Maria Andrejczyk, która zdobyła srebrny medal na igrzyskach w Tokio, postanowiła przekazać trofeum na licytację charytatywną. Chciała w ten sposób wesprzeć leczenie 8-miesięcznego Miłosza, który cierpi na ciężką wadę serca. Zwycięzca licytacji postanowił jednak, że medal zostanie w rękach sportsmenki.
Licytacja rozpoczęła się od 200 tys. zł i została wygrana przez firmę Żabka.
„Mamy zwycięzcę licytacji! W piątek otrzymałam tę wspaniałą informacje, a z racji faktu, że Wy kochani już zdziałaliście cuda i wspólnymi siłami wpłaciliście więcej niż równowartość początkowej kwoty medalu na konto Miłoszka – zdecydowałam się zakończyć licytacje, by nasz Miłosz jak najszybciej otrzymał całą kwotę i mógł wylecieć do USA” – napisała na Facebooku oszczepniczka.
„Z największą przyjemnością oddaję Wam ŻABKA swój medal, który dla mnie jest symbolem walki, wiary i dążenia do marzeń pomimo wielu przeciwności. Mam nadzieję, że dla Was będzie symbolem życia, o które wspólnie zawalczyliśmy” – dodała
Zwycięzca licytacji zdecydował jednak, że medal pozostanie w rękach sportsmenki.
„Byliśmy bardzo poruszeni niezwykle pięknym i szlachetnym gestem naszej Olimpijki, dlatego postanowiliśmy wesprzeć zbiórkę na rzecz Miłoszka. Zdecydowaliśmy, że medal za drugie miejsce z Tokio zostanie u Pani Marii! Podziwiamy i cieszymy się, że mogliśmy dołożyć swoje!” – napisano na Twitterze Żabki.
Zarówno gest Andrejczyk, jak władz Żabki poruszył wiele osób i wzbudził uznanie kibiców. Informacja obiegła media nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Publikacje o tej historii pojawiły się m.in. w Portugalii i w Wielkiej Brytanii.
Źródło: sport.interia.pl