Jak przypomina KAI - Kościół ze względu na swoje zadanie i kompetencje w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną i nie łączy się z żadnym systemem politycznym – przypomina konstytucja „Gaudium et spes” Soboru Watykańskiego II.
Kościół dystansuje się więc od bezpośredniego udziału w polityce, formułuje także kategoryczne "nie" dla uprawiania polityki przez duchownych, nawet jeśli niektórzy z nich tej zasady nie przestrzegają. Kościół pozostawia sobie natomiast prawo do etycznej oceny polityki, apelując przy tym o czynne zaangażowanie w życie publiczne katolików świeckich.
Zgodnie z prawem kościelnym ambona jest miejscem głoszenia Ewangelii i przekazywania nauczania Kościoła katolickiego. „Ambona nie może służyć do żadnych innych celów niż głoszenie Słowa Bożego, przekazywanie nadziei i nauczania Kościoła katolickiego” – przypomniał 21 czerwca rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Andrianik, po wystąpieniu min. Jadwigi Emilewicz w jasnogórskiej kaplicy podczas pielgrzymki przedsiębiorców.
Rzecznik Episkopatu zaznaczył, że „katolicy, oczywiście tak jak inni obywatele, mają prawo do czynnego zaangażowania w politykę dla dobra wspólnego, ale kościoły nie są miejscami, w których mogą być podejmowane działania z tym związane”.
Podkreślił również, że Kościół nie może angażować się w żadną z kampanii wyborczą, gdyż nie jest to jego rolą. „Jeżeli w jakimś miejscu, w kościele lub budynku parafialnym, pojawia się przypadek agitacji wyborczej, należy uznać to za naganne i niezgodne z misją Kościoła, którą jest głoszenie Ewangelii każdemu człowiekowi, niezależnie od poglądów politycznych. Świątynie nie są miejscami do uprawiania polityki, ale – jak podkreślał Jezus Chrystus – są domami modlitwy” – dodał.
Przypomnijmy, że zgodnie ze swoim nauczaniem odzwierciedlonym w wielu dokumentach, Kościół zdecydowanie dystansuje się od bezpośredniego udziału w polityce. Formułuje także kategoryczne "nie" dla uprawiania polityki przez duchownych, choć ci, kiedy wydaje im się, że przysłużą się w ten sposób „dobrej sprawie”, nierzadko tej zasady nie przestrzegają. Natomiast jako autorytet w sferze moralnej Kościół pozostawia sobie prawo do etycznej oceny polityki i działań polityków, apelując przy tym o czynne zaangażowanie w życie publiczne, w tym i polityczne katolików świeckich.
Kościół mówi metapolitycznie
W jednej z kluczowych swych homilii, wygłoszonej 11 listopada 2019 roku z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki wyjaśnił wyraźnie, że „Kościół ma obowiązek przemawiać z pozycji metapolitycznych, przypominając o normach, zasadach i wartościach etycznych, jakimi powinien kierować się rząd podejmując decyzje w tej dziedzinie”.
Wielokrotnie mówił o tym św. Jan Paweł II, zwracając uwagę, że Kościół powinien pełnić rolę sumienia demokracji. W przemówieniu do polskiego Parlamentu z 11 czerwca 1999 r. podkreślał konieczność istnienia aksjologicznych fundamentów systemu demokratycznego, ostrzegając, że demokracja pozbawiona jasnego systemu wartości, z łatwością może się przekształcić w taką czy inną formę totalitaryzmu. Zarazem Jana Paweł II wielokrotnie ostrzegał przez bezpośrednim włączaniem się Kościoła w politykę, poprzez popieranie tego czy innego ugrupowania.
Przypomnijmy, że w ślad za nauczaniem Soboru Watykańskiego II Kościół wycofał się z bezpośredniego udziału w życiu politycznym, choć w poprzednich epokach rola ta była wyraźna. W systemie demokratycznym Kościół rezerwuje sobie natomiast rolę „metapolityczną” - jako nauczyciel uniwersalnych zasad etyczno-moralnych, odnoszących się także do publicznego czy politycznego wymiaru życia.
Uniwersalizm nauczania
Kościół formułuje katalog fundamentalnych zasad, które także w sferze polityki. Jednak w imię swego uniwersalnego powołania nie wiąże się z żadną partią polityczną, ani nie udziela im bezpośredniego poparcia, udział w nich pozostawiając wiernym świeckim, z poszanowaniem kryteriów wynikających z zasad moralności chrześcijańskiej i społecznej nauki Kościoła.
Z kolei - co wskazuje na inny, jakże ważny wymiar misji Kościoła - w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium” jest mowa o tym, że Kościół jest niejako "sakramentem budowania jedności z Bogiem i ludzi między sobą". Zadanie to Sobór stawia to jako jeden z naczelnych celów aktywności chrześcijan we współczesnym świecie. Dlatego wszelka polityka prowadzona po katolicku i przez katolików musi mieć na względzie troskę o „dobro wspólne” całego społeczeństwa, przekraczając w ten sposób różnorodne partykularyzmy, wzajemne mury niechęci, antagonizmy i podziały.
W "Kompendium nauki społecznej Kościoła", opracowanym przez Papieską Radę Iustitia et Pax", czytamy, że "trudno znaleźć jedną pozycję czy opcję polityczną, która byłaby w pełni zgodna z wymogami wiary chrześcijańskiej. Twierdzenie, że jakaś partia lub ugrupowanie polityczne w pełni odpowiadają wymogom wiary i życia chrześcijańskiego powoduje nieporozumienia".
Jeśli chodzi o udział Kościoła w polityce, to konieczne jest rozróżnienie pomiędzy rolą w tej dziedzinie Kościoła hierarchicznego, a misją wiernych świeckich. Podstawowym zadaniem hierarchii jest budowanie wspólnoty sakramentalnej i nauczanie w formie przekazu wiary i moralności. Misja ta ma charakter uniwersalny (skierowany do wszystkich) a zatem ponadpolityczny. Dlatego w nauczaniu społecznym Kościoła, rozwiniętym i zaktualizowanym przez Sobór Watykański II jest wyraźna mowa o "autonomii i niezależności" sfery kościelnej i politycznej. "Wspólnota polityczna i Kościół są, każde na własnym terenie, od siebie niezależne i autonomiczne" - stwierdza Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym "Gaudium et spes".
Ta zasada leży u podstaw relacji pomiędzy Kościołem katolickim a sferą polityczną, w tym i państwami. Została ona zapisana w licznych umowach konkordatowych oraz prawodawstwie poszczególnych państw, m.in. w konkordacie z Rzecząpospolitą Polską oraz w naszej konstytucji. Autonomia tych sfer - w rozumieniu Kościoła - nie powinna oznaczać ich radykalnej separacji, gdyż zarówno celem państwa jak i Kościoła jest służba wobec tej samej społeczności: wiernych i obywateli. Stąd możliwa jest współpraca państwa i Kościoła, jeśli jej celem jest dobro wspólne danego kraju i jego obywateli. W takim wypadku współpraca ta winna mieć charakter partnerski, gdyż ani państwo nie może być podporządkowane Kościołowi, ani Kościół państwu. Wspomniana już Konstytucja soborowa mówi o tym wyraźnie: "Kościół (...) ze względu na swoje zadanie i kompetencje w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną i nie łączy się z żadnym systemem politycznym" (Gaudium et spes, 76).
Dlatego hierarchia Kościoła i duchowieństwo katolickie nie angażuje się w bezpośrednią działalność polityczną. Duchowni w trosce o uniwersalizm misji Kościoła – choć gwarantują im to prawa obywatelskie - nie kandydują do władz świeckich i nie piastują żadnych urzędów państwowych czy samorządowych. Kościół nie tworzy też partii wyznaniowych – a świeckim pozwala się angażować w różnych nurtach politycznych, zgodnie z ich sumieniem. Wyjątkiem są partie o skrajnym charakterze, których programy pozostają w ewidentnej sprzeczności z zasadami nauczania Kościoła, bądź godzą w dobro osoby ludzkiej. Dlatego tak wiele Kościół mówi o potrzebie prawego i dobrze uformowanego sumienia, jakim cechować się winni katolicy angażujący się w działalność publiczną.
Podsumowując należy podkreślić, że nauczanie społeczne Kościoła wyraźnie wskazuje, że rolą Kościoła nie jest włączanie się, poprzez udzielanie swego autorytetu, żadnym nurtom partykularnym (partiom politycznym), lecz troska o dobro wspólne i budowanie jedności w podzielonym świecie. "Nikomu więc nie wolno zawłaszczać autorytetu Kościoła wyłącznie na rzecz własnego rozwiązania" - stwierdza soborowa Konstytucja "Gaudium et spes".
Przypomniał to także abp Stanisław Gądecki w opublikowanym 9 września 2015 r. "Apelu Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski do partii politycznych". Stwierdza w nim w ślad za Kompendium KNS, że „Trudno znaleźć jedną pozycję czy opcję polityczną, która byłaby w pełni zgodna z wymogami wiary chrześcijańskiej”.
„Chrześcijanin nie może znaleźć partii w pełni odpowiadającej wymaganiom etycznym zrodzonym z wiary i przynależności do Kościoła. Jego przynależność do jakiegoś ugrupowania politycznego nie powinna być nigdy ideologiczna, ale zawsze krytyczna, aby partia i jej program polityczny znajdowały zachętę do podejmowania takich form działania, które w coraz większym stopniu przyczyniałyby się do realizacji dobra wspólnego, włącznie z duchowym celem człowieka” - wyjaśnia przewodniczący polskiego Episkopatu w cytowanym dokumencie, dodając, że „w żadnym przypadku nikomu nie wolno zawłaszczać autorytetu Kościoła wyłącznie na rzecz własnego rozwiązania”.
Na marginesie warto zaznaczyć, że szczególny czas próby następuje dla Kościoła, kiedy do władzy pretendują lub ją sprawują partie polityczne, których programy wydają się bliskie wartościom chrześcijańskim, a ponadto ich politycy usilnie zabiegają o poparcie za strony Kościoła. Wydaje się wtedy, że gdyby Kościół poparł swym autorytetem tych polityków, można by marzyć, że życie publiczne wreszcie budowane będzie na fundamencie tych wartości, a ponadto dadzą one należyty odpór nurtom ideologicznym sprzecznym z chrześcijaństwem. W takiej jednak sytuacji Kościół zatraciłby uniwersalizm swej misji, która musi być zawsze adresowana do wszystkich, niezależnie od ich politycznych poglądów. Opowiedzenie się przez Kościół po stronie jednego nurtu politycznego, wywołałoby ponadto poczucie „braku miejsca” w Kościele tych, który dokonują innych wyborów. A na to Kościół nie może sobie pozwolić. Myśleć musi w długiej perspektywie, gdyż określone formacje na scenie politycznej przeminą, a uniwersalna misja Kościoła - zapraszająca wszystkich na drogę zbawienia - trwać będzie i nie może zostać zachwiana przez takie czy inne sympatie polityczne.
Dlatego podczas wszystkich kampanii wyborczych jakie miały miejsce w Polsce po upadku komunizmu, Kościół nigdy nie udzielał poparcia żadnej partii czy kandydatowi na urząd prezydenta. W przedwyborczych komunikatach apelował o udział w wyborach, gdyż są one aktem obywatelskiej odpowiedzialności za państwo, formułował też katalog podstawowych wartości, jakimi katolicy kierować winni się zawsze, nie wyłączając demokratycznego wyboru swych przedstawicieli. Wśród tych wartości przypominał m. in o szacunku dla życia ludzkiego od momentu poczęcia do śmierci czy o rodzinie jako związku mężczyzny i kobiety. Na pierwszym wysuwał zawsze kryterium dobra wspólnego całej ojczyzny, a nie takiej czy innej partii.
O tym jednak na kogo oddać głos, katolik winien decydować we własnym sumieniu.
Marcin Przeciszewski / Warszawa