O. Maksymilian Kolbe: trzeźwy umysł, otwartość na innych i bezgraniczne zaufanie do Niepokalanej

Jednym z najczęstszych adresatów listów o. Maksymiliana Kolbe był jego młodszy brat, Alfons, który idąc w jego ślady również wstąpił do franciszkanów. Korespondencja ta rzuca ciekawe światło na ich wzajemną relację, na postać samego Maksymiliana i na jego podejście do duszpasterstwa

Jedne z pierwszych zachowanych listów, które Maksymilian pisał do Alfonsa, związane są z okresem, gdy młodszy brat przygotowywał się do kapłaństwa, starszy natomiast z powodu choroby płuc musiał poddać się leczeniu i rekonwalescencji w Zakopanem. Oznaczało to, że w pewnym stopniu zmuszony został do ograniczenia swojej aktywności i musiał pozostawać w górskiej miejscowości, choć bynajmniej nie traktował tego czasu jako sposobności do próżnowania. Wręcz przeciwnie – korzystając z każdej okazji starał się apostołować wśród wszystkich, których napotkał. Co charakterystyczne, jego gorliwość dotyczyła nie tylko katolików, ale także osób niewierzących, Żydów i protestantów.

Przytoczmy kilka fragmentów listów z tego okresu:

Cieszę się bardzo, że się coraz bardziej zbliżasz do ołtarza, ale nie wiem, czy będę mógł być na prymicjach Twoich, bo lekarz radzi mi wyjechać na wieś i tam przepędzić lato; po czym znowu do Zakopanego. Wtedy powie, co dalej robić. Może po krótkim pobycie tutaj powrócę już do pracy. Teraz jeszcze rana w płucach nie jest zagojona (...) N[ajprzewielebniejszy] O. Sekretarz Generalny mówił mi w Rzymie, żebym rozpowszechnił MI między świeckimi i aby się potem postarać przez biskupów o potwierdzenie i odpusty. Ponieważ teraz rozwinęły się stowarzyszenia protestanckie (zwłaszcza YMCA i YWCA), napisałem mu, czyby nie był czas rozpocząć praktyk w Rzymie w tym celu.
(Zakopane, 25 III 1921)

 

Kolejny list nawiązuje do postaci gorliwego zakonnika, o. Wenantego Katarzyńca, który był m.in. mistrzem nowicjatu i który zmarł w młodym wieku:

 

Pisał mi O. Magister z Krakowa, że o. Wenanty umarł. Sądzę, że wszyscy widzą w Nim zakonnika wzorowego. Dlatego nie będzie od rzeczy pozbierać trochę świadectw (dokumentów) i jeżeli N. O. Prowincjał  na to pozwoli, skreślić biografię zmarłego, zwłaszcza że ludzie świeccy mają nieraz najdziwaczniejsze pojęcia o tym, co się dzieje "za furtą klasztorną", a i nie brak takich, którzy myślą, że w praktyce zakonnicy nie zachowują tego, co ich przepisy nakazują, bo to - jest niemożliwe. Taka więc biografijka rozjaśniłaby wiele umysłów i rozbudziła, kto wie ile powołań uśpionych. Prosiłbym więc, abyś w chwilach wolnych napisał fakty konkretne i słowa jak najdokładniej Twego byłego magistra.
(Zakopane, 19 IV 1921)

 

Maksymilianowi nie dane było uczestniczyć w święceniach i prymicjach swojego młodszego brata, nosił go jednak cały czas w sercu i pamiętał o nim w modlitwie.

