W trwającym Roku Rodziny „Amoris laetitia”, warto przybliżyć postać sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego. Był to człowiek spełniony w pracy, wykształcony, ale przede wszystkim przykładny mąż i ojciec, który każdego dnia zadawał sobie pytanie: „Co mogę dziś zrobić dla swojej żony, by uczynić ją jeszcze szczęśliwszą?”.
„Każdy z nas otrzymał do przebycia własną drogę, własne powołanie. Od wierności temu powołaniu zależy sens mego istnienia: Twoja chwała, a nasza zasługa na szczęście wiekuiste. Spraw Panie, abym zrozumiał me powołanie na każdy dzień i daj mi Twą Łaskę, abym mu był wierny...” – podkreślał czcigodny sługa Boże Jerzy Ciesielski. Rozmodlony młody mężczyzna, miał pewność, że Bóg powołuje go do życia w rodzinie. Zanim poślubił Danusię Plebańczyk, poprzedził tę decyzję modlitwą i skupieniem w Tyńcu. Ich ślub odbył się w 1957 roku w kościele akademickim św. Anny w Krakowie. Związek małżeński Danuty i Jerzego pobłogosławił Karol Wojtyła, przyszły papież Jan Paweł II. Był on pod ogromnym wrażeniem podejścia Jerzego do spraw rodzinnych. Widział w nim odpowiedzialność i zrozumienie, czym jest prawdziwa miłość. Jerzy inspirował go do refleksji na temat rodzinnego życia.
Po śmierci Jerzego Ciesielskiego, kard. Karol Wojtyła, tak oto wspominał go w „Tygodniku Powszechnym” (nr 51-52, 1970): „Wiele godzin w życiu poświęciliśmy rozmowom na temat małżeństwa jako sakramentalnej drogi powołania dwojga ludzi. Jerzy nigdy nie wątpił w to, że jest to Jego droga. Wiedział także, że jest to droga wielu Jego rówieśników. W tym, jak przeżywał ich małżeństwa, było coś z zaangażowania we własne powołanie. Patrząc na to, jak sam przygotowywał się do małżeństwa, jak myślał o tej sprawie w życiu innych ludzi, zwłaszcza swoich bliskich, można było urobić sobie właśnie to przekonanie, że małżeństwo i życie rodzinne jest powołaniem chrześcijanina. Całe egzystencjalne bogactwo tej rzeczywistości, która nosi nazwę „sakrament małżeństwa”, otwierało się tutaj jako treść przeżycia i doświadczenia, jeszcze zanim powstał ów soborowy rozdział o powołaniu małżeństwa i rodziny w konstytucji „O Kościele w świecie współczesnym”. Jerzy zastosował tutaj w całej pełni swoją zasadę „nadprzyrodzonej orientacji”, która pozwalała Mu wszystkie wartości życia widzieć w najpełniejszym wymiarze. Nie zapomnę tego wieczora, gdy wrócił z Tyńca, gdzie na modlitwie i w skupieniu przygotowywał tę swoją wielką, życiową decyzję. Tak bardzo prosto i bardzo konkretnie rozumiał współpracę z Łaską: wybór drogi swego powołania, wybór towarzyszki życia – to wszystko poszedł rozważyć przed Bogiem. Wiedział, że trzeba Bogu pozwolić działać w sercu, w głębi najbardziej własnych działań, planów i zamierzeń. O swej towarzyszce życia wiedział od tego dnia z całkowitym przekonaniem, że to właśnie ją Pan Bóg stawia na drodze jego życia, że Mu ją daje”.
Jerzy i Danuta mieli trójkę dzieci: dwie córki i syna. Jerzy miał poukładaną hierarchię wartości. Bóg, żona, dzieci, praca... Był to człowiek spełniony w pracy, człowiek bardzo wykształcony, ale przede wszystkim był przykładnym mężem i ojcem, który cieszył się ogromnie z narodzin każdej pociechy. Jerzy każdego dnia zadawał sobie pytanie: „Co mogę dziś zrobić dla swojej żony, by uczynić ją jeszcze szczęśliwszą?”. Wiedział, że najważniejsze, co może dać swoim dzieciom to... kochać ich matkę. To pokazać im, czym jest miłość. Dbał o wychowanie religijne swoich dzieci. Poświęcał rodzinie każdą wolną chwilę.
Kiedy rodzina wyjechała do Sudanu (Jerzy prowadził tam wykłady), wydarzyła się tragedia na Nilu. 9 października 1970 roku, Jerzy poniósł śmierć z dwójką swoich dzieci, Piotrkiem i Kasią. Kard. Wojtyła na kazaniu pogrzebowym powiedział: „Jurek nosił świadectwo Boga w sobie. Odważę się powiedzieć: dawał wyjątkowe świadectwo. Było ono wyjątkowe także i dlatego, że nigdy nie mówił: ja daję świadectwo. A wszyscy wiedzieli, że je daje. I nigdy też nie mówił: ja dążę do świętości. A wszyscy wiedzieli, że dąży”. Proces beatyfikacyjny Jerzego Ciesielskiego rozpoczął się w 1985 roku. 17 grudnia 2013 roku Franciszek zatwierdził dekret stwierdzający heroiczność cnót. Warto pamiętać o jego osobie i modlić się, aby wstawiał się za rodzinami, by były silne Bogiem.