Niedawno Átila Soares da Costa Filho, opierając się na badaniach mężczyzny z Całunu Turyńskiego, opracował portret, który może przedstawiać prawdziwą twarz Maryi. Prof. Aleksander Bańka podejmuje na swoim profilu refleksję o Maryi, odwołując się także do tego portretu...
„Maryja – niewiasta cienia. Wybrana, charyzmatyczna, mistyczna. Tak bardzo kobieca, piękna, zwyczajnie niezwyczajna, chodząca w obecności Pana – w Bogu zanurzona, z Synem zjednoczona, w Józefie zakochana. A jednak, mam wrażenie, że choć tyle wieków minęło, wciąż jeszcze jej nie rozumiemy. Ciągle jej tajemnica pozostaje przed nami nie odkryta” – pisze prof. Aleksander Bańka na swoim facebookowym profilu.
Podkreśla, że bardzo lubimy koronować Maryję, ale często zapominamy Maryi słuchać i na jej życiu wzorować nasze życie. „Może dlatego nasza maryjność często jest powierzchowna, niepełna, zredukowana tylko do zewnętrznych przejawów pobożności, porywów serca i powtarzającego się co rok cyklu nabożeństw oraz świąt. Owszem, jest w tym wiele dobra. Dobre są nasze maryjne celebracje i pobożności. Ale czy tylko o takie dobro chodzi? Nasza relacja z Maryją często jest zbyt sentymentalna i „objawieniowa” a zbyt mało biblijna i eklezjalna. Dlatego może wciąż w życiu wielu z nas nie spełniło się jej proroctwo – to, co ona sama pod natchnieniem Ducha zapowiedziała i czego od nas oczekuje. Bo gdy po słowach Elżbiety stanęła w uwielbieniu przed Panam, wówczas tak prorokowała: „Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1, 48). Błogosławić, a dokładnie: „będą uważać za szczęśliwą” (makariousin)” – podkreśla profesor.
Aleksander Bańka przypomina pierwszy punkt Katechizmu Kościoła Katolickiego, w którym czytamy: „Bóg nieskończenie doskonały i szczęśliwy zamysłem czystej dobroci, w sposób całkowicie wolny, stworzył człowieka, by uczynić go uczestnikiem swego szczęśliwego życia” (KKK, 1). „Podzielił się tym życiem z Maryją - jak pisze profesor - i zapowiedział, jak bardzo chce podzielić się nim także z nami. Dlaczego? Bo właśnie Maryja jest ikoną tej szczęśliwości, która w Bogu jest nam dana już tu i teraz, przez Jego bliskość i miłość, a dopełni się w wieczności. Nic dziwnego. Wszak Maryja jest nam podarowana nie po to, abyśmy przez nią mieli lepszy dostęp do Boga, leczy by pokazać, do jakiego stopnia Bóg chce być dostępny dla każdego nas. Ostatecznie bowiem Maryja jest tego doskonałą zapowiedzią – wzorem i wypełnieniem tych obietnic, które Bóg składa także w naszych sercach. Odkrycie tej prawdy to klucz do autentycznej maryjności. W końcu takie właśnie jest największe pragnienie Maryi: abyśmy odkryli, że w Jezusie i przez Niego „Bóg powołuje ludzi, by w Duchu Świętym stali się Jego przybranymi dziećmi, a przez to dziedzicami Jego szczęśliwego życia" (KKK,1)”.
Jak podkreśla dalej profesor, Átila Soares da Costa Filho, opierając się na badaniach mężczyzny z Całunu Turyńskiego, opracował portret, który może przedstawiać prawdziwą twarz Maryi. „Przyjął założenie, że człowieczeństwo Jezusa musiało ukształtować się w sposób wykluczający udział innego ludzkiego DNA niż materiał genetyczny jego matki. Tak zdołał odtworzyć wizerunek Maryi, jako nastoletniej dziewczyny z czasu zwiastowania i nawiedzenia oraz dojrzałej kobiety (około trzydziestotoletniej), który został zaakceptowany m.in. przez Barriego M. Schwortza – najważniejszego na świecie badacza Całunu Turyńskiego” – podkreśla profesor i kończy swoją refleksję słowami: „Matko szczęśliwa, módl się za nami!”.
źródło: profil prof. Aleksandra Bańki na Facebooku