Celibat i życie w czystości są po to, żebym mógł pogodnie kochać. Człowiek dojrzały – duchowny i świecki – wie, że miłość bez seksualności wystarczy do szczęścia, natomiast seksualność bez miłości prowadzi do dramatów – powiedział ks. Marek Dziewiecki.
W rozmowie z tygodnikiem „Idziemy” psycholog i duszpasterz małżeństw i rodzin tłumaczył, czym jest celibat i jaką ma wartość dla ludzi i Kościoła.
Jak podkreślił, „celibat nie jest automatycznie gwarancją czystości”.
„Przewrotny byłby taki ksiądz, który wprawdzie nie zawarłby małżeństwa, ale postępowałby w sposób wyuzdany seksualnie. Jeśli jakiś nieżonaty duchowny ma kochankę czy kochanka, to swoją posługę kapłańską sprawuje w sposób niegodny. Staje się krzywdzicielem i gorszycielem” – tłumaczył.
Dodał jednak, że mamy w Kościele żonatych księży – w Kościołach wschodnich czy wśród żonatych duchownych innych wyznań, którzy nawrócili się na katolicyzm. „Jeśli kochają swoje żony, to żyją w czystości i godnie sprawują swoje posługi” – zaznaczył ks. Dziewiecki.
Zwrócił uwagę, że celibat nie jest wyrazem lekceważenia instytucji małżeństwa. Wręcz przeciwnie.
„Celibat jest w służbie małżeństwa i rodziny. Sensem celibatu jest i to, że kapłan może wspierać od rana do wieczora małżonków i rodziców oraz ich dzieci, ale nie czyni tego kosztem własnej żony i własnych dzieci. Do celibatu zdolni są wyłącznie ci, którzy są zdolni także do małżeństwa. I tu, i tu potrzebna jest ofiarna, mądra i wierna miłość. Dojrzały kapłan do tego stopnia ceni małżeństwa i rodziny, że chce je wspierać kosztem rezygnacji z założenia własnej rodziny” – przekonywał kapłan.
Zauważył, że „im bardziej kochający i ofiarny jest dany ksiądz, tym bardziej zaniedbywałby swoją rodzinę, gdyby nie był celibatariuszem”. Poświęcałby czas dla innych, a nie dla rodziny.
„Mąż powinien kochać żonę bezwzględnie najbardziej ze wszystkich ludzi i mieć dla niej czas o każdej porze dnia i nocy, gdy ona tego potrzebuje. Pierwszym i początkowo jedynym powołaniem ludzi było małżeństwo. Dopiero wtedy, gdy pojawił się grzech, który zaczął coraz bardziej niszczyć rodzinę – potrzebni stali się duchowni. Kościół przeżyje bez kapłanów, ale bez rodzin nie przeżyje. Kapłaństwo nie jest dla kapłaństwa, lecz dla rodziny” – powiedział.
Wspomniał, że kiedy był młody budził się w nim bunt, że kapłaństwo jest związane z celibatem. Ale kiedy został księdzem, odkrył, że „sensem celibatu jest miłość do małżonków i ich dzieci, bo oni potrzebują pomocy kapłana”. Wyraz niezadowolenia czy żalu księdza z powodu celibatu świadczy według niego o tym, że za mało kocha ludzi, czyli jest skupiony na sobie, a nie na tych, do których został posłany przez Boga. Natomiast „dojrzały duchowo i psychicznie ksiądz nie przeżywa celibatu jako wyrzeczenia”.
„Istotą chrześcijaństwa nie jest umartwienie, lecz miłość. Zanim Jezus pozwolił przybić się do krzyża, nie mówił do apostołów o wyrzeczeniach czy ekspiacji, lecz o miłości. Celibat i życie w czystości są po to, żebym mógł pogodnie kochać. Człowiek dojrzały – duchowny i świecki – wie, że miłość bez seksualności wystarczy do szczęścia, natomiast seksualność bez miłości prowadzi do dramatów” – podkreślił.
Jak przyznał, w obecnych czasach trudniej jest zachować celibat, bo „demoralizatorzy chcą ze wszystkich ludzi uczynić niewolników seksu”. Są jednak bezsilni wobec tych, którzy prawdziwie kochają.
„Gdy jakiś ksiądz zwierza mi się z problemów seksualnych, to mówię mu: «za mało kochasz». Kto kocha, ten nie stanie się niewolnikiem ani seksu, ani pieniędzy czy kariery. Podobnie w małżeństwie do zdrad dochodzi dlatego, że mąż czy żona za mało kocha. Jeśli ktoś z księży cudzołoży, masturbuje się czy wchodzi w związki homoseksualne, to gdyby miał żonę, czyniłby to samo. To nie celibat jest problemem, lecz brak miłości” – zaznaczył ks. Dziewiecki.
Został zapytany także, czy homoseksualny ksiądz łamie celibat, jeśli ma takie skłonności, ale im nie ulega. Odpowiedział:
„Celibatu nie łamie. Będzie mu jednak ciężko być dobrym duszpasterzem. Księża homoseksualni mają bowiem zaburzoną więź zarówno z kobietami, jak i z mężczyznami. Nie będą autorytetem ani dla jednych, ani dla drugich”.
Źródło: „Idziemy”