Wygłoszone w youtubowym studiu twierdzenie lekarki, jakoby dziecko w łonie matki było „pasożytem”, nie ma żadnych podstaw naukowych i trzeba to powiedzieć jasno. Tego typu irracjonalne hasła są niestety typowe dla tych, którzy mienią się „obrońcami kobiet”, w rzeczywistości zaś nie dbają ani o kobietę, ani o jej dziecko.
Dzień Świętości Życia w Kościele katolickim to dobra okazja, żeby przyjrzeć się temu, jak ludzkie życie postrzegane jest w kontekście kulturowym. Stronnictwa, które charakteryzują się wrogością wobec chrześcijaństwa, coraz odważniej manifestują swoje poglądy. Z kolei to, co niegdyś budziłoby automatyczny sprzeciw większości społeczeństwa, obecnie staje się kwestią, którą poddaje się pod wątpliwość. Tak było chociażby w trakcie niedawnej debaty na Kanale Zero, podczas której jedna z lekarek porównała dziecko w łonie matki do… pasożyta.
Przyjmując taki punkt wyjścia, trudno mówić o życiu w kontekście duchowym, podczas gdy cofnęliśmy się jako społeczeństwo do etapu, w którym konieczne jest uzasadnianie, że życie ludzkie – nie według Kościoła czy jakiejkolwiek ideologii, a według nauki – zaczyna się od poczęcia. Nie da się zatem tego nowego życia ludzkiego nazwać pasożytem, bo stoi to w sprzeczności nie tylko z dobrym smakiem, ale przede wszystkim z logiką i nauką.
Sam ten fakt powinien już kłaść kres tego typu twierdzeniom, które wypowiedziała pani ginekolog, Anna Orawiec. Trudno określić, co jest smutniejsze – fakt, że antynaukowe tezy wygłaszane są przez lekarzy czy też fakt, że duża grupa społeczna jest coraz bardziej podatna na tego typu manipulacje.
Dla tych, których nie zadowala pozbawiona podstaw naukowych wypowiedź lekarki, warto zaproponować przyjrzenie się zaledwie kilku faktom biologicznym, świadczącym o korzyściach, jakie otrzymuje kobieta w ciąży:
To tylko niektóre z przykładów tego, jak ciąża może pozytywnie wpłynąć na organizm kobiety. Dochodzi jeszcze aspekt psychologiczny, który jednak trudniej udowodnić, a obecnie – wśród trendów, które coraz mocniej próbują obrzydzić kobietom macierzyństwo – jest to kwestia bardzo subiektywna.
W jaki sposób więc w tak trudnych okolicznościach odnaleźć warstwę duchową tego, co rozumiemy pod pojęciem świętości życia?
Czy świętość może dotyczyć tego, co jest relatywizowane?
Czy święta może być osoba, która nazywana jest pasożytem?
Czy wreszcie świętym może być to, co jest niechciane?
Niech odpowiedzią w Wielkim Tygodniu będzie dla nas fragment Księgi Izajasza.
„Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic”. (Iz 53,3)
Jezus najlepiej wie, czym jest wzgardzenie i odrzucenie. Jeżeli cokolwiek daje nadzieję na to, że te bezbronne istoty nazywane pasożytami doczekają się uznania ich godności i życia w wiecznej chwale, to właśnie wiara w to, że dobry Ojciec zna je po imieniu, ponieważ sam utkał je w łonie matki.
Tej świętości nie zmienią żadne relatywne poglądy, które z nauką, moralnością, a także zwyczajną przyzwoitością mają coraz mniej wspólnego.