto zrobić, aby „oczyszczenie” mogło się dokonać? Zasadniczą sprawą we wszystkich sytuacjach kryzysowych jakie przezywa Kościół, jest jasność przekazu i dążenie do ujawnienia prawdy. Samo pozbawienie zmarłego metropolity prawa do pochówku w katedrze, dla szerokiej publiczności nie będzie wystarczającym potwierdzeniem jego winy, tym bardziej w sytuacji gdy większość mediów interpretuje tę decyzję jako podjętą na skutek nacisku ze strony sygnatariuszy apelu.
Wydaje się, że pierwszym warunkiem czyszczenia winno być oficjalne i publiczne zakomunikowanie czy abp Paetz faktycznie był winny i na czym konkretnie polegały jego przewinienia, prowadzące do dymisji z urzędu w 2002 r. jak również późniejszych zakazów udziału w publicznych ceremoniach i zachęty do życia w odosobnieniu. Tylko w ten sposób mogą zostać przecięte istniejące spekulacje.
- W tak publicznej sprawie potrzebna jest „publiczna spowiedź”. Nazwę to ogólnie „pokutą” – mówi w rozmowie z KAI ks. Daniel Wachowiak, proboszcz parafii pw. NMP Wniebowziętej w Piłce, który jest jednym z sygnatariuszy apelu do abp. Gądeckiego w sprawie pochówku abp. Paetza. Duchowny dodaje, że zawsze warunkiem pokuty jest najpierw wyznanie prawdy i dopiero wtedy „podzielony Kościół poznański można pojednać”. A jest to możliwe – jak podkreśla - tylko przez publiczne i oficjalne ukazanie faktów dotyczących sprawy zmarłego abp. Paetza. „A po wyznaniu win, mieć miejsce winno przeproszenie i zadośćuczynienie. Jest to proces niełatwy, ale potrzebny, aby Bóg mógł błogosławić archidiecezji” - wyjaśnia.
Podobnie rzecz ujmuje ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego” (tygodnika archidiecezji poznańskiej), który jest zdania, że „oczyszczenie wymaga kryterium prawdy jako podstawowej zasady w zakresie działania instytucji kościelnych i ich komunikacji ze społeczeństwem”. Dlatego właśnie „opinia publiczna ma prawo poznać powód, dla którego Watykan przyjął rezygnację abp. Juliusza Paetza ze stanowiska metropolity poznańskiego”.
Podkreśla przy tym, że „prawda nie może być jednak oddzielona od miłości, czyli od szacunku i ochrony dobrego imienia wszystkich zaangażowanych osób”. Dlatego – jak podkreśla - opinia publiczna nie musi zostać poinformowana o wszystkich faktach związanych ze sprawą zmarłego abp. Juliusza Paetza, bowiem niektóre z nich mogą naruszać dobre imię osób poszkodowanych.
Kolejnym elementem oczyszczenia, a zarazem pojednania jest zawsze słowo „przepraszam”. A skoro przez 17 lat od postawienia mu zarzutów abp Paetz nikogo publicznie nie przeprosił, jego odejście umożliwia dokonanie tego przez Kościół poznański. Taką formułę przeprosin – za grzechy i przewinienia zaistniałe we wspólnocie Kościoła – wypowiedział św. Jan Paweł II w okresie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Podobnie w tym samym roku postąpił Prymas Polski, kard. Józef Glemp.
Ks. Tykfer dodaje ponadto, że „opinia publiczna ma też prawo usłyszeć słowo „przepraszam” ze strony tych, którzy w tamtym czasie mieli wystarczającą wiedzę na temat niewłaściwych działań abp. Juliusza Paetza, ale publicznie lub przed władzą kościelną zaświadczali o całkowitej jego niewinności lub wywierali nacisk na innych, aby taką opinię potwierdzili”.
Tym bardziej wydaje się to uzasadnione, że obecnie, także w Polsce, pomoc ofiarom staje się jednym z priorytetów działania Kościoła. Dowodem jest powołanie przez Konferencję Episkopatu Polski Fundacji Świętego Józefa, która będzie ośrodkiem solidarności i różnorodnej pomocy ofiarom seksualnego molestowania jakie miało miejsce na terenie kościelnym. Choć działania fundacji dotyczyć będą osób, które zostały skrzywdzone jako małoletnie bądź bezradne, to - poprzez szerszą analogię – wobec ofiar abp. Paetza można pójść w tym właśnie kierunku.