Halloween to celebracja śmierci. Chrześcijanie zaś świętują życie

Co roku na przełomie października i listopada jesteśmy świadkami bezmyślnego importowania anglosaskiego (a właściwie: celtyckiego) zwyczaju świętowania Halloween. Bezmyślność tę można porównać do jedzenia „chińskich zupek” – z pozoru smaczne i łatwe w przygotowaniu, szkodzą naszemu zdrowiu.

W przypadku Halloween chodzi oczywiście nie o zdrowie fizyczne, ale o duchowe. Tradycja obchodzenia tego mrocznego święta związana jest z dawnymi wierzeniami Celtów, którzy sądzili, że duchy zmarłych po śmierci błąkają się po okolicy, nawiedzając rodziny, z którymi nie dogadywały się za życia. 31 października Celtowie obchodzili swój Nowy Rok. Wierzyli, że w tym właśnie czasie granica między światem duchów a światem, w którym żyjemy staje się szczególnie cienka, co umożliwia duchom zmarłych szczególnie łatwe przedostawanie się do naszego świata. Aby je odstraszyć, Celtowie zakładali specjalne kostiumy. Dodatkowo przy wejściach do swoich domów umieszczali jedzenie, aby udobruchać duchy.

Można argumentować, że Kościół w swej historii nieraz chrystianizował pogańskie obchody, nadając im nową treść. Niektórzy wskazują na Boże Narodzenie obchodzone w okresie zimowego przesilenia jako przykład takiej chrystianizacji (de facto wątpliwy, ponieważ rzymski kult Sol Invictus pojawił się dopiero w IV w., u schyłku cesarstwa). Zbieżność dat nie oznacza jednak (i nigdy nie oznaczała) zapożyczania treści pogańskich i prób „godzenia” ich z chrześcijańską wiarą. Tak jak czci oddawanej Chrystusowi nikt nie utożsamia z kultem słońca, tak też chrześcijańskie rozumienie rzeczy ostatecznych (śmierć, sąd Boży, niebo albo piekło) nie daje się w żaden sposób pogodzić z pogańskimi wierzeniami dotyczącymi końca naszego życia.

Spirytyzm czy wywoływanie duchów nie ma nic wspólnego z wiarą w obcowanie świętych i ich wstawiennictwo. Dobitnie przekonał się o tym już starotestamentalny król Saul (1Sm 28,8-20), który pomimo świadomości, że Bóg zabrania takich praktyk, zdecydował się wywołać ducha Samuela. Jedyne przesłanie, które miał dla niego Samuel - objawiający mu się za Bożym pozwoleniem, to że za wcześniejsze nieposłuszeństwo Bogu, przypieczętowane w tym momencie praktykami spirytystycznymi, czeka go sroga klęska i śmierć.

Chrześcijanie mają świadomość, że po śmierci każdy człowiek doświadcza sądu szczegółowego, podczas którego jego dalszy los zostaje określony w sposób definitywny (por. Hbr 9,27) – trafia do nieba (z ewentualnym wcześniejszym oczyszczeniem w czyśćcu) albo do piekła. Dusze zmarłych są w ręku Boga (por. Mdr 3,1), oczekując na sąd ostateczny (Ap 20,12-15) i zmartwychwstanie (por. 1Kor 15,11-26). Żadna z nich nie „krąży” po ziemi, szkodząc żyjącym. Dlatego też wywoływanie duchów jest w istocie wywoływaniem demonów, które podszywają się pod zmarłych, a nie kontaktem z duchami osób, które żyły przed nami i odeszły do wieczności.

Na zasadniczą niezgodność pogańskiego festiwalu Halloween z wiarą chrześcijańską zwracają uwagę nie tylko katolicy, ale i inne wyznania chrześcijańskie. Holenderski teolog protestancki, prof. Mart-Jan Paul podkreśla: „Halloween gloryfikuje przemoc, śmierć i szukanie kontaktu ze zmarłymi. Jednak rzeczywistość demonów nie jest czymś, z czym można się bawić”. Jest on zaniepokojony popularyzującym się wśród dzieci trendem Halloween. „Imprezy z okazji Halloween są przedstawiane jako niewinne przebieranki, które nie mają wpływu na dzieci. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. W Halloween chodzi o czczenie duchów i szukanie kontaktów ze zmarłymi. Takie poglądy na śmierć są czymś dalekiem od wiary chrześcijańskiej”.

Paul zwraca też uwagę, że osoby, które angażują się w praktyki spirytystyczne, ocierające się o satanizm i czary, mogą ponosić tego konsekwencje wiele lat później. „Znam ludzi, którzy zerwali ze swoją okultystyczną przeszłością i zostali chrześcijanami. Ich przeszłość jednak wciąż ich dręczy. Są zastraszani [przez demony] lub przeklinani. To jest duchowa walka, która trwa później w ich życiu”.

Była czarownica Elly Loos zwraca uwagę, że Halloween to jedno z najważniejszych świąt w kręgach satanistycznych. Przez lata wędrowała po cmentarzach, by wzywać duchy zmarłych. Jako czarownica przeklinała chrześcijan. Przełomem była wizyta w kościele, podczas której nagle dotarła do niej prawda o zbawieniu. Dziś mówi: „Przeciętny człowiek postrzega Halloween jako wesołe i szczęśliwe święto z dyniami i balami przebierańców. To jest niepokojące”. Loos słyszy od ludzi, że nie lubią słuchać o czarownicach i satanizmie, bo to ich przeraża. Jednak przekonana jest, że nie są to baśnie, ale smutna rzeczywistość, w której dominuje szatan. Sama doświadczała jej przez wiele lat, a nawet po odrzuceniu okultyzmu w dalszym ciągu trapiona jest przez konsekwencje swoich czynów – dawni znajomi nieustannie dokonują swoich rytuałów, aby jej szkodzić i utrudniać jej życie: „Cały czas mają mnie na oku. Sieć satanistyczna jest duża. Oni wiedzą, kim jesteś. Ale ostatecznie to Pan Jezus ma władzę nad tym wszystkim. Nie boję się”.

Holywins

Zamiast obchodzić Halloween, lepiej jest skupić się na chrześcijańskim świętowaniu uroczystości Wszystkich Świętych, a kolejnego dnia, we Wspomnienie Wiernych Zmarłych – pamiętać o modlitwie za wszystkich zmarłych.

Ciekawą inicjatywą jest zainicjowane w 2003 r. we Francji „Holywins” („świętość wygrywa”). Chodzi o różne formy upamiętnienia postaci i życia świętych, organizowane w wigilię uroczystości Wszystkich Świętych. Może być to bal lub impreza, podczas której dzieci – uwielbiające przebieranki – wkładają strój przypominający postać ulubionego świętego lub świętej. Innym pomysłem jest wspólna modlitwa – czy to w gronie rodziny, czy w kościele, podczas której szczególną uwagę zwrócimy na postaci świętych. W hiszpańskiej diecezji Alcalá de Henares powstał cały program związany z Holywins, obejmujący zabawy, warsztaty, procesję do katedry, wieczorne modlitwy i adorację eucharystyczną.

Jak podkreśla rzecznik diecezji, inicjatywa ta ma zachęcić do zerwania z „kultem śmierci i wywyższaniem tego, co potworne lub brzydkie, ponieważ tym, co jest właściwe chrześcijanom, jest świętowanie triumfu życia i promowanie piękna i [dobra]. Holywins stara się „przekazać to samo przesłanie: życie jest piękne, a jego celem jest niebo, jest wielu, którzy już tam dotarli i wszyscy jesteśmy powołani do dzielenia ich szczęścia, ponieważ wszyscy możemy być świętymi. My, katolicy, chcemy przywrócić temu dniu jego prawdziwe znaczenie i uczcić wszystkich, którzy bohatersko podążali za Jezusem Chrystusem, świetlaną uroczystością Wszystkich Świętych, która przepełniona jest radością i nadzieją”.

Hiszpańska inicjatywa jest z pewnością godna pochwały i naśladowania – czy to na skalę diecezjalną, czy parafialną, czy po prostu w gronie rodzinnym.

 

źródło: CNE, Catholic News Agency

« 1 »

reklama

reklama

reklama