Marek Citko, piłkarski bohater lat 90-tych, nie wstydzi się Boga. Najpierw się modli, a potem działa

Marek Citko dzięki bramce zdobytej na Wembley przebił popularnością wielu mistrzów olimpijskich. Kariera minęła, Bóg został. „Zawsze mówiłem, że piłkarzem będę przez parę lat, a człowiekiem przez całe życie”.

Marek Citko to człowiek, który w latach 90-tych wywołał w Polsce tzw. „citkomanię”. Stał się piłkarskim symbolem tych lat, po strzeleniu bramki Anglikom na Wembley, w meczu eliminacji do Mundialu. Grał w reprezentacji Polski tylko rok. Jego karierę przerwała na 16 miesięcy kontuzja ścięgna Achillesa. Po rehabilitacji nigdy nie udało mu się powrócić do dawnej formy. Grał w różnych klubach, a ostatecznie zakończył karierę piłkarską w 2007 roku.

Dziś Marek Citko ma 48 lat. Jest szczęśliwym mężem Agnieszki Krzyżewskiej-Citko. Nigdy nie wstydził się i nadal nie wstydzi wiary w Boga. W wywiadzie dla portalu Aleteia, powiedział, że kiedy ma problemy to nie traci energii na narzekanie czy płacz, tylko szuka rozwiązań. „Pierwsze co robię, to padam na kolana, modlę się, a potem działam” – wyznał.

Wiara Marka ocaliła też jego trzecie dziecko. Swego czasu doradzano państwu Citko aborcję, mówiąc, że ich syn ma tylko pół serca i może bardzo krótko żyć, a jak przeżyje to będzie rośliną. Rodzice nie zgodzili się na zabieg. Marek modlił się gorliwie o ocalenie nienarodzonego dziecka. „Mówiłem: wola Nieba, nawet jak się urodzi i będzie żyło dwa, trzy dni, to będę miał grób, do którego będę mógł przyjeżdżać. Pan Bóg daje, pan Bóg zabiera” – powiedział potem w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Pojawił się też z nastoletnim synem w programie „Pytanie na śniadanie”. Na fotelu obok Marka siedział wówczas uśmiechnięty, przystojny, cieszący się zdrowiem nastolatek.

Portal Aleteia zapytał Marka Citkę, jak przeżył to, że jego kariera została przerwana przez niefortunną kontuzję. „Dla mnie kariera nigdy nie była najważniejsza. Zawsze mówiłem, że piłkarzem będę przez parę lat, a człowiekiem przez całe życie. Bardziej niż o karierę dbałem o swoją duszę, o stan łaski uświęcającej. Dlatego ta kontuzja nie była dla mnie kryzysem. Traktowałem ją jako normalne zawodowe ryzyko” – wyznał wówczas Citko.

źródło: aleteia.pl; rfbl.pl; wp.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama