O tym, jak zatrzymać w Polsce pieniądze z inwestycji „offshorowych” i o tym, czy polscy podwykonawcy są dostatecznie prawnie chronieni przed nieuczciwymi praktykami głównych wykonawców z Hubertem Nowakiem, prezesem Urzędu Zamówień Publicznych, rozmawia Janusz Grobicki.
Czy polscy podwykonawcy uczestniczący w projektach typu offshore są dostatecznie prawnie zabezpieczeni przed nieuczciwymi praktykami głównych wykonawców?
W zakresie polskiego porządku prawnego nowe prawo zamówień publicznych zawiera szereg rozwiązań uniwersalnych, które w zamyśle mają chronić interes podwykonawców. Dlatego też w nowym Prawie zamówień publicznych znalazły się m.in. zapisy dotyczące konieczności zgłaszania podwykonawców uczestniczących w realizacji zamówienia. Chronione są wynagrodzenia podwykonawców, np. poprzez gwarancję zapłaty podwykonawcom, wymuszanie terminowej zapłaty czy wprowadzenie możliwości bezpośredniej płatności dla podwykonawców. Nowe prawo zamówień publicznych bardzo mocno podkreśla rolę instytucji waloryzacji wynagrodzenia. Jeżeli waloryzacja objęła wynagrodzenie głównego wykonawcy, to przepisy nakazują waloryzację również wynagrodzenia podwykonawców. Wskazane rozwiązania to jedynie przykłady. Pokazują one jasno, że ochrona podwykonawców stanowi istotną część nowych regulacji. Tak jak wspomniałem, Prawo zamówień publicznych ma charakter uniwersalny, przez co nie przewiduje ono specjalnych rozwiązań dla poszczególnych branż, jednak w świetle obowiązujących regulacji podwykonawcy projektów typu „offshore” w nowym prawie zamówień publicznych znajdują niezbędną ochronę.
Czy należy wprowadzić ustawowe uregulowanie kwestii „referencji osobowych”, aby zwiększyć szanse polskich, młodych firm w przetargach publicznych?
Chciałbym podkreślić, że od kilku lat w polskim systemie zamówień publicznych obok możliwości stawiania wymagań personelowi „dedykowanemu” do realizacji zamówienia w zakresie jego doświadczenia czy kwalifikacji, istnieje również możliwość oceny tych kwalifikacji i doświadczenia w zakresie kryteriów oceny ofert. Zamawiający mają zatem możliwość wymagania odpowiednich kwalifikacji czy posiadania stosownego doświadczenia, co w toku postępowania znajduje swoje odzwierciedlenie w kryteriach oceny ofert. Mając powyższe na względzie, myślę, że obecny porządek prawny zawiera regulacje odpowiadające na wskazane potrzeby.
Co daje nowa ustawa polskim przedsiębiorcom – inwestorom i wykonawcom?
W pierwszej kolejności należy wskazać, że zamówienia publicznie nie istniałyby bez dwóch grup interesariuszy – zamawiających i wykonawców. W nowym prawie zamówień publicznym wprowadzonych zostało wiele rozwiązań, które bezpośrednio wpływają na pozycję wykonawców i które oddziałują mocno na relacje pomiędzy zamawiającymi a wykonawcami w czasie prowadzenia postępowania i późniejszej realizacji zamówienia. Mowa tu np. o ograniczeniu obligatoryjnych przesłanek wykluczenia wykonawcy, co wpływa na mniejszy zakres obowiązkowego badania i elastyczniejszą ocenę uwzględniającą zasadę proporcjonalności. Nowe prawo zamówień publicznych ułatwia proces dokonywania merytorycznej oceny ofert przy pomocy dokumentów przedmiotowych, które będą składane wraz z ofertą przez wszystkich wykonawców. Ustawa znosi obowiązek żądania wadium, nawet przy zamówieniach powyżej progów unijnych, a w zamówieniach krajowych obniża maksymalną wysokość wadium do 1,5 proc. wartości zamówienia. Istotną zmianą, którą wprowadziło nowe prawo zamówień publicznych jest katalog klauzul abuzywnych, czyli niedozwolonych postanowień umownych, w tym m.in. naliczania kar umownych za działania, za które nie ponosi odpowiedzialności wykonawca czy dowolne ograniczanie przez zamawiającego zakresu zamówienia bez wskazania minimalnej wartości lub wielkości świadczenia stron. Wprowadzono obowiązkowe płatności częściowe, zaliczkowanie czy waloryzowanie wynagrodzenia wykonawcy. Ponadto nowe prawo zamówień publicznych wprowadza zasadę współdziałania przy realizacji zamówienia (również przez zamawiającego) i polubowne mechanizmy rozwiązywania zaistniałych w trakcie realizacji umowy sporów. To tylko przykładowe rozwiązania. Jednym z nadrzędnych celów nowej ustawy jest więc zmniejszenie dysproporcji pozycji pomiędzy stronami postępowania. Oczywiście, nadal stroną przeważającą są zamawiający jako inwestorzy, jednak pozycja stron została mocna wyrównana.
