Aborterzy oskarżani o niewykonywanie aborcji. Dziwne kontrole Narodowego Funduszu Zdrowia

Do szpitala w Oleśnicy weszła agresywna pacjentka, a zaraz po jej wyjściu pojawił się dziennikarz – wynika z relacji ginekolog. Placówka, w której wykonywanych jest najwięcej aborcji w Polsce może zapłacić karę za to, że jednego poczętego dziecka nie zabiła. NFZ kontroluje kolejne punkty medyczne, które nie przeprowadziły aborcji natychmiast i na podstawie niepewnych dokumentów.

Po nałożeniu wynoszącej 550 tys. zł kary na centrum medyczne z Pabianic, Narodowy Fundusz Zdrowia kontroluje kolejne szpitale, które miały odmówić pacjentkom wykonania aborcji. Oprócz tego do wrocławskiego oddziału NFZ wpłynęła kolejna skarga pacjentki. Kobieta z woj. kujawsko-pomorskiego doniosła na trzy szpitale – Powiatowy Zespół Szpitali w Oleśnicy, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu oraz Szpital Specjalistyczny im A. Falkiewicza we Wrocławiu – które miały odmówić zabicia jej poczętego dziecka.

Sprawa jest zaskakująca, bo szpital w Oleśnicy prowadzi niechlubnym aborcyjnym rankingu. W 2023 r. abortowano tam 144 dzieci, najwięcej w Polsce. Stanowi to przeszło dwukrotny wzrost liczby aborcji w porównaniu z rokiem 2022 (75 aborcji). Najstarsze dziecko, które zginęło w oleśnickim szpitalu miało 30 tygodni (7. miesiąc ciąży). Z informacji podanych przez szpital wynika, że na 144 aborcje dokonane w 2023 r. aż 139 zostało przeprowadzonych z formalnej przesłanki rzekomego zagrożenia zdrowia psychicznego kobiety. W wielu przypadkach za zagrożenie uznano „zaburzenia adaptacyjne”.

Z relacji pracownicy szpitala wynika, że kobiecie z kujawsko-pomorskiego też nie odmówiono.

Ginekolog Gizela Jagielska ze szpitala w Oleśnicy twierdzi, że ciężarna przyszła na izbę przyjęć nastawiona agresywnie. Krzyczała, że ma skierowanie i wręcz żądała wykonania aborcji. 

„Wyjaśniliśmy jej, że jest kolejka i z przyczyn organizacyjnych zwykle w ciągu paru dni przyjmujemy takie pacjentki. One po prostu nie mogą leżeć na jednej sali z pacjentkami w prawidłowej ciąży” – relacjonuje Jagielska. 

Lekarze zaproponowali więc przyjęcie jej na oddział patologii ciąży, ale wyjaśnili, że na aborję będzie musiała poczekać. Wtedy kobieta wyszła, a zaraz po niej pojawił się dziennikarz, który poinformował szpital, że zgłosi sprawę do prokuratury, co też się stało. 

Jagielska otrzymała także pismo od Rzecznika Praw Pacjenta, w którym ten uznał, że szpital naruszył prawo pacjentki do dokumentacji medycznej. Lekarka tłumaczy, że napisała odręczną notatkę ze zdarzenia, bo nie miała nawet peselu ciężarnej, żeby utworzyć dokumentację. Teraz ginekolog skarży się, że została niewłaściwie potraktowana.

„To nie powinno iść w tę stronę, że będą zastraszać wszystkich lekarzy, łącznie z takimi jak my, gdzie my wykonujemy aborcje” – powiedziała „Gazecie Wyborczej”.

Ta sama ciężarna miała złożyć doniesienia przeciw dwóm szpitalom w Wrocławia. Przynajmniej jeden z nich przeprowadza aborcje. Rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego podaje, że w 2023 r. wykonano ich 7, a w 2024 r. jak dotąd dwie.

Postępowanie z powodu niezabicia dziecka prowadzone jest też w sprawie w sprawie Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Lubartowie. Dotyczy przypadku z czerwca 2023 r. Tu także kobieta w ciąży domagała się aborcji na podstawie zaświadczenia od psychiatry. Dyrektor SP ZOZ-u Artur Szczypakowski w oświadczeniu przesłanym branżowemu portalowi wyjaśniał, że lubartowska placówka dysponuje tylko 4 łóżkami ginekologicznymi i brakowało miejsc. Jak dodał, „z uwagi na istotę sprawy, dobro pacjentki i nieznanej lekarzom ginekologów historii prowadzenia ciąży pacjentki było zupełnie normalnym procederem”.

Kolejne kontrole z powodu dwóch rzekomych odmów aborcji prowadzone są w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. W obu przypadkach wskazaniem do terminacji miało być zaświadczenie od psychiatry.

Dokument od psychiatry pokazywała też ciężarna, która zgłosiła się do centrum w Pabianicach. Władze placówki ukaranej przez NFZ tłumaczą, że lekarze nie odmówili pacjentce aborcji, ale poprosili o dostarczenie ostatecznych wyników diagnostycznych, czego nie zrobiła.

Kierownictwo PCM ma też zastrzeżenia do przebiegu kontroli NFZ. Zdaniem władz szpitala została ona przeprowadzona z naruszeniem przepisów, bo w jej trakcie nie powołano biegłego konsultanta w dziedzinie genetyki klinicznej. Kontrolerzy mieli pominąć także „istotne dla sprawy stanowisko konsultanta w dziedzinie położnictwa i ginekologii, z którego jednoznacznie wynikało, iż w sprawie zasadna jest dalsza diagnostyka oraz że obowiązkiem Szpitala w takiej sytuacji jest powołanie konsylium lekarskiego”. 

O szczegółach zdarzenia opowiedziała mediom sama kobieta. Jak relacjonowała, w 12. tygodniu ciąży lekarz przeprowadzający badanie USG uznał, że dziecko nie ma szans na przeżycie, a później niepokojący wynik dał test PAPP-a. Takie badania nie są ostateczną diagnozą, ale kobieta zgłosiła się do psychiatry i dostała zaświadczenie umożliwiające żądanie aborcji.

W Pabianicach proponowano jej dalsze badania, ale ona zamiast tego pojechała do Oleśnicy, gdzie aborcję przeprowadzono. Ze słów kobiety wynika, że aborcja nie uratowała jej dobrostanu psychicznego – obecnie, mniej więcej półtora roku po zdarzeniu, musi korzystać z pomocy psychoterapeuty.

Źródła: rynekzdrowia.pl, ratujzycie.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama