Szkody wyrządzone spadkobiercom i skarbowi państwa wyniosły ponad 90 mln zł, a suma łapówek to ponad 2 mln zł – oceniła prokuratura. Sąd skazał tylko jednego urzędnika. W przypadku pozostałych uznał, że mieli prawo się pomylić.
Warszawska reprywatyzacja była jedną z najgłośniejszych afer ostatnich lat. Ciągnący się latami proceder polegał na wyłudzaniu praw własności do budynków, których właściciele zmarli bezpotomnie. Lokatorzy kamienic często byli później eksmitowani, albo dręczeni w taki sposób, by nie byli w stanie pozostać w swoich lokalach. Aby dostać prawo do lokali, reprywatyzatorzy niekiedy powoływali się na dokumenty rzekomo podpisane przez osoby, które w momencie złożenia podpisu musiałyby mieć 130-140 lat.
Jolanta Brzeska, lokatorka jednej ze zreprywatyzowanych kamienic walcząca z procederem zginęła w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach.
Sąd zajmował się wątkiem nadużyć w Biurze Gospodarowania Nieruchomościami warszawskiego ratusza i kamienicami położonymi przy ulicach: Mokotowskiej 63 oraz 40, Emilii Plater 15, Mazowieckiej 12, Chopina 16, Poznańskiej 14, Hożej 23/25 oraz 25, Saskiej 56, Schroegera 72, Marszałkowskiej 141, Nowy Świat 28, a także przy placu Defilad.
Na ławie oskarżonych zasiadało kilkanaście osób – między innymi prawnicy i byli urzędnicy ratusza. To obracający roszczeniami Mirosław B., jego współpracownik i pełnomocnik Krzysztof D., Jacek W. i Iwona P.-Ś. (główni specjaliści w Biurze Gospodarki Nieruchomościami urzędu miasta), Kamil D. (inspektor w Biurze Gospodarki Nieruchomościami), Jakub Rudnicki (wyraził w sądzie zgodę na publikację danych osobowych; zastępca dyrektora BGN), Gertruda J.-F. (naczelnik w BGN), Mariusz P. (kierownik w BGN), a także Jerzy M., Jerzy B., Alina D., Bogusława D.-R. (radcowie prawni w BGN) i notariusz Leszek Z..
Zdaniem prokuratury, straty faktycznych spadkobierców oraz skarbu państwa wyniosły 91 mln zł, a urzędnicy przyjęli łapówki o łącznej wartości 2,1 mln zł. Oskarżonym zarzucono w sumie 37 przestępstw, a proces trwał od 2021 r.
Sąd uniewinnił wszystkich, oprócz Jacka W., który został skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności i grzywnę w wysokości 20 tys. zł.
„Prokuratura wie, że urzędnikowi przysługuje prawo do swobodnej oceny dowodu. Urzędnik ma prawo się pomylić, a zatem prokuratura postawiła zarzuty urzędnikom jedynie co do czynności, które mieszczą się w tzw. dowolnej ocenie dowodów, kiedy to w sposób oczywisty te oceny dokonane przez urzędników były niesłuszne” – tłumaczył swoja decyzję sędzia Wojciech Małek.
Źródło: tysol.pl