Zapewne, gdy te słowa będziesz czytał, już charakter kapłański będzie widniał w Twej duszy, bo pisała mi Mama, że w święto św. Piotra i Pawła masz być wyświęcony i że już rozpoczynasz rekolekcje. Najserdeczniejsze "Szczęść Boże" więc Ci przesyłam, jako też i innym razem wyświęconym Ojcom.
(Nieszawa, 17 VI 1921)

W tym samym liście pisał też o swoich kontaktach z protestanckim pastorem, którego miał nadzieję przyciągnąć do Kościoła katolickiego:

W kartce przeznaczonej [dla] MI Kleryków, opisuję trochę, kilka faktów, które mi się tu przydarzyły, i proszę bardzo o modlitwę za tych biedaków, o których nawrócenie się staram, a zwłaszcza tutejszego pastora. Może być jeszcze z niego tęgi franciszkanin, a kościół protestancki nadaje się cudnie dla ciągłej adoracji Prz[enajświętszego] Sakramentu. Tylko dać tu Franciszkanki, jak na Kurkowej we Lwowie.

Szerszy opis całej sytuacji, będący świadectwem nieustającej gorliwości duszpasterskiej Maksymiliana znajdujemy w wysłanym tydzień wcześniej liście do kleryków franciszkańskich w Krakowie:

W pociągu (jadąc do Nieszawy) miałem sposobność rozmawiać z kilkoma i naprostować im ideę; w drodze do Włocławka (po fakultę do spowiedzi) znalazłem się w karetce między innymi w towarzystwie jednego żyda (cywilizowanego, bez pejsów), żydóweczki (po pańsku), protestanta, jednego katolika z Kaukazu i innych. - Rozmyślnie skierowałem rozmowę na temat religijny. - Nie męczyłem się jednak dużo, bo pozwalałem im dysputować między sobą i tylko prostowałem, gdzie było trzeba, albo i szerzej wyjaśniałem. Niepokalana dała mi trochę jasności umysłu, więc szło gładko. Żydóweczka łatwo przyznała przeciw protestantom, iż tylko jedna wiara może być dobra; w mowie o złych katolikach przyznano, że dobry katolik jest lepszy od dobrego niedowiarka itd. W końcu podróży na stację zabrałem głos i zaokrąglając wszystko przeszedłem od prawa natury, wybrania Izraela, protestantyzmu do katolicyzmu, pokrótce uzasadniając, poleciłem wreszcie bardzo modlitwę jako środek do uznania prawdy. Gdym już stał na peronie, jeden z poprzednich towarzyszów podróży (katolik) powiedział mi, że gdym wyszedł z karetki, ów żyd (czy protestant) rzekł: "To mądry ksiądz". Może tam Niepokalana zaczęła robić wyłom w duszy. - Polecam więc wszystkich swych podróżnych modlitwom MI (proszę umieścić między poleconymi).

(...)

Łowię tu także dusze, co stronią od konfesjonału, czasem nawet podstępnie. Zresztą Pan Jezus powiedział: "Prudentes sicut serpentes" [Mt 10,16]. Niepokalana zsyła takie dusze uczciwe, prawdziwe MI, które podstępnie wabią (przyprowadzają) inne do konfesjonału. Raz nawet taka dusza przychodzi do mnie, gdym siedział w konfesjonale i mówi wskazując na drugą: "Ta chce się spowiadać, ale się wstydzi". Oczywiście, że wystarczyło potem "łaskawie" skinąć ręką, aby przyszła i spowiedź już napoczęta.

Odwiedziłem też pastora tutejszego pod pozorem, że pragnę dowiedzieć się, jak na jego uniwersytecie (w Dorpacie) uczono, gdyż "co uniwersytet to inna protestancka nauka". Słysząc, że jest on dość dumny (chciałby, żeby mu się ksiądz pierwszy ukłonił), przedstawiłem się (wedle św. Pawła "Civis Romanus"): [por. Dz 16,37; 22,25] "ks[iądz] doktor" i powiedziałem, że jestem profesorem historii kościelnej i na ten rok pragnę szerzej omówić protestantyzm, dlatego zbieram źródła. - Papier się kończy, więc muszę zakończyć. Koniec końców kilka punktów Pisma św., a zwłaszcza "Tu est Petrus et super hano petram etc." [Mt 16,18] go zastanowiło. To i rzekł: "Być może, że Chrystus Piotra chciał ustanowić głową widzialną". Obiecał przyjść do mnie do ogrodu, ale go nie widać. Módlcie się więc wiele za niego i między poleconymi uznajcie.
(Nieszawa, 10 VI 1921)

List ten przytoczyliśmy in extenso, ponieważ bardzo dobrze ukazuje duszpasterskie zaangażowanie o. Maksymiliana, a jednocześnie rzuca światło na stosowane przez niego metody. Spotykając członków innych religii czy wyznań chrześcijańskich nie traktował ich z góry, nie pouczał, ale starał się im pomóc dochodzić do pełnej prawdy. Można bez przesady powiedzieć, że był tu podobny do starożytnego Sokratesa, który nie narzucał swoich poglądów słuchaczom, ale zadawał im rozmaite pytania, aby zmusić ich do refleksji i szukania prawdy.

Franciszkanin nie polegał jednak wyłącznie na sile intelektu i rozumowej argumentacji. Zdawał sobie dobrze sprawę, że nawrócenie – czy to w wymiarze moralnym, czy religijnym – jest sprawą sięgającą do głębi duszy, angażującą całego człowieka. Dlatego bez modlitwy za innych sama rozmowa, dialog czy przerzucanie się argumentami byłyby stratą czasu. O. Maksymilian nie waha się więc prosić członków Rycerstwa Niepokalanej o taką modlitwę – i to nie okazjonalną, ale stałą.

Patrząc na kontakty o. Maksymiliana z przedstawicielami innych wyznań i religii trzeba brać pod uwagę ówczesny kontekst teologiczny. Był to czas, gdy dialog międzyreligijny w praktyce niemal nie istniał, a ekumenizm dopiero powoli kiełkował w sercach chrześcijan. Na tym tle Kolbe – wbrew anachronicznym oskarżeniom o antysemityzm czy prozelityzm – jawi się jako osoba bardzo otwarta na innych, a jednocześnie gorliwa oraz mająca silne i zdrowe poczucie własnej tożsamości katolickiej. Świadectwem jego duchowości i nastawienia do innych jest fragment kolejnego listu, w którym tłumaczy o. Czesławowi Kellarowi, dlaczego zdecydował się przeredagować jego artykuł opublikowany w „Rycerzu Niepokalanej”:

Artykuł zamieściłem w "Rycerzu". Porobiłem jednak trochę poprawek, łagodząc świecko-Rozwojowy charakter; obok bowiem prasy zbliżonej w kwestii żydowskiej do bezwzględnego faszyzmu dostaje się na łamy pism duch miłości bliźniego, a nawet nieprzyjaciół, chociażby to byli żydzi. Dalej chciałem zaznaczyć różnicę pomiędzy żydami talmudystyczno-masońskimi, a duszami które choć pochodzą z rodziców żydowskich, to jednak szukają prawdy. Tyle co do usprawiedliwienia zmian.
(Grodno, 26 VI 1923)

Kolejne listy do brata pełne są rozmaitych kwestii praktycznych związanych z duszpasterstwem, rozwojem Rycerstwa Niepokalanej, ale powracają w nich także kwestie dialogu z niewierzącymi i innowiercami. Na przykład, 18 października 1921 o. Maksymilian pisze:

Pastor czyta obecnie biografię Gemmy Galgani. - Módlmy się za niego bardzo, bo jego nawrócenie i innych wielu może pociągnie.

W tym samym liście nawiązuje także do postaci o. Wenantego:

Ponieważ N. O. Prowincjał mówił mi, bym nadal zajmował się sprawami naszych świątobliwych, wielebnych i błogosławionych, chociaż nie na całej linii i z całą intensywnością z powodu niecałkowitego jeszcze zdrowia, więc pragnąłbym biografijkę o. Wenantego do skutku doprowadzić. Dlatego prosiłbym, aby mi kto (może br. Krzysztof, jeśli na Kalwarii co zrobił) dokładnie opisał, co w tej sprawie opracowali klerycy na Kalwarii, co po zmarłym znaleźli, gdzie się to znajduje i co zdziałali.

