Czas znieść oceny w szkole! Oprócz jednej

Ocena opisowa to ciągle ocena, więc presja nie będzie mniejsza. Co za różnica, czy dziecko z szóstej klasy będzie się bać jedynki, czy wpisu „uczeń nie umie czytać”? W dodatku nacisk psychiczny na ucznia szkolna nie kończy się na tym, że może on dostać jedynkę.

Ministerstwo edukacji chce zmienić system oceniania uczniów w szkołach. Ten obecny, jak się dowiadujemy, sprawia, że uczniowie czują presję. Nowy system ma jej nie wywierać. Nie wiadomo jeszcze, jak będzie wyglądał. Rozważane jest wprowadzenie ocen opisowych, albo zniesienie w ogóle ocen z niektórych przedmiotów.

Przykro to mówić, ale Barbara Nowacka boi się odważnych decyzji i przez to zatrzymuje się wpół drogi. Ocena opisowa to ciągle ocena, więc presja nie będzie mniejsza.

Co za różnica, czy dziecko z szóstej klasy będzie się bać jedynki, czy wpisu „uczeń nie umie czytać”? Trauma ta sama, równie dobrze można w ogóle niczego nie ruszać.

Nieco lepszy jest pomysł zniesienia ocen w ogóle, ale dlaczego tylko z niektórych przedmiotów? Niby kto miałby – ponad głowami uczniów – decydować o tym, że niektóre przedmioty są jednak oceniane? Wystarczy ocena z edukacji zdrowotnej. Zresztą, skoro w sprawie tego przedmiotu grupka radykałów ma jakieś zastrzeżenia, to można iść na kompromis – ocena tylko z tej części materiału, która dotyczy odcinka lędźwiowego, no i oczywiście z lekcji o diecie planetarnej i unijnym programie „od pola do stołu”, bo bez tego nie ma mowy o zdrowym wychowaniu młodzieży. A reszta fakultatywnie i bez oceny.

Jakimś rozwiązaniem mogłoby też być wprowadzenie indywidualnego systemu oceniania dostosowanego do potrzeb konkretnego ucznia – uczeń sam decydowałby, czy przyjmuje daną ocenę, czy nie. Oczywiście nie upieram się przy tym rozwiązaniu, bo mam świadomość jego niedociągnięć. W końcu żeby podjąć decyzję, uczeń musiałby najpierw poznać ocenę, a tu już powstaje presja.

Najprostsze zatem będzie po prostu zniesienie ocen (poza wspomnianym wyjątkiem).

Problem w tym, że szkolna presja nie kończy się na tym, że można dostać jedynkę. Trzeba pamiętać też o psychicznym nacisku, jaki wywiera konieczność przychodzenia na określoną godzinę. Tutaj w grę wchodzi nie tylko obciążenie mentalne, ale i konkretna fizyczna dolegliwość związana ze wstawaniem rano, zimą jeszcze przed świtem, w porze narzuconej odgórnie, bez uwzględniania tego, kto jest sową, a kto skowronkiem. Miejmy nadzieję, że i tej sprawy ministerstwo nie zlekceważy.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama