Obowiązujący w większości krajów europejskich system prawny dopuszcza wywieszanie krzyży w budynkach instytucji publicznych, co traktowane jest jako istotny element wolności manifestowania swych przekonań religijnych i jako jedno z podstawowych praw człowieka. Wyjątkiem jest prawodawstwo francuskie, które wprowadza zasadę „świeckości” państwa, wedle której przestrzeń instytucji publicznych musi być wolna od jakichkolwiek symboli religijnych, a mogą być one widoczne tylko na terenie obiektów wyznaniowych.
Francuska separacja
Istotny wyłom w przyjmowanej przez wieki tradycji europejskiej umożliwiającej obecność symboli religijnych tam, gdzie ludzie sobie tego życzą, spowodowała najpierw epoka oświecenia z towarzyszącym jej „wyzwoleniem rozumu od wiary”, a ostatecznie – w sensie prawnym – ustawa o „separacji Kościoła od państwa”, wprowadzona we Francji w 1905 r. Ustanowiła ona obowiązujący do dziś model laïcité, czyli gwarantowanej prawnie świeckości państwa. Brak religii i wartości laickie stały się tam ideowym fundamentem państwa, a kwestia przekonań czy praktyk religijnych uznana została za osobistą sprawę obywateli. Do tego stopnia, że Kościoły i związki wyznaniowe nie mają nawet statusu instytucji publicznych z mocy prawa, lecz są wyłącznie stowarzyszeniami o charakterze kultowym. Obowiązuje przy tym zasada wolności religijnej, więc każdy obywatel może być zwolennikiem dowolnego Kościoła czy religii, a związki wyznaniowe mogą prowadzić swoją działalność bez ingerencji państwa.
We francuskim systemie, który w literaturze przedmiotu nazywany jest „radykalnym rozdziałem państwa i Kościoła”, krzyż (ani symbole innej religii) nie może istnieć w przestrzeni publicznej, która winna mieć charakter laicki. Krzyż ma prawo być widoczny w świątyni lub na niej, bądź w innej instytucji stricte wyznaniowej, np. w szpitalu katolickim. Nie może być jednak obecny w żadnej instytucji publicznej: szkole, przedszkolu, więzieniu, szpitalu, sądzie czy urzędzie. Francuski system prawny wyklucza obecność symboli religijnych w przestrzeni publicznej do tego stopnia, że w ustawie z 2004 r., zakazano w szkołach publicznych noszenia znaków i symboli, którymi uczniowie „ostentacyjnie manifestują przynależność religijną”.
Warto przy tym zauważyć, że tak znaczne ograniczenie miejsca religii w życiu publicznym stanowiło zawsze ideał dla wszelkich ruchów lewicowych poza Francją, włącznie z totalitarnym sowieckim komunizmem. Dlatego też „radykalny rozdział” został wpisany do konstytucji ZSRR i innych państw komunistycznych, a pozostał jeszcze w ustawie zasadniczej Białorusi. Dziś z kolei „model francuski” przywoływany jest przez środowiska lewicowe wielu krajów jako najbardziej nowoczesny i najbardziej zgodny z regułami demokracji. Pozostaje to jednak w sprzeczności z rzeczywistością.
Przyjazny rozdział systemem dominującym w Europie
Odmienna, znacznie bardziej otwarta na kwestie religijne tradycja prawna obowiązuje w większości państw Europy. Zasada rozdziału państwa i Kościoła nigdzie – poza Francją – nie jest rozumiana jako „radykalna separacja”, lecz jako „przyjazny rozdział”, który szanuje odrębność sfery religijnej i państwowej, ale umożliwia współpracę dla wspólnego dobra obywateli. Rozdział ten rozumiany jest jako wzajemna autonomia państwa i Kościoła, co wyklucza możliwość ingerencji państwa w sprawy Kościoła oraz Kościoła w sprawy państwa. Jest to w oczywisty sposób korzystne dla obu stron. Model taki został poparty przez Kościół powszechny w trakcie Soboru Watykańskiego II i jest realizowany we współczesnej doktrynie konkordatowej. Polski Konkordat z 1993 r. stanowi tego dobry przykład.
W systemie „przyjaznego rozdziału” możliwość uzewnętrzniania swych przekonań religijnych w przestrzeni życia publicznego, także obecność symboliki religijnej, traktowana jest jako element swobód obywatelskich i elementarne prawo człowieka. Tak więc w państwach realizujących ten model krzyż ma pełne prawo do obecności także w instytucjach publicznych. Spotykamy go zatem na terenie wybranych instytucji publicznych, a przede wszystkim szkoły, w Austrii, Belgii, Chorwacji, Danii, Grecji, Irlandii, w Niemczech, na Litwie, w Polsce, Rumunii, Szwajcarii, Ukrainie i Wielkiej Brytanii.
Obecność krzyża na terenie instytucji publicznych w Polsce wynika z trzech zasad prawnych. Z prawa obywateli do wyznawania swej wiary także w przestrzeni publicznej, z prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z wyznawanym światopoglądem oraz z bezstronności państwa w tej sferze. Artykuł 25 ust. 2 Konstytucji RP stanowi, że „władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”.
Stąd krzyż może być obecny w Sejmie, innym urzędzie państwowym bądź samorządowym, w placówkach edukacyjnych, medycznych czy pomocy społecznej. Należy także podkreślić, że prawo do umieszczenia krzyża w pomieszczeniach szkolnych gwarantuje ponadto § 12 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach. Rozporządzenie to brzmi : „§ 12. W pomieszczeniach szkolnych może być umieszczony krzyż (..)”
Europejski spór o krzyż we włoskiej szkole
Przeciwnicy obecności symboli religijnych na terenie instytucji publicznych argumentują, że obecność krzyży jest narzucaniem przekonań religijnych agnostykom lub niewierzącym, w związku z czym w imię szacunku dla innych, powinny one zostać usunięte. Szeroka dyskusja na ten temat ogarnęła Europę w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku, w związku z zakwestionowaniem prawa do obecności krzyża w jednej z włoskich szkół. Niejaka Soile Lautsi Albertin, włoszka fińskiego pochodzenia, w 2002 r. zażądała od kierownictwa szkoły, do której uczęszczało jej dwoje dzieci, usunięcia z klasy krzyża, w imię poszanowania dla jej przekonań ateistycznych. Przy braku sukcesu w sądach włoskich sprawę skierowała do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Początkowo, w wyroku z 2009 r. Trybunał przychylił się do jej zdania i orzekł, ze wieszanie krzyży w klasach oznacza naruszenie zarówno „prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami", jak i „wolności religijnej uczniów”.
Sprzeciwiły się temu Włochy jako państwo. W ramach procedury odwoławczej włoski rząd wspierało 10 innych państw członkowskich Rady Europy. Do procesu w charakterze strony trzeciej (amicus curiae) przystąpiły Armenia, Bułgaria, Cypr, Grecja, Litwa, Malta, Monako, San Marino, Rumunia i Rosja (ale nie było w tym gronie Polski), reprezentowane przed Trybunałem przez profesora prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Nowy Jork, praktykującego żyda Josefa Weilera.
18 marca 2011 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w pełnym składzie tzw. Wielkiej Izby stosunkiem głosów 15 do 2 odrzucił pozew wspomnianej Soile Lautsi Albertin. Trybunał uznał, że obecność krzyża w szkole nie jest złamaniem praw rodziców do wychowania dzieci według ich przekonań ani prawa dziecka do wolności religijnej w myśl Artykułu 2 Pierwszego Protokołu (prawo do nauczania) i Artykułu 9 (wolność myśli i przekonań religijnych) Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Według sędziów, obowiązku obecności krzyża w salach szkolnych nie można traktować jako indoktrynacji ze strony państwa. Podkreślono, że krzyż jest symbolem zasadniczo pasywnym i nie można porównywać jego wpływu na uczniów do działalności dydaktycznej nauczycieli. Zdaniem sędziów, z obecności krzyża w szkole nie wynika obowiązkowe nauczanie chrześcijaństwa. Dlatego nie ma żadnych argumentów, aby żądać jego zdjęcia.
Problem powraca w Polsce
Analogiczna sprawa wybuchła w ubiegłym tygodniu w Szczecinie, gdzie dyrektorka Publicznego Przedszkola nr 75 nakazała zdjęcie krzyży ze ścian wszystkich sal. Choć w placówce na setkę dzieci, ponad dziewięćdziesięcioro uczęszcza na lekcje religii, to krzyże trafiły za szafę, a dyrektorka Lena Tomaszewska tłumaczyła swoją decyzję tym, że jeden z rodziców nie życzył sobie ich w przedszkolu.
W sprawie jak na razie interweniowali miejscowi radni Prawa i Sprawiedliwości oraz metropolita abp Andrzej Dzięga. Według radnego Krzysztofa Romanowskiego, usunięcie krzyży to złamanie artykułu 48. Konstytucji RP, który mówi że „rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.
Z kolei miejscowy wicekurator oświaty Jerzy Sołtysiak wyjaśniał, że „w przedszkolu może wisieć krzyż, prawo tego nie zabrania”, a ponadto poinformował, że na podstawie arkusza organizacji przedszkola, który został opracowany wiosną tego roku i jego zapisy obowiązują od 1 września, jasno widać, że przedszkolu nr 75 jest sześć grup wychowawczych i w każdej z nich – zgodnie z decyzją rodziców – są zaplanowane zajęcia z religii. Zdjęcie krzyży ze ścian w takiej sytuacji jest tym bardziej niezrozumiałe.
Mocny głos w obronie obecności krzyża zabrał metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga: „Dlaczego bronicie dzieciom, by mogły patrzeć na znak życia i miłości. Na znak, który jest przywołaniem Chrystusa umęczonego i zmartwychwstałego. Dlaczego bronicie, by dziecko patrzyło wzwyż? Czemu ma być tylko skulone, i tu w zabawki, tu w klocki, a może w ekranik jakiś tylko i w gry komputerowe. Patrzcie wzwyż, ku Bogu, ku niebu” – pytał retorycznie w kazaniu. A przy okazji przypomniał historię walki z krzyżem, jaką prowadziły władze komunistyczne w czasach PRL.
Wszystko wskazuje na to, że dyrekcja przedszkola w Szczecinie działa niezgodnie z prawem, w związku z czym sprawą winien zostać zainteresowany wymiar sprawiedliwości. Bo przecież obecność symboli religijnych w szkołach lub przedszkolu jest ściśle związana z realizacją wolności religii. A decyzja o eksponowaniu albo nieeksponowaniu tych symboli musi odpowiadać konstytucyjnym zasadom dotyczącym bezstronności władz publicznych. W świetle tych regulacji bezstronność władz w żadnym wypadku nie może oznaczać zaangażowania się ich w jakiekolwiek działania laicyzacyjne, gdyż stanowią aktywne wsparcie określonej ideologii.
W wypadku odmowy wyeksponowania krzyża w przestrzeni szkolnej lub przedszkolnej albo usunięcia tego symbolu wbrew woli rodziców, doszło więc najprawdopodobniej do naruszenia prawa. Tego typu decyzja dyrekcji przedszkola otwiera pokrzywdzonym możliwość poszukiwania ochrony swych praw przed sądem, a przedszkole naraża na prawne i finansowe konsekwencje.
Marcin Przeciszewski / Szczecin