Według posła PO Sławomira Nitrasa katolików w Polsce trzeba „opiłować” z ich rzekomych przywilejów. Pytanie tylko, o jakie przywileje chodzi, bo sam poseł nie wskazał żadnych...
Poseł Sławomir Nitras (PO) wystąpił niedawno podczas jednego ze spotkań w ramach wydarzenia pod nazwą "Polska Campus Przyszłości", promowanego jako "przestrzeń dialogu i spotkań stworzona dla aktywnych, młodych ludzi chcących mieć wpływ na przyszłość swojego kraju". Powiedział m.in.:
"To jest państwo, w którym Kościół wykracza świadomie poza prawa zapisane. Korzysta z rzeczy, których nie ma prawa robić. Wypowiedział temu państwu posłuszeństwo i ja nie wiem jako polityk, jako poseł (...) czy nam jest potrzebny przyjazny rozdział Kościoła i państwa. A może potrzebny jest jakiś wstrząs? (...) musimy was opiłować z pewnych przywilejów, dlatego, że jeśli nie, to znowu podniesiecie głowę, jeżeli się cokolwiek zmieni".
Po pierwsze, mało kto zwrócił uwagę, że Nitras mówiąc o Kościele zwraca się do jakichś nieokreślonych „was”. Kim są ci „oni”? Jaki jest stosunek posła do Kościoła, skoro nie uważa się za jego część? Po drugie, nie wiadomo, jakie konkretnie przywileje dla katolików miał na myśli Sławomir Nitras. Polityk PO nie precyzuje, kto rzekomo je nadał, w jaki sposób i kto konkretnie miałby z nich korzystać. Kościelne instytucje? Biskupi i duchowieństwo? A może deklarujący przywiązanie do wiary polscy obywatele? Nie podaje żadnych wyliczeń. Sugeruje natomiast, że Kościół działa ponad prawem; że ustalone raz prawa łamie, dlatego odgórnie musi zostać "odpiłowany" z tychże przywilejów.
Słowa Sławomira Nitrasa sprowokowały w debacie publicznej powrót do dyskusji o relacjach państwa i Kościoła katolickiego. Oprócz wspomnianej przez parlamentarzystę katechezy szkolnej najczęściej poruszane są w niej także takie kwestie jak Fundusz Kościelny, płacenie przez Kościół podatków czy postulat redefinicji stosunków państwa i Kościoła.
Jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię, na terenie Europy współistnieją ze sobą różne prawne modele obecności Kościoła w przestrzeni publicznej oraz relacji między państwami a Kościołami. Wśród głównych, wyróżnić można model wzajemnej autonomii i niezależności (tzw. przyjazny rozdział), model separacyjny (radykalnego rozdziału), a także państwa wyznaniowe, gdzie jedna religia ma charakter religii państwowej. W większości państw Europejskich zbudowany został model przyjaznego rozdziału, którzy istnieje także w Polsce. Jest on zgodny z wymogami współczesnego prawa międzynarodowego, gwarantuje też najpełniejszą realizację zasady wolności religijnej.
Ideą przewodnią Konkordatu jest uznanie prawa do wolności religijnej oraz zasada autonomii Kościoła i państwa. Oznacza ona samodzielność i tych podmiotów jak również możliwość współpracy dla dobra całego społeczeństwa. Konkordat przyznaje Kościołowi możliwość rządzenia się prawem kanonicznym, ale jest też korzystny dla państwa. Daje mu pewne prerogatywy, np. obowiązek informowania zawczasu o nominacjach biskupich czy gwarancję, że diecezjami zarządzać będą obywatele polscy.
Autonomia i niezależność państwa i Kościoła nie wyklucza troski Kościoła o dobro wspólne całego społeczeństwa. Realizowana jest ona w formie współpracy z instytucjami państwa, np. w ramach posługi na rzecz potrzebujących, troski o kulturę narodową i ochronę zabytków bądź udziału w edukacji młodzieży. Istotnym wyrazem współpracy jest także zapewnienie posługi duszpasterskiej w wojsku, w szpitalach czy systemie penitencjarnym.
Gwarantowana w Konstytucji wolność sumienia i religii obejmuje również prawo rodziców do zapewnienia dzieciom wychowania oraz nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Wyrazem poszanowania tej zasady jest np. obecność lekcji religii w publicznym systemie edukacji w Polsce. Oczywiście pod warunkiem ich dobrowolności, gdyż w innym przypadku byłaby zagrożona wolność do wyrażania przekonań ateistycznych czy wychowania dzieci w tym duchu.
Sławomir Nitras porusza też kwestię "utrzymania" religii w szkołach, czyli obecności katechezy i finansowania pracy katechetów w szkołach. Jak to wygląda w Polsce i w odniesieniu naszego kraju do innych państw europejskich?
We wszystkich krajach, gdzie nauczanie religii obecne jest w państwowym systemie oświaty (w formie obowiązkowej lub dobrowolnej) jest ono finansowane ze środków publicznych. Jest to normalna zasada demokratycznego państwa prawa, które uznaje, że religia jest istotnym elementem dziedzictwa kulturowego, a skoro rodzice odpowiadają za kierunek kształcenia dzieci, to jeśli życzą sobie obecności religii w szkole, państwo zobowiązane jest to zapewnić.
Polska w swym systemie prawnym regulującym kwestie wyznaniowe, po uzyskaniu suwerenności dołączyła do większościowego modelu obowiązującego w Europie, polegającego na tym, że lekcje religii są obecne w szkole, uczestnictwo w nich ma charakter dobrowolny a za ich kształt programowy odpowiedzialne są Kościoły.
W 23 krajach Unii Europejskiej religia nauczana jest w szkołach publicznych, a zaledwie w czterech nie ma dla niej miejsca w państwowym systemie edukacji. W 8 krajach UE udział w szkolnych lekcjach religii jest obowiązkowy.
Wśród krajów Unii Europejskiej – tam, gdzie religia obecna jest w systemie szkolnym - przyjęte zostały różne modele jej nauczania. Jest to model konfesyjny - ukierunkowany na kształtowanie wiary uczniów i pozostający pod kontrolą Kościołów; model informacyjno-wychowawczy - tu większy nacisk kładziony jest na sama wiedzę religijną, a nie kształtowanie wiary oraz model religioznawczy - w którym przekazuje się wyłącznie pewną sumę wiedzy na temat różnych religii, a żaden związek wyznaniowy nie jest preferowany, ani nie ma nad tym kontroli.
W większości krajów UE - m.in. w Polsce - nauczanie religii w szkole ma charakter konfesyjny. Tak więc trudno mówić o jakichś „przywilejach” – można raczej uznać, że polski model należy do mainstreamu europejskiego dziedzictwa kulturowego.
Absurdalną acz często powielaną tezą jest ta mówiąca o unikaniu przez duchowieństwo płacenia podatków. Jest tymczasem wręcz odwrotnie. Kościół katolicki w Polsce - podobnie jak inne Kościoły i związki wyznaniowe - ma obowiązek płacić podatki na rzecz państwa i z tej powinności się wywiązuje. Czynią to zarówno kościelne osoby prawne, jak i poszczególni duchowni, zarówno prowadzący duszpasterstwo parafialne, jak i ci zatrudnieni na umowę o pracę w kuriach, seminariach, na uniwersytetach czy w szkołach.
Opodatkowana jest także działalność duszpasterska parafii. O powinności wobec fiskusa przypomina także sam Kościół. W "Instrukcji Konferencji Episkopatu Polski w sprawie zarządzania dobrami doczesnymi Kościoła" (pkt. 5.11) czytamy, że: "Duchowni, którzy osiągają przychody z tytułu ofiar otrzymywanych z racji pełnienia funkcji duszpasterskich winni opłacać zryczałtowany podatek dochodowy zgodnie z przepisami z 20 listopada 1998 r. w ustawie o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne".
Większość duchownych opłaca także składki ZUS. Jest to zależne od ich sytuacji zawodowej i osiąganych przychodów. W przypadku, gdy przychody z umowy o pracę są wyższe niż minimalne wynagrodzenie, opłacają je na zasadach ogólnych, w przeciwnym razie obowiązkowo podlegają również ubezpieczeniom społecznym z tytułu bycia osobą duchowną. Podstawę wymiaru składek w tym przypadku stanowi różnica pomiędzy minimalnym wynagrodzeniem za pracę a kwotą przychodu z umowy o pracę.
Składki na ubezpieczenia emerytalne, rentowe i wypadkowe za członków zakonów kontemplacyjno–klauzurowych oraz misjonarzy (w okresach pracy na terenach misyjnych) finansowane są w 100% przez Fundusz Kościelny.
Składki na obowiązkowe ubezpieczenia emerytalne, rentowe i wypadkowe pozostałych osób duchownych są finansowane przez duchownych – w wysokości 20% składki oraz Fundusz Kościelny – w wysokości 80% składki.
