Zdziwienie u jednych, zażenowanie u innych, a u zwolenników radykalnej laicyzacji zapewne cichą satysfakcję wywołała czwartkowa wypowiedź Donalda Tuska na temat krzyży w szkołach i urzędach. Jego stwierdzenie trafnie podsumował minister edukacji i nauki
Odnosząc się do wypowiedzi Donalda Tuska na temat krzyży w szkołach i urzędach minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zauważył:
„Na szczęście w Polsce mamy wolność religijną i to rodzice wraz z dyrekcją decydują czy w szkole są i jakie są symbole religijne, zresztą zgodnie z orzecznictwem ETPC i polskich sądów. Wolność, a nie dyktaturę lewactwa i ateizmu jak na Zachodzie”.
Chodziło o wypowiedź Tuska, która pojawiła się w czwartkowym czasie z internautami. W odpowiedzi na pytanie, czy w szkołach i urzędach powinny wisieć krzyże obecny szef Platformy Obywatelskiej stwierdził:
„Bardzo chciałbym, żeby tym miejscem, w którym ci, którzy wierzą, mogli się spotkać w pokoju i wzajemnym zaufaniu, pomodlić się, żeby to były kościoły, a nie urzędy publiczne, czy szkoły. Szkoła powinna uczyć nas wzajemnego respektu i szacunku, niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy nie”.
Wbrew pozorom nie jest to wizja separacji Kościoła i państwa, a raczej wizja zepchnięcia religijności wyłącznie do sfery prywatnej, którą od ponad dwóch wieków forsują post-oświeceniowi zwolennicy państwa świeckiego. Jest to wizja utopijna – człowiek bowiem jest istotą społeczną, a praktykowanie religii to nie tylko „pomodlenie się”, ale także publiczne wyrażanie swoich przekonań i życie zgodne z nimi.
Gdyby potraktować poważnie postulat radykalnej separacji religii i życia publicznego, należałoby znieść wszelkie święta, pozostawiając szkoły i urzędy otwarte w Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Można by właściwie zadać pytanie, dlaczego nie pójść o krok dalej, rezygnując w ogóle z siedmiodniowego tygodnia z wolną niedzielą, który ma przecież swoje źródło w tradycji judeochrześcijańskiej. Tego typu pomysły były już wdrażane w życie w czasie rewolucji francuskiej. Okazało się jednak, że te oświecone pomysły są tak dalece sprzeczne z naturą człowieka, że nie udało się ich utrzymać na dłuższą metę.
Sama koncepcja świeckości jako światopoglądowej próżni jest po prostu fikcją. Życie nie znosi próżni i tam, gdzie próbuje się ją tworzyć, bardzo szybko wypełnia się ona namiastkami religijności, takimi jak kult partii czy jednostki – czego dobitnie uczy historia XX wieku. Niezrozumienie tej prawdy wskazuje na to, że nowy-stary szef Platformy Obywatelskiej nie umie wyciągać wniosków z historii i próbuje po raz kolejny powtarzać te same błędy.
Szkoda, że nikt z internautów nie wpadł na pomysł, aby idąc za ciosem zadać Tuskowi pytanie: „skoro szkoła powinna uczyć wzajemnego szacunku, to czego według niego uczy krzyż, jeśli nie widzi dla niego miejsca w takiej szkole?”