Maminsynek to ktoś, kto za wszelką cenę będzie starał się uniknąć sytuacji, kiedy mamusia jest niezadowolona. To ktoś, kto jest na niewidzialnej smyczy. Jakie są skutki nieodciętej pępowiny? Mówi o tym ks. Stanisław Szlassa w rozmowie z Katarzyną Matusz.
Pretekstem do tej rozmowy jest pojawienie się nowej książki obydwojga rozmówców pt. „O niektórych lękach mężczyzn. Zanim pójdziesz na terapię”.
Katarzyna Matusz: Jak możemy scharakteryzować maminsynka?
Ks. Stanisław Szlassa: To jest synek mamusi (śmiech). To jest mężczyzna, z którym matka ma cały czas taką emocjonalną więź, która przypomina nieodciętą pępowinę. Maminsynek to ktoś, kto czuje się odpowiedzialny za uczucia matki, kto boi się, że mamusię, świadomie używam tego słowa, obrazi, w jakiś sposób zrobi jej przykrość. Maminsynek to ktoś, kto za wszelką cenę będzie starał się uniknąć sytuacji, kiedy mamusia jest niezadowolona. Jest na każde jej zawołanie, zawsze pójdzie z nią do sklepu, opłaci jej rachunki, odwiedzi ją. To jest ktoś, kto nie żyje sam, nie żyje swobodnie, nie jest oddzielony, nie ma odrębności. To ktoś, kto jest na niewidzialnej smyczy. Jednocześnie to ktoś, kto nie jest w stanie tego nie zauważyć, kto idealizuje tę sytuację, bo przecież on po prostu kocha mamusię. To jest też ktoś, kto ma duże trudności w nawiązaniu relacji z kobietami, a potem w małżeństwie. To ktoś, kto doświadcza wielu kryzysów małżeńskich.
Katarzyna Matusz: Co się dzieje, kiedy ta pępowina nie jest odcięta? Czy odległość mamy od syna ma tutaj znaczenie?
Ks. Stanisław Szlassa: Pępowina emocjonalna przekracza wszelkie granice. Matka może być w Nowym Jorku, a syn w Warszawie, a i tak będzie istniała ta zależność. Pamiętam taką sytuację, kiedy mężczyzna był na takiej niewidzialnej smyczy matki w Trójmieście. Co chwila do niej dzwonił, radził się, co ma zrobić, był zupełnie niesamodzielny. W małżeństwie taki mężczyzna będzie bał się zaangażować w związek z kobietą, dlatego że będzie mu cały czas towarzyszył lęk, że on tę pierwszą relację zdradza. To jest coś nieprawdopodobnie silnego. Mężczyzna jest pełen ideałów, on nie chce zdradzać, chce być wierny, to jest w jego naturze. A jeżeli jest na tej niewidzialnej uwięzi z matką, to będzie mu towarzyszył lęk, że zdradza swoje ideały, zdradza matkę. To będzie lęk, który go będzie wyhamowywał przed relacją z kobietą, przed zaangażowaniem się w małżeństwo. Wejdzie w małżeństwo, ale jeżeli cokolwiek będzie się działo z mamusią, to zaraz zostawi żonę i poleci do mamusi, bo będzie wierny, chce być wierny.
Katarzyna Matusz: Co się dzieje, kiedy matka umiera?
Ks. Stanisław Szlassa: Maminsynek nie wie, co ma robić. Nie ma pomysłu na życie, bo do tej pory wszystko kręciło się wokół matki. Śmierć matki to dla niego bardzo silny emocjonalny dramat. On nie wie, w co się ma zaangażować. Przeżywa ogromną pustkę, ogromną stratę, często popada w depresję, doświadcza załamania. Potrzebne mu wsparcie ze strony żony, środowiska, a czasami nawet ze strony specjalisty. Nieraz nie obędzie się bez odpowiedniej terapii. Czasami potrzebne są nawet leki od psychiatry. Ważne jest, aby w tym momencie tę pępowinę określić i przeciąć.
Katarzyna Matusz: Czy są jakieś konkretne wskazówki, które pokazują mi, że mogę być maminsynkiem?
Ks. Stanisław Szlassa: Wiele jest takich symptomów. Nie jestem teraz nawet w stanie ich wszystkich wymienić. Można jedna zwrócić uwagę na to, jak się przeżywa relację z żoną. Czy jesteś w nią zaangażowany zupełnie, czy „na pół gwizdka”? Oczywiście, nikt tego z zewnątrz nie sprawdzi. Każdy sam, o ile będzie uczciwy, będzie mógł dokonać takiej refleksji. Innym symptomem jest zaangażowanie w relację z mamusią. Tutaj trzeba zobaczyć, jak często do niej dzwonię, dlaczego to robię, jakie skutki mają te rozmowy, czy swoje działania z mamusią uzgadniam z żoną.
źródło: SalveNET