Szpital może zapłacić odszkodowanie, ale co będzie z dzieckiem? Pomyłki czasami wychodzą na jaw zaraz po porodzie, czasami po latach.
W sierpniu 2023 r. dwoje Izraelczyków zażądało od szpitala w Tel Awiwie odszkodowania w wysokości 26 mln szekli (28 mln zł). Para korzystała w placówce z zabiegu in vitro i doczekała się dwojga dzieci. Młodsze z nich, mające dziś 2 lata, cierpiało na problemy zdrowotne. Przeprowadzono u niego testy, mające wykazać, czy choroba nie ma podłoża genetycznego. Zamiast tego okazało się, że maluch nie jest biologicznym potomkiem mężczyzny uważanego za ojca. W szpitalu musiało zatem dojść do pomyłki – komórkę matki zapłodniono niewłaściwym nasieniem. Starsze dziecko pochodziło z tej samej grupy embrionów, więc niemal na pewno jego ojcem także nie jest mąż matki. Adwokat pary twierdzi, że w szpitalu od dawna nie przestrzegano procedur, a kiedy jego klienci zgłosili się do placówki, ta próbowała zatuszować sprawę.
Błąd, do którego doszło w 2010 r. w Singapurze wyszedł na jaw od razu. Klientka przychodni in vitro natychmiast po urodzeniu dziecka zorientowała się, że dziecko ma inny kolor skóry niż jej biały mąż. Ta sprawa także trafiła do sądu. Małżeństwo z Kalifornii, które w 2021 r. po zapłodnieniu pozaustrojowym doczekało się drugiego dziecka także od razu zorientowało się, że coś się nie zgadza. Noworodek wyglądał zupełnie inaczej niż 7-letnia córka tej samej pary. Badania genetyczne potwierdziły, że matce wszczepiono dziecko innych klientów, którzy w tym samym czasie korzystali z usług przychodni. Dwumiesięczne dziecko oddano biologicznym rodzicom. Z kolei pewna rodzina z Utah odkryła błąd dopiero po 21 latach. Dorosła już wówczas kobieta poddała się badaniom, aby dowiedzieć się czegoś o swoich przodkach. Okazało się, że nie jest biologiczną córką ojca rodziny. Dochodzenie wykazało, że mężczyzna pracujący kiedyś jako portier z przychodni in vitro celowo zastąpił nasienie jednego z pacjentów własnym. Podobna sytuacja – zakończona wydanym w 1992 r. wyrokiem skazującym – miała miejsce w Wirginii. Tu winnym był lekarz, który umieszczał swoje nasienie w probówkach i stał się ojcem kilkanaściorga dzieci. Natomiast w 2019 r. Amerykanka Ani Manukyan przypadkiem dowiedziała się, że jej dziecko dostała inna para. Sprawa wyszła na jaw, bo pewna Azjatka zdziwiona tym, że urodziła białego noworodka zaczęła wyjaśniać sprawę i ustaliła, że rzeczywistymi rodzicami malucha są Manukyanowie. Dziecko które umieszczono w macicy pani Manukyan nie przeżyło. Nie wiadomo, czy Manukyanowie byli jego rodzicami. Podobny błąd miał miejsce 10 lat temu we Włoszech. Lekarze zamienili probówki, więc dwie pary dostały. Błąd odkryto jeszcze w czasie, gdy obie klientki przychodni były w ciąży. Jedna z nich urodziła bliźniaki. Druga twierdziła, że doszło do samoistnego poronienia.
W Polsce do głośnej pomyłki doszło w 2014 r. Klientom placówki w Policach urodziła się dziewczynka chora na zespół Schinzela-Giedlona (powoduje m.in. ciężkie upośledzenie umysłowe i zwiększone ryzyko nowotworów), opóźnienie psychoruchowe i ciężką padaczkę. Podczas badań związanych z tymi niedomaganiami okazało się, że podczas zabiegu pomylono komórki jajowe. W dodatku cały zabieg był źle przeprowadzony. Niewłaściwie przygotowano podłoże, na którym miały dojrzewać jajeczka, ale lekarz, choć o tym wiedział, nie przerwał procedury. Szpital został ukarany grzywną (wcześniej brał udział w rządowym projekcie finansowania in vitro), ale lekarz po perypetiach wrócił do zawodu i pracuje w prywatnej przychodni in vitro.
Źródła: wp.pl, jns.org, CNN, prawo.pl, zdrowokolorowo.pl, time.com