Miał 11 lat, gdy jego rodzina uratowała żydowską rodzinę Weltzów. Jego rodzice – Antoni i Dorota Szylarowie – oraz siostry Helena Szylar-Kielar, Zofia Szylar-Broda zostali w 1982 r. odznaczeni medalem „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”.
Eugeniusz Szylar zupełnie przypadkowo dowiedział się o tym, że jego rodzice (Antoni i Dorota Szylarowie) po kryjomu pomagają siedmioosobowej żydowskiej rodzinie Weltzów.
„Tato często chodził do stodoły. Tam składował siano dla koni. Miał drabinę i kiedy po niej wszedł, natychmiast ją wciągał. Pewnego dnia mama poszła do kościoła na nieszpory. Przyszli do mnie koledzy i zaproponowali, że pójdziemy się kąpać w stawie. Musiałem powiedzieć ojcu o naszych planach, lecz nie mogłem go znaleźć. Wyszedłem w stajni do góry po drabinie i zobaczyłem Żydów” – opowiada Eugeniusza Szylar w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”.
Wspomina hojność i otwartość serca swoich rodziców, szczególnie ojca, który był „bardzo pomocnym człowiekiem, nie umiał odmówić”. Dodaje: „to prawda, że tato ryzykował życie całej rodziny, jednak wtedy nie było czasu na ten temat kalkulować, snuć dywagacje”.
Pomieszczenie, w którym ukryła się żydowska rodzina zbudowane było z uli po pszczołach. Posiadało małą powierzchnię oraz było dość niskie. Swobodne poruszanie się było utrudnione również ze względu na brak światła. Ponadto Eugeniusz Szylar wspomina: „Weltzowie pozatykali wszystkie dziury, bo zimą doskwierał mróz. Latem z kolei męczył upał”.
Większość członków rodziny Szylarów zaangażowana była w pomoc zamieszkałym w stodole Żydom. 11-letni Eugeniusz obserwował, czy nikt nie wchodzi na górę strychu, przynosił żywność oraz zabierał odpady i fekalia. W całym domu panowała duża dyskrecja. „Nawet nasza rodzina, która mieszkała za miedzą, nie wiedziała. Sąsiedzi raczej też” – dodaje.
W wywiadzie wspomniane jest również tragiczne wydarzenie rozstrzelania rodziny Ulmów, która mieszkała trzy ulice od domu Szylarów. Jak wspomina Eugeniusz Szylar tego dnia w szkole nauczyciel nakazał wszystkim wracać do domów najbardziej ukrytymi dróżkami. „Od tamtej pory, kiedy cała nasza rodzina szła spać, nigdy nie byliśmy pewni, czy wstaniemy rano. To tak naprawdę nie było spanie, lecz czuwanie” – opowiada.
Dzięki odwadze Szylarów żydowska rodzina została uratowana przed krwawą rzezią. „Jestem dumny z mojej rodziny, choć wtedy nie czuliśmy, że robimy coś wielkiego. To była walka w nerwach o każdy dzień. Dzisiaj księża pytają mnie, czy uważam, że moja rodzina mogłaby także zostać wyniesiona na ołtarze. To nie moja decyzja. Cieszę się z tego, co się dzieje teraz. Mam nadzieję, że to dopiero początek utrwalania takiej historii dla następnych pokoleń Polaków” – puentuje Eugeniusz Szylar.
Źródło: „Gość Niedzielny”
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.