Inwestycje „offshorowe” to ok. 200 mld zł. Jak zatrzymać te pieniądze w Polsce?
Trudno tu o jednoznaczną odpowiedź. Zależy to od wielu czynników, w tym również leżących bezpośrednio po stronie inwestorów i uczestników całego procesu. Proszę pamiętać, że każdy projekt typu „offshore” jest inny – różni je model finansowania, warianty realizacji, model łańcucha dostaw, etc. To wszystko jest kwestią analizy i wyboru odpowiedniego rozwiązania. Na to wszystko nakładają się regulacje ustawowe, które mają za zadanie zapewnić równy dostęp wszystkim zainteresowanym podmiotom do udziału w rynku zamówień publicznych. Jest to kwestia niezwykle skomplikowana, wymagająca wielu analiz konkretnych przykładów. Należy pamiętać, że sektor publiczny nie ma dużego doświadczenia, jeśli chodzi o projekty typu „offshore”. Najważniejsze wydaje się więc zapewnienie, aby pozyskana wiedza została w regionie i aby móc ją wykorzystać na miejscu przy realizacji innych projektów. W przeciwnym razie kolejne inwestycje wymagać będą zwiększonego nakładu środków, aby każdorazowo odpowiedni „know-how” pozyskać czy to na etapie realizacji inwestycji, czy jej użytkowania.
Czego brakuje w Ustawie o zamówieniach publicznych?
Na ten moment nie brakuje mi niczego w nowym prawie zamówień publicznych. Dosyć kompleksowo i solidnie debatowaliśmy i konsultowaliśmy nowe prawo zamówień publicznych ze wszystkimi zainteresowanymi podmiotami. Oczywiście wszystko wokół się zmienia i rozwija. Nie mam złudzeń, że w ciągu kolejnych lat zaistnieje konieczność dokonania zmian legislacyjnych nadążających za rzeczywistością. Jeżeli miałbym dzisiaj prognozować, postawiłbym na zdalne rozprawy przed KIO, rozwój BIM czy rozwój narzędzi lub funkcjonalności elektronicznych zamówieniowych platform zakupowych.
Czym nasze ustawodawstwo o zamówieniach publicznych różni się od podobnych regulacji obowiązujących w Niemczech i we Francji?
Opracowując regulacje nowego prawa zamówień publicznych, sięgaliśmy również po doświadczenia innych krajów. Na etapie tworzenia posiłkowaliśmy się rozwiązaniami m.in. niemieckimi czy hiszpańskimi. Nie polegało to na kopiowaniu konkretnych przepisów, ale na poszukaniu inspiracji do tworzenia przepisów, które mogłyby przystawać do naszej zamówieniowej rzeczywistości i naszej zdecentralizowanej tradycji. Tego typu analiza jest niezwykle istotna, gdyż pozwala z jednej strony uzyskać szerszą perspektywę patrzenia na regulacje zamówieniowe, a jednocześnie pozwala na przeniesienie dobrych wzorców do naszego porządku prawnego. Jako Urząd jesteśmy mocno zaangażowani w prace licznych grup roboczych funkcjonujących na szczeblu unijnym. Dzielimy się naszymi dobrymi praktykami, pokazujemy rozwiązania, które naszym zdaniem dobrze odpowiadają na wyzwania teraźniejszości i przyszłości. Należy jednak pamiętać, że pomimo wspólnego „kręgosłupa” zamówieniowej rzeczywistości, jakimi są dyrektywy unijne regulujące ten obszar, każdy kraj we własnym zakresie prowadzi politykę zakupową i decyduje o rozwiązaniach, które wydają się odpowiednie. Każdy kraj jest inny, jeśli weźmiemy pod uwagę kształt sektora publicznego, jeśli spojrzymy na pozycję sektora prywatnego, czy tradycje zamówieniowe.