„Kwestia dotarcia z przesłaniem homilii nie dotyczy jedynie tych, którzy je głoszą, ale także tych, którzy ich słuchają. Wiele zależy od postawy słuchacza. Warto sobie od czasu do czasu zrobić rachunek sumienia, czy potrafię słuchać” – pisze o. Dariusz Kowalczyk SJ.
Jakie homilie? Nasuwa się krótka odpowiedź: dobre. Jednak, co to znaczy „dobra homilia”? „To, co dla jednego jest dobre, a nawet wyśmienite, dla innego może być słabe lub niemądre. Nie brakuje w Polsce znanych kaznodziejów, w realu i w internecie, którzy z jednej strony mają wielu zwolenników, by nie powiedzieć fanów, ale z drugiej nie brakuje im jeśli nie przeciwników, to ludzi całkiem obojętnych na ich przepowiadanie. Wygląda na to, że na polu głoszenia homilii i kazań sprawdza się powiedzonko: O gustach się nie dyskutuje” – pisze o. Dariusz Kowalczyk SJ w najnowszym numerze tygodnika „Idziemy”.
Jezuita podkreśla, że słowo, które dla jednego jest nudne, a nawet irytujące, drugiego potrafi pozytywnie poruszyć i skłonić do zmiany życiowej postawy.
„Mamy różne wrażliwości, różne upodobania. To prawda, ale raczej nie w tym leży istota rzeczy. Mówienie homilii bowiem to nie jest jedynie ludzka sprawa. Wszak chodzi nie o jakiekolwiek mówienie, ale o przepowiadanie Słowa Bożego. A tym, który może uczynić je skutecznym w naszych sercach i w naszym życiu, jest Duch Święty. Kaznodzieja może zachwycić słuchaczy, ale jeśli Duch Święty nie zadziała, albo jeśli nie zostanie przez ludzi przyjęty, to takie słowo nie wyda żadnych owoców nawrócenia” – podkreśla o. Kowalczyk.
„Pewien znajomy opowiadał mi, jak powrócił do Kościoła po usłyszeniu jednej z homilii Jana Pawła II. Uderzyły go słowa: „Bóg cię kocha”. Ale przecież to zdanie wypowiada wielu kaznodziejów i znajomy zapewne nie usłyszał go po raz pierwszy. Co sprawiło, że tym razem te słowa przemówiły do niego tak głęboko? Osoba papieża Polaka? Zapewne nie było to bez znaczenia, ale jestem przekonany, że znajomy się nawrócił, bo w tych słowach był obecny Duch Święty, który w ten sposób do niego przyszedł” – dodaje.
Profesor Wydziału Teologicznego Papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie przypomniał wypowiedź papieża Franciszka, który ostatnio stwierdził, że homilie powinny być umiarkowane, w miarę krótkie. „Nietrudno spotkać wiernych, którzy skarżą się na długie homilie. Choć, jak się dłużej z takimi ludźmi porozmawia, to okazuje się, że nie sama długość bywa głównym problemem, ale to, że niekiedy po prostu nie wiadomo, o czym ksiądz mówi. Kaznodzieje podejmują wiele wątków niepowiązanych ze sobą i mają trudność z postawieniem kropki i powiedzeniem: Amen. W tym kontekście mówi się niekiedy, że kaznodzieja „nie może wylądować”. Słuchaczom zdaje się, że ksiądz zbliża się do szczęśliwego końca, że już „ląduje”, a tu raptem „podrywa samolot” i zupełnie niepotrzebnie zaczyna nowy wątek ” – pisze o. Dariusz.
Trzeba więc kazań dobrze przemyślanych, przemodlonych, zrozumiałych dla odbiorcy. Jezuita uważa, że czasem nie o długość chodzi, ale właśnie o przygotowanie. Zrozumiałego, ciekawego, dobrze ułożonego kazania wierni posłuchają chętniej, nawet wtedy, jeśli trwa nieco dłużej.
„Dobra homilia nie jest kwestią tego, czy jest krótka, czy też długa, ale czy jest adekwatna do sytuacji. W każdym razie pozostaje prawdą, że krótka myśl może bardziej uderzyć słuchaczy niż dobrze przygotowana dłuższa mowa. Przypomina się tutaj rezurekcyjne „kazanie” ks. Mieczysława Malińskiego. Trwało ono kilkanaście sekund. Ksiądz wypowiedział jedno zdanie: „Jezus Chrystus żył, umarł i zmartwychwstał, ale wy i tak w to nie wierzycie. Amen”. I zszedł z ambony. Ludzie przeżyli szok. A „kazanie” do tej pory daje do myślenia” – podkreśla o. Kowalczyk.
Jezuita podkreśla, że ważna jest także postawa słuchania. „Kwestia dotarcia z przesłaniem homilii nie dotyczy jedynie tych, którzy je głoszą, ale także tych, którzy ich słuchają. Wiele zależy od postawy słuchacza. Warto sobie od czasu do czasu zrobić rachunek sumienia, czy potrafię słuchać. Czy nie jest tak, jak z tymi, którzy lubią tylko te piosenki, które już znają? Niektórzy oczekują jedynie potwierdzenia własnych opinii. W przeciwnym razie są nieusatysfakcjonowani. Tymczasem warto czasem pozwolić się zakwestionować…” – tą refleksją kończy swój felieton jezuita.
źródło: tygodnik „Idziemy” nr 6/ 2023