W skrajnie nieprzyjaznej Kościołowi interpretacji za „przywilej” można by uznać pewne zwolnienia podatkowe. Jednak podobnymi „przywilejami” cieszą się także stowarzyszenia i analogiczne instytucje użyteczności publicznej. Ustawodawca uznaje bowiem, że w społecznym interesie leży zapewnienie możliwości działania takich instytucji i stowarzyszeń, dlatego nie opodatkowuje ich działalności statutowej.
Według tej samej zasady dochody z pozostałej działalności kościelnych osób prawnych mogą być objęte zwolnieniem podatkowym, jeżeli przeznaczone zostaną na cele: kultu religijnego, oświatowo-wychowawcze, naukowe, kulturalne, charytatywno-opiekuńcze oraz na konserwację zabytków, prowadzenie punktów katechetycznych, inwestycje sakralne w zakresie: budowy, rozbudowy i odbudowy kościołów oraz kaplic, adaptację innych budynków na cele sakralne, a także innych inwestycji przeznaczonych na punkty katechetyczne i zakłady charytatywno-opiekuńcze.
Co z Funduszem Kościelnym? Jednym z postulatów lewicowej części sceny politycznej jest od lat jego likwidacja. Warto tu przytoczyć wyjaśnienie Andrzeja Halickiego, partyjnego kolegi posła Sławomira Nitrasa z PO. Andrzej Halicki w 2014 r. był ministrem administracji i cyfryzacji, odpowiedzialnym także za prowadzenie relacji państwa z Kościołami i związkami wyznaniowymi: „Z Funduszu Kościelnego nie są wypłacane jakiekolwiek wynagrodzenia osobom duchownym. Finansowane są wyłącznie składki na ubezpieczenia społeczne i ubezpieczenie zdrowotne duchownych. Szczególnie ważne jest to dla mniejszych kościołów i wspólnot religijnych" - poinformował wówczas w rządowym komunikacie min. Halicki.
Autorzy pomysłu likwidacji Funduszu zapominają lub nie chcą pamiętać, że wydatki na Fundusz Kościelny są zwykłą rekompensatą za zabrane i nie zwrócone Kościołowi dobra, wciąż pozostające w rękach polskiego państwa. Na dodatek - według wyliczeń KAI - budżet państwa powinien na Fundusz Kościelny przekazywać znacznie wyższe kwoty, bowiem oddane zostało zaledwie 69% skonfiskowanych Kościołowi nieruchomości, a dochody z pozostałych wciąż czerpie państwo.
Warto zaznaczyć, że Kościół katolicki bynajmniej nie upiera się przy istnieniu Funduszu Kościelnego, gdyż uznaje go za rozwiązanie archaiczne, które powinno zostać zastąpione dobrowolnym odpisem podatkowym, dedykowanym na cele wybranego przez płatnika związku wyznaniowego - tak jak to jest realizowane w wielu krajach europejskich. We Włoszech jest to 0,8 proc. zobowiązania podatkowego od osób fizycznych, w Hiszpanii 0,7 proc., a na Węgrzech - 1 proc.
Na koniec, warto przypomnieć o szerokiej działalności charytatywnej i opiekuńczej Kościoła. Caritas, działalność licznych zakonów, szkolnictwo katolickie, przyparafialne organizacje charytatywne – to wszystko stanowi wymierny wkład Kościoła w życie społeczne. „Opiłowanie” Kościoła oznaczałoby w praktyce konieczność przejęcia tych obowiązków przez instytucje państwowe. Szacując finansowe zaangażowanie katolików na rzecz społeczeństwa i państwa, mówimy o miliardach złotych rocznie. Instytucje i wspólnoty Kościoła katolickiego stanowią dużą część „trzeciego sektora”.
Mówienie o rzekomych „przywilejach” katolików w Polsce nie jest więc oparte na faktach, a raczej na uprzedzeniach. Żadnych przywilejów katolicy w Polsce nie mają. Realizują uchwalone w systemie demokratycznym prawa (i obowiązki) przynależne wszystkim obywatelom polskiego państwa, tak wierzącym, jak i niewierzącym. Szereg przywilejów - do tego nadawanych sobie bez porozumienia z resztą obywateli - mają natomiast politycy. Podwyżki poselskich diet, darmowe przeloty i przejazdy, odbieranie "kilometrówek", łączenie pensji parlamentarnej i ministerialnej - to tylko niektóre z nich. Może tu warto podyskutować o "opiłowaniu"?