Listy z kolejnych lat bardzo często poruszają kwestie praktyczne, związane z rozwojem dzieła Rycerstwa Niepokalanej i drukiem miesięcznika, takie jak zdobywanie drożejącego wciąż papieru, dystrybucja czy zachęcanie kolejnych autorów do pisania tekstów. Wszystko to może się wydawać zbyt przyziemne, mało wzniosłe –świętość jednak nie polega na bujaniu w obłokach i rozważaniu doniosłych kwestii teologicznych, ale na realizacji Bożej woli w konkretnych okolicznościach życia. Co ciekawe, lata dwudzieste w pewnym stopniu przypominają obecną sytuację, niepewną pod względem ekonomicznym, z rosnącą stale inflacją. Maksymilian jednak nie poddawał się zwątpieniu, ale w tych trudnych okolicznościach zabiegał o stały rozwój dzieł, co do których był przekonany, że nie były tylko jego pomysłem, ale inicjatywą Niepokalanej:

Pracy mam sporo, ale i Niepokalana zdrowia dokłada tak, że i robić mogę. - Dopiero co wróciłem z Warszawy, gdzie nakupiłem papieru dla "Rycerza" do końca roku za 2 000 000 przeszło Mp [marek polskich]. Od 1 papier podrożeje o 70-73 proc.( dlatego tylko za obietnicę po jednej cząstce różańca dla N[niebieskiej] Mamusi i "Si quaeris" za każdą belę dostałem ich 7. Norbertowi, który przede mną poszedł, już odpowiedziano, że "nie ma". - Dokupuję teraz czcionek i materiału drukarskiego.

Bóg zapłać za pomoc piórem i staranie o grosz. Oby o. Bonawentura otrząsnął się nieco z wypoczynku literackiego i jął się pióra.
(Grodno, 25 I 1925)

 

Trzeźwe spojrzenie i twarde stąpanie po ziemi ukazuje fragment innego listu, z maja tego samego roku:

Co do cen, to już trudno, trzeba ale zgodzić, bo ja obecnie nie orientuję się w tych cenach dostatecznie. Należytość wyrównuj z "Rycerza" czy dypl[omików] tercjarskich czy dodatków rubryc[elowych], tylko chciałbym mieć jednak ewidencję dochodu i rozchodu, bym mógł to zapisać w księdze kasowej.
(Grodno, 22 V 1925)

 

Nade wszystko tym, co dodawało sił i umacniało przekonanie o słuszności podejmowanych starań było powierzenie wszystkiego Maryi i nieograniczone zaufanie do Niej. Nie ludzkie kalkulacje, ale Boża moc, upraszana przez Najświętszą Pannę, była tym, co zapewniało sukces i stały rozwój. Jak pisał Maksymilian w kolejnym liście, z 21 czerwca: „Doprawdy, Niepokalana potężną dłonią prowadzi swego "Rycerza" naprzód”. To ważna wskazówka dla osób odpowiedzialnych za jakiekolwiek dzieła w Kościele, a może zwłaszcza – dla redaktorów mediów katolickich. Trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, uczciwe podejście do finansów – to jedna strona, druga zaś – to stała modlitwa i głęboka relacja zaufania do Boga, który sam zapewni to, co niezbędne do rozwoju dzieł, które zgodne są z Jego wolą.


Materiał powstał w ramach projektu „Polska energia zmienia świat” dzięki wsparciu Partnerów: Fundacji PGE, Fundacji PZU, dofinansowaniu ze środków Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego w ramach Funduszu Narodowego; Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Funduszu Patriotycznego oraz Sponsorów ENEA S.A. , KGHM Polska Miedź. Mecenasem Projektu jest Tauron Wytwarzanie S.A. Partnerem medialnym jest telewizja EWTN.

« 1 »

reklama

reklama

reklama