Dwa dni temu Stolica Apostolska upubliczniła raport na temat byłego arcybiskupa Waszyngtonu kard. McCarricka. Redaktorom dokumentu przyświecał cel, by odpowiedzieć na pytanie, jak to się stało, że amerykański hierarcha, mimo że prowadził podwójne życie, jako „homosexual predator” oraz pedofil, zdołał zrobić tak zawrotną karierę w Kościele.
Lewicowo-liberalna narracja
Jeszcze tego samego dnia, zanim ktokolwiek zdołał przeczytać watykański raport, media lewicowo-liberalne w Polsce narzuciły narrację na jego temat, obarczając Jana Pawła II odpowiedzialnością za tuszowanie pedofilii w Kościele.
Na portalu Onet były jezuita Stanisław Obirek zawyrokował: „Wina Jana Pawła II w tuszowaniu pedofilii jest niewątpliwa; ten raport to ostateczny cios. (…) Nie ma już możliwości, by nadal podważać tezę o uczestnictwie papieża Jana Pawła II w procederze tuszowania pedofilii w Kościele. (…) Raport dotyczący byłego amerykańskiego kardynała Theodore’a McCarricka ostatecznie potwierdza jego winę”.
Tego typu opinii pojawiło się więcej, jednak nie znajdują one potwierdzenia w 447-stronicowym raporcie sygnowanym przez sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Pietro Parolina.
Brak negatywnych sygnałów
Dokument potwierdza, że informacje o niemoralnym postępowaniu McCarricka przez długie lata nie docierały do Watykanu. Tak pisze o tym prezentujący dokument Andrea Tornielli, dyrektor programowy mediów watykańskich:
„Z Raportu wynika, że zarówno w momencie pierwszego kandydowania na urząd biskupa (1977), jak i w momencie nominacji w Matuchen (1981), a następnie w Newark (1986), żadna z osób konsultowanych, aby uzyskać informacje, nie formułowała jakichkolwiek negatywnych opinii na temat postawy moralnej Theodore’a McCarricka. Pierwsze nieformalne «weryfikacje« na temat niektórych oskarżeń dotyczących wtedy arcybiskupa Newarku w relacji do kleryków i kapłanów jego diecezji pojawiły się w połowie lat dziewięćdziesiątych, najpierw w kontekście podróży Jana Pawła II do tego amerykańskiego miasta. Wyszły one od kardynała, arcybiskupa Nowego Jorku, Johna O’Connora, który zasięgał informacji od innych biskupów amerykańskich i następnie stwierdził, że nie stanowiły one «przeszkód« w wizycie papieskiej, w mieście, którego pasterzem był wówczas McCarrick”.
W raporcie czytamy m.in.: „Większość informatorów, z którymi konsultowano się w trakcie procesu nominacyjnego, usilnie rekomendowała wyniesienie McCarricka do biskupstwa. Nikt nie zgłosił tego, by był świadkiem bądź też usłyszał doniesienia dotyczące zaangażowania McCarricka w jakiekolwiek niestosowne zachowania, tak co do dorosłych, jak i względem nieletnich”.
Zastrzeżenia kardynała O’Connora
Pierwsze informacje o niemoralnym zachowaniu McCarricka dotarły do Rzymu dopiero w 1999 roku, gdy rozpatrywano jego kandydaturę na stanowisko arcybiskupa Waszyngtonu. Napisał o nich 28 października 1999 roku w liście do nuncjusza apostolskiego w USA wspomniany już kardynał O’Connor z Nowego Jorku. Sprzeciwił się on nominacji McCarricka, podając kilka powodów.
Po pierwsze, powołał się na pewnego kapłana z diecezji Metuchen, który twierdził, że w 1987 roku był świadkiem relacji homoseksualnej między McCarrickiem a innym księdzem, a sam stał się później obiektem seksualnych podchodów ze strony McCarricka. Po drugie, w latach 1992-1993 do amerykańskich biskupów wysłana została seria anonimowych listów oskarżających McCarricka o pedofilię. Po trzecie, McCarrick miał być znany z dzielenia swego łóżka z dorosłymi mężczyznami, w tym także z klerykami, w swych rezydencjach biskupich w Metuchen i Newark oraz w domku na plaży na wybrzeżu New Jersey. Pisząc o tym, kardynał O’Connor zaznaczał zarazem, że nie ma ani dowodów, ani zeznań złożonych pod przysięgą, które potwierdzałyby te doniesienia.
Dochodzenie nuncjatury w 2000 roku
Od maja do czerwca 2000 roku nuncjatura w USA przeprowadziła więc wewnętrzne dochodzenie, by wyjaśnić sprawę. Okazało się, że kapłan z diecezji Metuchen oskarżający McCarricka sam jest pedofilem, na którym ciążyły zarzuty o wykorzystanie seksualne dwóch nieletnich. Nie uznano go więc za wiarygodnego świadka. Anonimowe listy nie znalazły z kolei potwierdzenia w innych źródłach. Nuncjatura nie dysponowała żadnym pisemnym świadectwem złożonym przez osobę poszkodowaną przez ówczesnego arcybiskupa Newark.
Trzech biskupów New Jersey indagowanych w tej sprawie przyznało, że McCarrick faktyczne dzielił łóżko z młodymi mężczyznami, ale cała trójka zaprzeczyła, by dochodziło do relacji seksualnych. Opublikowany przedwczoraj watykański raport nazywa ich ówczesne doniesienia „niedokładnymi i niepełnymi”. Innymi słowy: wprowadzili oni nuncjusza w błąd. Mimo to Jan Paweł II zdecydował, by usunąć nazwisko ówczesnego arcybiskupa Newark z listy kandydatów do metropolii waszyngtońskiej.
List Theodore’a McCarricka
Papież zmienił zdanie dopiero w sierpniu 2000 roku, gdy McCarrick napisał utrzymany w dramatycznym tonie list do biskupa Stanisława Dziwisza, w którym deklarował, że jest niewinny i przysięgał, iż nie utrzymywał „nigdy stosunków seksualnych z żadną osobą, ani z mężczyzną, ani z kobietą, ani z młodą, ani ze starszą, ani z duchownym, ani ze świeckim”. Hierarcha przyznawał, że zdarzało mu się faktycznie spać w domku w jednym łóżku z seminarzystami, co nazwał rzeczą „nieroztropną”.
Jan Paweł II po przeczytaniu pisma dał wiarę zapewnieniom dostojnika, że oskarżenia kierowane przeciw niemu są nieprawdziwe. Według świadków mogły zadecydować o tym osobiste doświadczenia Jana Pawła II z czasów komunistycznych, gdy służby specjalne próbowały skompromitować niektórych kapłanów za pomocą fałszywych oskarżeń.
Poza tym ważne były osobiste emocje. Pamiętajmy, że McCarrick był osobą powszechnie znaną, szanowaną i lubianą w Stanach Zjednoczonych. Miał niesłychany dar pozyskiwania sympatii i zaufania także wśród wielu osób w amerykańskim establishmencie. Utrzymywał serdeczne stosunki np. z kilkoma prezydentami i wiceprezydentami USA, m.in. z Joe Bidenem. Przez dziesięciolecia na trop jego podwójnego życia nie wpadły ani służby specjalne, ani media. Karol Wojtyła poznał go jeszcze w 1976 roku, gdy jako kardynał przybył po raz pierwszy do Ameryki. 46-letni ksiądz wywarł na nim znakomite wrażenie.
George Weigel, biograf Jana Pawła II, w tekście dla „First Things” zauważa: „Theodore McCarrick był nie tylko seksualnym drapieżcą. Był także znakomitym patologicznym kłamcą. A patologiczni kłamcy umieją zwodzić innych. McCarrickowi udawało się to przez dziesięciolecia choćby w kontakcie z mediami. Okłamywał swoich braci księży i biskupów. Zwodził bogatych katolików, którzy sfinansowali większość jego zagranicznych podróży. Oszukał wiele osób związanych z katolicką lewicą, która przez lata widziała w nim bohatera (i korzystała z pozyskiwanych przez niego pokaźnych funduszy)”.
Nikt nie ma patentu, by nie zostać oszukanym
Jan Paweł II nie był jedynym, który dał wiarę McCarrickowi. Także ówczesny prefekt Kongregacji ds. Biskupów, kardynał Giovanni Battista Re, początkowo przeciwny kandydaturze McCarricka na arcybiskupa Waszyngtonu, po przeczytaniu listu zmienił zdanie, uzyskując „pewność, że zarzuty są fałszywe”. To spowodowało, że papież polecił sekretarzowi stanu kardynałowi Angelo Sodano włączenie McCarricka do grona kandydatów, czego zwieńczeniem stał się wybór na metropolitę Waszyngtonu.
Komentując opublikowany przedwczoraj watykański dokument, dominikanin o. Maciej Zięba w wywiadzie dla amerykańskiego portalu Crux stwierdził: „Raport udowadnia na wielu płaszczyznach, że nie ma najmniejszego zaangażowania Jana Pawła II w ukrywanie lub tuszowanie czegokolwiek”.
Papież został okłamany przez McCarricka, a decyzję o jego nominacji podjął w dobrej wierze, przekonany o niewinności amerykańskiego hierarchy.
Prawdę mówiąc, nikt nie ma patentu na to, by nie zostać oszukanym nawet przez najbliższych współpracowników. Podobna sytuacja przytrafiła się przecież niedawno samemu Franciszkowi, który przez długi czas celowo wprowadzany był w błąd przez swych zaufanych ludzi w Chile. To sprawiło, że kilka razy zdecydowanie bronił przed pojawiającymi się oskarżeniami o tuszowanie czynów pedofilskich ordynariusza diecezji Osorno biskupa Juana Barrosa. Dopiero później, gdy sprawa wyszła na jaw, oświadczył: „Popełniłem poważne błędy w ocenie i rozeznaniu sytuacji, zwłaszcza z powodu braku wiarygodnych i wyważonych informacji. Przepraszam wszystkich, których uraziłem”.
Wiarygodne informacje o homoseksualnych relacjach McCarricka z pełnoletnimi mężczyznami dotarły do Watykanu dopiero po śmierci Jana Pawła II. Z tego powodu Stolica Apostolska poprosiła w 2006 roku metropolitę Waszyngtonu, by złożył rezygnację z urzędu. Z kolei pierwsze doniesienia o wykorzystywaniu seksualnym osób nieletnich przez McCarricka dotarły do Rzymu dopiero w 2017 roku i spowodowały odebranie mu godności kardynalskiej oraz wydalenie do stanu świeckiego.
Wspomniany już George Weigel pisze: „Nie powinno się także podważać faktu, że Jan Paweł II był ofiarą oszusta: człowiek, któremu ufał, Theodore McCarrick, okłamał go co do swojego prawdziwego oblicza. Święci także są ludźmi i mogą, w swym człowieczeństwie, dać się oszukać. Pilnujmy jednak, żeby sprawca niegodziwości był w tym przypadku właściwie identyfikowany – jako Theodor McCarrick, a nie Jan Paweł II”.
za: wpolityce.pl