Rząd przedstawił radykalny projekt obowiązkowej szkolnej edukacji seksualnej. Pod pozorem „zdrowia” propagowane są treści nie mające nic wspólnego ze zdrowiem, a raczej z seksualną indoktrynacją. Tego typu programy były już wprowadzane w krajach zachodnich, m.in. w Anglii, która właśnie zaczyna się z nich wycofywać, dostrzegając wybitnie negatywne skutki.
Nadszedł dzień decydującej bitwy o niewinność polskich dzieci. Rząd przedstawił radykalny projekt obowiązkowej, szkolnej edukacji seksualnej. Ministerstwo Edukacji Barbary Nowackiej opublikowało podstawy programowe nowego przedmiotu szkolnego – „edukacji zdrowotnej” – pisze Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris.
Dziś mamy „ostatni dzwonek”. Jeszcze do jutra można składać do MEN swoje stanowiska i wnioski w ramach konsultacji społecznych. Pojutrze będzie już za późno, a nasze dzieci czeka deprawacja na skalę, jakiej dotąd jeszcze w Polsce nie było.
To, co proponuje MEN, sprzeczne jest z wiedzą naukową: medyczną, socjologiczną i psychologiczną. Amerykańskie badania wykazały, że ponad 2/3 Amerykanek, które rozpoczęły współżycie w wieku 13-14 lat, nie była w stanie się określić jako „bardzo szczęśliwe”. Nastolatki, które świadomie odkładają je na czas późniejszy, mają większe poczucie własnej wartości, wyższy stopień samokontroli i nadziei oraz bardziej optymistyczne widzenie przyszłości niż te, które przeżyły lub planowały przeżyć inicjację seksualną. Wczesna inicjacja seksualna nastolatków wpływa też negatywnie na relacje z rodziną i przyjaciółmi oraz zwiększa ryzyko nadużywania alkoholu czy narkotyków. W USA młodzi ludzie odpowiadają za 25% nowych chorób przenoszonych drogą płciową zgłaszanych co roku, a liczba młodych ludzi zakażonych wirusem HIV podwaja się co 14 miesięcy!
Badania naukowe i statystyki pokazują jednoznacznie, że rozbudzanie seksualności u dzieci ma negatywny wpływ na ich przyszłe zachowania seksualne. Mimo tego, Ministerstwo Edukacji pod kierownictwem Barbary Nowackiej chce iść właśnie tą drogą.
Od IV klasy podstawówki dzieci będą nauczane, że masturbacja to „norma medyczna”, praktykowanie homoseksualizmu niczym nie różni się od współżycia małżeńskiego, a aborcja jest zwykłym świadczeniem zdrowotnym. Dzieci będą też pouczane o możliwości okaleczania własnych narządów płciowych w ramach tzw. tranzycji, bo tak jak istnieją różne orientacje seksualne, tak też rozróżnić możemy „tożsamości płciowe”: „transpłciową” i „cispłciową”.
W przeciwieństwie do zajęć z wychowania do życia w rodzinie, tematyka zagrożeń związanych z wczesną inicjacją seksualną jest zagadnieniem marginalnym. Wiedza o chorobach przenoszonych drogą płciową, jak choroby weneryczne, HIV, czy HPV, ma być według zespołu MEN jedynie wiedzą fakultatywną i zależeć ma od decyzji nauczyciela, a więc nie musi być wcale przekazywana. Trudno o lepszy dowód na to, że nie o zdrowie ucznia tutaj chodzi! Zwłaszcza, że podobne programy nauczania w USA doprowadziły do gwałtownego wzrostu zachorowań na choroby weneryczne u nastolatków.
Czy można mieć jakiekolwiek wątpliwości, że nie chodzi tu o rzetelny przekaz wiedzy?
Wśród założeń fakultatywnych, znalazły się także rozmowy z uczniami o przyjemności seksualnej, różnych formach aktywności seksualnej oraz „kwestiach prawnych i społecznych związanych z grupą LGBTQ+". W ministerialnym rozporządzeniu ani razu (!) nie padają słowa „małżeństwo”, „mąż’ czy „żona”. A przecież Konstytucja RP jasno stanowi, że „małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.
Zaproponowany przez MEN przedmiot to bomba z opóźnionym zapłonem. To nie edukacja zdrowotna, to seksualna i obyczajowa indoktrynacja! To atak na nasze dzieci, który może mieć katastrofalne skutki dla ich przyszłości. To bezprawny atak na prawa rodziców i nauczycieli
Jeżeli plany wprowadzenia edukacji zdrowotnej jako obowiązkowego przedmiotu wejdą w życie w obecnej formie, będzie to bezpośredni atak na polską rodzinę i jej fundamenty oraz na konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami – podkreśla Jerzy Kwaśniewski.
Co istotne, dzieci nie będą mogły uniknąć tej indoktrynacji. Udział dzieci w tych zajęciach będzie obowiązkowy, a, wedle zapowiedzi ministerstwa, zaliczenie wulgarnych treści edukacji seksualnej będzie warunkiem promocji do następnej klasy. Dotyczy to szkół publicznych, prywatnych, społecznych, w tym szkół katolickich. A także dzieci w edukacji domowej. Likwidacji ulega przy okazji przedmiot wychowanie do życia w rodzinie, od lat atakowany przez genderystów za skupienie na relacjach miłości i odpowiedzialności.
Wbrew twierdzeniom Barbary Nowackiej, nie jest to kwestia podnoszona wyłącznie przez „jakąś organizację czy sektę” (chodzi o Ordo Iuris), ale problem dostrzegany przez rodziców i pedagogów. Za zastrzeżeniami stoi wielka koalicja kilkudziesięciu organizacji rodziców, nauczycieli, pedagogów oraz dziesiątki ekspertów. To Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS).
Czy tematyka, którą ma się zajmować edukacja zdrowotna, była nieobecna w dotychczasowym programie nauczania? Bynajmniej. Dotychczas tematy zdrowotne były równomiernie rozłożone na inne przedmioty szkolne. Część omawiano na biologii, część na chemii lub wychowaniu fizycznym. W ten sposób tematyka zdrowia i zdrowego trybu życia była obecna w całym procesie kształcenia.
Reforma Nowackiej zmienia tylko jedno – do tych treści dodana jest wulgarna seksualizacja. A nowy przedmiot otwiera drogę do infiltracji szkół przez edukatorów, szkolenia i kursy, które wprowadzą do bezpiecznej dotąd przestrzeni szkolnej pornografię, erotyzację oraz obsceniczną propagandę ideologów gender.
Co czeka rodziców, którzy odmówią udziału swoich dzieci w zajęciach z wulgarnej, genderowej seksedukacji? Nieobecność dziecka na zajęciach obowiązkowych i odmowa zaliczenia przedmiotu to naruszenie obowiązku szkolnego, który może skończyć się postępowaniem w sądzie rodzinnym. To nieodległa przyszłość, bo edukacja zdrowotna ma zawitać do szkół już we wrześniu 2025 roku.
Nie bądźmy bierni, nie czekajmy na taki rozwój wypadków. Chrońmy nasze dzieci, naszą przyszłość, naszą Ojczyznę!
Na stronie internetowej Ordo Iuris znaleźć można wzór pisma, które można skierować do MEN. Petycję „Stop Seksualizacji Dzieci” podpisało już ponad 30 000 osób. Ty możesz być kolejną!
Źródło: Ordo Iuris