Wirus niszczący relacje

W dobie pandemii jeszcze więcej słyszy się o kryzysie małżeństwa i rodziny. Pracownicy sądów mówią, że sprawy rozwodowe osiągają rekordową liczbę. Czy to na pewno efekt COVID-19, czy może inny wirus już dawno zaatakował ludzkie serca?

Nagle trzeba było zostać w domu. Jedni cieszyli się z faktu, że będą mogli spędzić więcej czasu z żoną, mężem, dziećmi. Inni odkryli, że nie mają o czym rozmawiać. Do tej pory każdy był zajęty swoimi sprawami, nie było czasu na dialog. A teraz? Teraz widać efekt. Każda próba rozmowy, kończy się u nich kłótnią, dlaczego? Czy to efekt kwarantanny? Raczej nie. Ci pierwsi nauczyli się dialogu o wiele wcześniej i zawsze dbali o czas dla siebie. Ci drudzy już dawno musieli wpuścić do swego życia rodzinnego, wirusa obojętności i oddalenia. I ten wirus konsekwentnie robił swoje. Po cichu. Czy pandemia, czy nie, i tak dokonałby próby zniszczenia. Skąd się wziął?

Zarażone serca

To nie tak, że ludzie nie mają o czym rozmawiać. Ludzie nie mają czasu na rozmowę. A brak dialogu rodzi oddalenie. Jak być szczęśliwym razem, bez względu na okoliczności? Trzeba znaleźć na to czas! Może jeszcze nie wszystko stracone? Może nie warto tak szybko rezygnować z siebie, ale nauczyć się bycia ze sobą? W tym czasie pandemii możemy nauczyć się, jak być razem przeciwko przeciwnościom. Może warto tak na to spojrzeć, zamiast być przeciwnościami dla siebie nawzajem. To być może najlepszy moment dla małżeństw, które zmierzały donikąd, na to, aby przeorganizowały swoje wspólne życie. Od czego zacząć? Od pytania o hierarchię wartości. Podczas zawierania sakramentu małżeństwa, Bóg był zapraszany na pierwsze miejsce. Gdzie jest teraz? Wiele małżeństw nie modli się razem. Nie zaprasza Tego, który jest źródłem miłości do swoich trudnych spraw. Trzeba więc zacząć od spowiedzi, aby uzdrowić zarażone serce i pojednać się z żoną, mężem. Czasem to ciężkie, ale z Bogiem wszystko jest możliwe.

Potrzeba przykładu

Warto znaleźć patronów dla swojego związku małżeńskiego. Może to być Święta Rodzina, a mogą to być święci małżonkowie Zelia i Ludwik Martin. Oni także, jak każde małżeństwo, mieli chwile radości i trudności. Przeżywali duchowe walki, ale trzymali się mocno Jezusa. To był ich ratunek. Pokazali, że wiara ocala. Daje siłę do walki. Dziś ludzie bardzo szybko się poddają. Nie wyszło? Boli, ale idą dalej. A gdyby zaprosili do tej walki Pana Boga, to mogliby odnieść zwycięstwo. Tak, jak robili to rodzice św. Teresy. Sama Tereska w swoich rękopisach autobiograficznych wspomina życie rodzinne z ogromną radością. Pisze o miłości rodziców, o wspólnych wieczorach w niedzielę, o grze w warcaby, śpiewie ojca, wspólnej modlitwie… Jej wspomnienia pokazują, że wszyscy spędzali razem czas. Jakże to potrzebne dzisiejszym rodzinom: wspólne spędzanie czasu. Czasu w Bożej obecności.

Prawdę o tym, jak ważna jest Boża obecność, podkreślają słowa ks. Caffarela: „Świętość Chrystusa musi być obecna dzisiaj we wszystkich sektorach modernistycznego życia. Nasz świat potrzebuje świeckich świętych”. Tak, świat potrzebuje dziś odnowy. Świat potrzebuje świętych związków małżeńskich, gdy życie rodzinne jest atakowane niemal z każdej strony. Świat potrzebuje świadectwa wiernych, kochających się małżonków. Są wirusy, który niszczą ciało, ale o wiele gorsze są wirusy niszczące ducha. Nie pozwólmy na to, aby jakikolwiek wirus zabił w nas miłość.

« 1 »

reklama

reklama

reklama