W dniu wczorajszym na portalach internetowych pojawiły się nagłówki, mówiące o tym, że Franciszek popiera związki homoseksualne. Odnosiły się one do słów, które wypowiedział w filmie dokumentalnym „Francesco” w reżyserii Evgena Afinnevsky’ego.
Co naprawdę powiedział Papież? Według KAI, poprawne tłumaczenie słów, wypowiedzianych przez Franciszka brzmi: „Osoby homoseksualne mają prawo do bycia w rodzinie; są dziećmi Boga; mają prawo do rodziny. Nikogo nie można wyrzucić z rodziny, ani sprawić, by jego życie było z tego powodu niemożliwe. To, co musimy stworzyć, to prawo do wspólnego pożycia. One mają prawo do tego, by być prawnie chronionymi”.
Krótka wypowiedź Papieża może budzić wątpliwości, trudno jednak uważać ją za zmianę nauczania Kościoła, bo to nie jest formułowane poprzez przypadkowe wypowiedzi, nie rodzi się drogą analizy „casusów”, ale oparte jest na niezmiennej podstawie, którą jest Boże Objawienie zawarte w Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła, nad integralnością której czuwa Urząd Nauczycielski Kościoła. Mówi o tym wyraźnie soborowa Konstytucja o Objawieniu Bożym (nn. 7-10). Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium w numerze 25 podkreśla też jedność nauczania Kościoła. Pojedyncze wypowiedzi nie tworzą nowego nauczania. Istotny jest „charakter dokumentów, częste podawanie tej samej nauki” i jej zgodność z dotychczasowym nauczaniem Kościoła. Zasada ciągłości jest tu fundamentalna.
Kościół nie może popierać
W tym kontekście warto przypomnieć odpowiedź, której udzieliła Kongregacja Nauki Wiary w formie oficjalnego dokumentu, zatytułowanego „Uwagi dotyczące odpowiedzi na propozycje ustaw o niedyskryminacji osób homoseksualnych” [https://www.vatican.va/roman_curia/congregations/cfaith/documents/rc_con_cfaith_doc_19920724_homosexual-persons_pl.html]. Dokument ten zwraca z jednej strony uwagę na konieczność unikania dyskryminacji osób o takich skłonnościach i potępia wszelkie akty przemocy oraz krzywdzące wypowiedzi (dosłownie: „złośliwe określenia”), mające na celu odbieranie godności osobowej homoseksualistów. Z drugiej jednak strony podkreśla, że moralna ocena współżycia homoseksualnego pozostaje niezmienna. Stanowi ono poważny nieład moralny i nie może zostać zaakceptowane przez Kościół. Co więcej, odnosząc się do prób prawnego usankcjonowania związków homoseksualnych, Kongregacja stwierdza, że Kościół nie może popierać tego rodzaju rozwiązań, jako godzących w dobro małżeństwa i rodziny: „w sprawach dotyczących dobra wspólnego Kościół nie może aprobować ani przyjmować obojętnie ustaw godzących w to dobro, nawet jeśli nie obowiązują one organizacji i instytucji kościelnych. Kościół ma obowiązek umacniać życie rodzinne i moralność całego społeczeństwa na fundamencie podstawowych wartości moralnych”.
Nie stwarzać pozorów
We wcześniejszym dokumencie Kongregacji z 1975 r. Deklaracja o niektórych zagadnieniach etyki seksualnej mowa jest o rozróżnieniu między predyspozycją lub skłonnością homoseksualną a czynami homoseksualnymi. O ile same skłonności nie podlegają ocenie moralnej, czyny – tak, ponieważ są „wewnętrznie nieuporządkowane” i „nie mogą w żadnym wypadku być zaaprobowane”. Chociaż szczególna skłonność osoby homoseksualnej „sama w sobie nie jest grzechem, stanowi jednak słabszą bądź silniejszą skłonność do postępowania złego z moralnego punktu widzenia.” W tym kontekście należy rozumieć sprzeciw Kościoła wobec przyznawania osobom o skłonnościach homoseksualnych prawa do tworzenia związków, nawet o charakterze wyłącznie cywilnym. Chodzi o to, aby nie tworzyć pozorów, że takie związki mają charakter równorzędny, czy nawet choćby analogiczny do związku małżeńskiego między mężczyzną a kobietą. O „nieuporządkowanej naturze” czynów homoseksualnych jasno mówi też Katechizm Kościoła Katolickiego (nn. 2357-2359), podkreślając, że „osoby takie nie wybierają swojej kondycji seksualnej”, jednak „są wezwane do czystości” – a nie do trwania w związkach skłaniających ich do grzesznego współżycia.
Wypaczenie prawdy
Warto również wspomnieć o wydanym w zeszłym roku opracowaniu Papieskiej Komisji Biblijnej „Czym jest człowiek”, w którym cały podrozdział poświęcony jest problematyce homoseksualizmu (ss. 148-156 w wydaniu polskim). Liberalni komentatorzy chcieliby w tym dokumencie dostrzegać zmianę tradycyjnego katolickiego nauczania i między wierszami próbują doczytywać się sformułowań, których brak w dokumencie. Tymczasem tekst mówi jasno, że „dla chrześcijan praktykowanie homoseksualizmu jest poważnym przewinieniem”. Na podstawie pierwszego rozdziału Listu do Rzymian ukazuje, jak zepsuta relacja z Bogiem prowadzi do błędnego rozeznania moralnego, z którego wynikają konsekwencje w porządku antropologicznym, „przede wszystkim wypaczenia natury seksualnej”. To, co jest jasne dla chrześcijan, dla niewierzących może nie być oczywiste, ponieważ ich myślenie zakłócone jest przez brak odniesienia do Boga, który jest Stwórcą natury. Fakt „przemienienia prawdy Bożej w kłamstwo (Rz 1,25) przedstawia się jako coś, co powoduje zmianę w relacjach seksualnych, przez co taki związek nazywa się «przeciwnym naturze»”. „Człowiek powinien zatem widzieć w seksualności, która nie uznaje już «naturalnych» różnic, symptom swego wypaczenia prawdy”. Doszukiwanie się w tych słowach pochwały związków homoseksualnych wymaga doprawdy niezwykłych wybiegów interpretacyjnych!
O co chodzi
Jeśli chodzi o porządek prawny, konkretne rozwiązania nie zawsze łatwe są do określenia w praktyce, tak aby nikogo nie dyskryminować ani nie faworyzować. Na przykład, prawo do informacji o stanie zdrowia osoby niespokrewnionej znajdującej się w szpitalu, prawo do wspólnego zamieszkania czy prawo do dziedziczenia może być przyznane każdemu obywatelowi na zasadach ogólnych, bez odwoływania się do jego preferencji seksualnych. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby dwie osoby zamieszkujące we wspólnym gospodarstwie domowym (na przykład – dwie samotne starsze panie) miały prawo razem korzystać z lokalu, uzyskiwać informacje o stanie zdrowia drugiej osoby czy mieć prawo dziedziczenia nieruchomości w przypadku śmierci jednej z nich. Nie o to jednak chodzi aktywistom homoseksualnym – domagają się oni uznania swoich preferencji seksualnych za równoważne heteroseksualnym i potwierdzenia tego w porządku prawnym, poprzez prawo do zawierania związków cywilnych i do adopcji dzieci. Tego Kościół z całą pewnością nie może zaakceptować.