Żył z dala od Boga i był uzależniony od heroiny, dziś jest doktorem teologii. Niesamowite świadectwo Artura

„Brałem heroinę, ten ciąg trwał sześć lat, ale w przeciągu tych lat miałem wiele zdarzeń, które naprowadzały mnie do Boga” – dzieli się Artur Skowron, który dziś jest szczęśliwym mężem i doktorem teologii.

Artur Skowron dzisiaj sam prowadzi innych do Pana Boga. Jest mężem, doktorem teologii biblijnej i liderem katolickiej wspólnoty dla dzieci i młodzieży Kompania Jonatana. W rozmowie na kanale SOWINSKY, opowiada mocarną historię swojego życia, o uwolnieniu od nałogów oraz spotkaniu z Bogiem i swojej drodze nawrócenia w Kościele katolickim.

„Od 1989 roku byłem osobą, która zażywała heroinę. Brałem ją dożylnie. Ten mój ciąg heroinowy trwał sześć lat. Jednak w przeciągu tych lat miałem już wiele takich zdarzeń, które naprowadzały mnie do Boga. One były często bardzo krótkie, dwusekundowe. Dobrze pamiętam pierwsze z nich. Była to rozmowa z dziewczynką, która wydawała się bardzo przyjazna, wychodziliśmy razem z autobusu i ja do niej powiedziałem: skąd Ty wracasz? A ona odpowiedziała mi, że wraca ze spotkania religijnego, że modliła się do Jezusa. I to była taka rozmowa, która bardzo głęboko zapadła mi w pamięć” – dzieli się Artur. To sprawiło, że Artur poczuł impuls, że w jego życiowym problemie, trzeba szukać pomocy w kimś więcej, niż tylko w człowieku. To spotkanie otworzyło cykl kolejnych zdarzeń.

Droga do nawrócenia w Kościele katolickim zaczęła się u Artura od... trafienia na różne odłamy chrześcijaństwa. Kiedy Artur był na dworcu we Wrocławiu, spotkał świadka Jehowy. Otrzymał Strażnicę, którą zaczął czytać. Któregoś dnia postanowił, że jeśli ma się gdzieś leczyć, to musi pojechać do jakiegoś ośrodka religijnego. Dwa miesiące później, kiedy spotkał się ze swoją matką, dowiedział się, że mama załatwiła dla niego taki ośrodek. Co się okazało? A to, że jest to dom prowadzony przez rodzinę... Adwentystów Dnia Siódmego. „Oni nauczyli mnie czytania Słowa Bożego. Wciągnęło mnie rozważanie Biblii” – mówi Artur. 

Dzisiejszy doktor teologii biblijnej doszedł wówczas do wniosku, że jeśli ma coś w swoim życiu zrobić, to musi być to tylko i wyłącznie robione w oparciu o Jezusa Chrystusa. Jego mama postanowiła znaleźć mu kolejny ośrodek. Tym razem był on prowadzony przez Kościół Zielonoświątkowy. Tam ludzie z całej Polski wychodzili z nałogów. „Po raz pierwszy oddałem w tym ośrodku życie Jezusowi. Byłem do tego namawiamy i zrobiłem to wtedy całkowicie nieświadomie. Zobaczyłem radość tego człowieka, który mnie namówił i stał obok. Po tym wydarzeniu zacząłem już regularnie czytać Pismo Święte” – dzieli się Artur. Czy już był wtedy całkiem wolny od narkotyków? Jeszcze nie... Dlatego pojechał znowu w inne miejsce. Z jeszcze większą chęcią do walki o uwolnienie.

Zanim w 1999 roku trafił do ośrodka w Toruniu, miało miejsce bardzo ważne wydarzenie w jego życiu. „10 stycznia zadzwoniłem do mamy, prosząc, aby po raz kolejny wysłała mnie do jakiegoś ośrodka. Usłyszałem wtedy, że tego nie zrobi, ale chce się ze mną spotkać na ulicy. I te spotkanie było bardzo krótkie. Powiedziała wtedy, że więcej mi już nie pomogą i wolą, abym umarł, ponieważ mają jeszcze dwójkę synów, więc jak umrę ja, to im się problem rozwiąże, bo będą mogli żyć bez obciążenia psychiczno-duchowego” – wyznaje Artur. To był dla niego potworny cios. Zawsze żywił bowiem w sercu nadzieję, że gdy się zwróci do matki, to tę pomoc otrzyma. A mama odwróciła się po tych słowach na pięcie i został sam. Artur odczytał te uderzenie samotności jako cios ze strony złego ducha. Upadł na kolana na środku ulicy i zawołał do Boga: „Jeśli jesteś, to mnie ratuj!”.

„I jak tylko wypowiedziałem te słowa, poczułem, że ktoś za mną stanął” – mówi. Poczuł, że Bóg jest bardzo blisko niego. Poczuł to wręcz namacalnie. Złożył Bogu przysięgę, że nigdy więcej nie podniesie w życiu ręki na drugiego człowieka. Zaczął płakać. Płakał tak przez kilka godzin. Od momentu uklęknięcia na ulicy, aż do pójścia w stronę mieszkania. Przypominał sobie swoje grzechy. Przepraszał za nie Boga. Od tamtego momentu Artur nigdy więcej nie wziął heroiny. 

Co więcej, po dojściu wtedy do mieszkania, spotkał kobietę, która zapytała go o to, dlaczego tak płacze. Opowiedział jej co się wydarzyło. Kobieta obiecała, że mu pomoże. I to właśnie ona załatwiła mu wyjazd do ośrodka psychiatrycznego w Toruniu. W Toruniu spotkał z kolei ludzi, którzy zaprosili go na kurs Alpha. Tym razem poznał już i Kościół katolicki. Po 1,5 roku wrócił do Wrocławia. Wówczas zaczął stabilizować swoje życie. Ożenił się z Beatą i zaczął szukać swojego miejsca w Kościele katolickim. 

Co było dalej? Warto posłuchać całego świadectwa Artura na kanale SOWINSKY:

źródło: SOWINSKY, youtube.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama