„Nie ma co udawać siłacza tam, gdzie się nim nie jest” – podkreślił bp Edward Dajczak. Wielu kapłanów i wiernych świeckich podeszło do decyzji bp. Dajczaka z ogromnym szacunkiem i zrozumieniem.
Depresja. Choroba, której nie widać gołym okiem. Podstępna. Otoczenie często widzi uśmiechniętego człowieka, a pod tym uśmiechem toczy się ogromna walka o każdy dzień. Tak, depresja to choroba. To nie wstyd. Być może bp Edward Dajczak mógł po prostu zrezygnować i nie wyjaśniać ludziom, dlaczego podjął decyzję z zaprzestania prowadzenia diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Papież przyjął rezygnację, mianował kolejnego biskupa. Życie toczy się dalej...
A jednak bp Edward Dajczak postanawia udzielić wywiadu. Postanawia szczerze i głośno opowiedzieć o swojej chorobie, bo być może pomoże to choć jednej osobie, która zmaga się z podobnym problemem. „Próbuję opanować skutki po zakażeniach COVID, również przy pomocy leków, ale idzie to z trudem. Sprawa dotyczy stanów lękowych, które na szczęście minęły, natomiast nie minęły ataki depresji. Bywają one nieraz na tyle mocne, że powodują wycofywanie się, chęć ukrycia się. Człowiek chciałby po prostu zasnąć i nie czuć rzeczywistości. Ci, którzy doświadczają depresji, wiedzą, o czym mówię" – mówi telewizji internetowej Dobre Media.
Biskup podkreśla, że trzeba się przełamać, że nie można pozostawić tak ważnego tematu w sferze tabu. Depresja to choroba, którą się... leczy. „Trzeba znaleźć człowieka, który pomoże. Ja znalazłem. Trzeba też dobrze trafić z lekami, ponieważ one jednak pomagają. W momencie, kiedy rozpocząłem terapię, także lekową, te stany zaczęły się tonować, są o wiele słabsze. Dodatkowo, żeby nie prowokować organizmu, nie stwarzać jeszcze trudniejszych sytuacji, podjąłem decyzję o rezygnacji. Myślę, że nieraz trzeba podobnie postąpić, żeby choć trochę zwolnić nacisk na własną psychikę. Dobrze też, jeśli wokół są życzliwi ludzie, którzy wspierają. To jest konieczne w tym stanie. Trzeba też uczyć się z tym żyć, odpowiednio reagować, racjonalizować. Przy posłudze, którą pełniłem, byłoby to wszystko prawie niewykonalne" – wyznał bp Dajczak. Dodał, że swoje problemy i motywacje opisał w piśmie dotyczącym rezygnacji i spotkało się to ze zrozumieniem Kongregacji ds. biskupów.
Po tak szczerej rezygnacji, wielu księży i świeckich wypowiedziało się w mediach społecznościowych. Podeszło do decyzji biskupa z ogromnym szacunkiem.
„Miałem okazję spotkać się z bp. Dajczakiem na Przystanku Jezus, który jest przestrzenią ewangelizacji na Festiwalu Woodstock. Mam ogromny szacunek, bo nie bał się wtedy odpowiadać na trudne pytania młodych ludzi. Wychodził do młodzieży, która przez ludzi Kościoła była nazywana „marginesem". Z pewnością jego oświadczenie może być ważne dla wszystkich osób borykających się z tą chorobą, szczególnie jest ważne dla duchownych" – dzieli się ks. Mateusz Włosek.
„Często ksiądz chorujący na depresję spotyka się w środowisku kościelnym ze złotymi radami: „więcej się módl" albo „więcej pracuj". Depresja księdza często jest niezrozumiała dla innych księży oraz wiernych. Oświadczenie biskupa Edwarda Dajczaka pokazuje, że człowiek (ksiądz) ma prawo do choroby" – dodaje ks. Włosek.
„Biskupa Edwarda Dajczaka miałem zaszczyt poznać jako kleryk w katowickim seminarium. Prowadził dla nas rekolekcje wielkopostne. Byłem u niego na spowiedzi" – dzieli się z kolei ks. Andrzej Króliczek. „Po tych rekolekcjach zapamiętałem dwie myśli, które mi przekazał. Pierwsza brzmi: „Daj ludziom tylko Jezusa, nic więcej od Ciebie nie potrzebują". Druga: „Pytaj się Jezusa codziennie na nowo: Panie jak mogę dzisiaj pokazać, że Ty nas kochasz?". Chciałbym mu dziś za to podziękować" – wyznaje kapłan. Ks. Andrzej podkreśla, że zgadza się także ze słowami jego kolegi, ks. Mateusza Buczmy, który wyznał, że bp Dajczak jest jego autorytetem. W oczach ks. Buczmy, bp Edward to nie tyle ekscelencja, a wrażliwy pasterz: prosty, prawdziwy i kochający Lud Boży.
Również wierni świeccy postanowili wesprzeć biskupa w jego decyzji. W Internecie można przeczytać wiele wypowiedzi, które są pełne szacunku i zrozumienia. Ludzi urzeka szczere podejście biskupa do sprawy. Wielu poczuło się... zrozumianych. Wielu teraz samych zmaga się z depresją. „Bp Dajczak mówiąc szczerze o swojej chorobie, wyświadczył olbrzymie miłosierdzie i udzielił wsparcia niejednej osobie, która zmaga się z depresją" – czytamy w jednym z komentarzy w mediach społecznościowych. „Myślę, że oświadczenie to pomoże wielu wierzącym osobom, które borykają się z chorobą jaką jest depresja" – dodaje inna osoba.
„Oświadczenie jest ważne dla wszystkich wierzących. Uważanie depresji za błąd w relacji z Bogiem jest szkodliwe dla księży i świeckich" – podkreśla ks. Włosek.
Depresja jest chorobą. Depresję trzeba leczyć. Inaczej może skończyć się tragicznie. Warto wziąć sobie głęboko do serca wyznanie bp. Dajczaka, że depresja to nie wstyd! Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Każdy z nas może zachorować. Ważne, aby tego nie ignorować, dać sobie pomóc. Pamiętajmy, że choroba wpływa także na otoczenie chorującej osoby. Bp Dajczak podjął niezwykle mądrą decyzję, wyznając, że depresja nie pozwala na takie prowadzenie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, jak wymagają tego okoliczności i sumienie. Wyznał to szczerze i prosto.
„Ze wszystkim, co nie jest do końca zależne od nas, trzeba się zmierzyć i nie ma co udawać siłacza tam, gdzie się nim nie jest. Jakiekolwiek udawanie tylko pogarsza sytuację. Nawet najbliżsi, o niczym nie wiedząc, mogą reagować na tyle nieprawidłowo, że to jedynie wszystko pogorszy. Dlatego ja nie kryję tego. Ta informacja potrzebna jest diecezjanom, żeby wiedzieli, dlaczego podjąłem decyzję o rezygnacji" – wyznał bp Dajczak w wywiadzie zrealizowanym dla diecezjalnej telewizji internetowej Dobre Media.
źródło: Dobre Media Nowej Ewangelizacji, youtube.com; facebook.com