Zawód, który wyczerpuje ciało i duszę. Ratownicy medyczni potrzebują więcej niż fizycznego wsparcia

Ratownicy medyczni, lekarze, pielęgniarze i dyspozytorzy tworzą system ratownictwa medycznego. To od ich decyzji, podejmowanych często w ułamkach sekund, zależy życie i zdrowie ofiar wypadków. Walczą z czasem oraz presją świadków, członków rodzin, a czasem także mediów. Jakiego wsparcia potrzebują? Na to pytanie starają się odpowiedzieć inicjatorzy Duszpasterstwa Ratownictwa Medycznego, które powstało w archidiecezji krakowskiej.

Marek Maślanka, dyrektor regionalny Regionu Południowego Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i pielęgniarz ratunkowy, przyznaje, że choć każdy zawód medyczny wiąże się z obciążeniami, to praca ratowników medycznych jest wyjątkowo wymagająca.

„Dynamika umierania, tragedie, z którymi się stykamy, okaleczenia, dewastacje ciała, nagłe, nieprzewidziane śmierci – to specyfika, z którą musimy się mierzyć” – opowiada.

Do tego, jak dodaje, cały system ratownictwa medycznego – załogi karetek, pracownicy SOR-ów – zmagają się z rosnącą agresją ze strony pacjentów i ich rodzin oraz problemami organizacyjnymi: przeciążeniem pracą, nadmiarem godzin, niestabilnymi formami zatrudnienia.

„Suma tych czynników sprawia, że nasza praca jest niezwykle obciążająca, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Śmiem twierdzić, że jest to jedno z najbardziej wymagających zajęć w medycynie” – mówi M. Maślanka.

Nie bez znaczenia jest fakt, że ratownicy medyczni udzielają pomocy bezpośrednio na miejscu zdarzenia, często w trudnych warunkach atmosferycznych, a nie w szpitalu czy gabinecie.

„Deszcz, burza, upał – to nie są komfortowe warunki pracy, a brakuje wtedy wsparcia, które w szpitalu jest oczywiste” – mówi Joanna Świtała, koordynatorka Duszpasterstwa Ratownictwa Medycznego Archidiecezji Krakowskiej i ratownik medyczny w szpitalu MSWiA w Krakowie.

„Wiele się mówi, że nie powinno się przenosić pracy do domu, ale w naszym zawodzie to niemożliwe. Ciągle zastanawiamy się, czy podjęliśmy właściwą decyzję, czy mogliśmy zrobić coś inaczej” – dodaje.

Właśnie dlatego, jak mówi, „sami ratownicy zauważyli, że specyfika ich pracy jest na tyle wyjątkowa, że duszpasterstwo skierowane właśnie dla nich, byłoby potrzebne i mogłoby przynieść dobre owoce”.

„Rola kapelana jest nieoceniona. Z perspektywy wiary można łatwiej zmierzyć się z trudnymi sytuacjami, zwłaszcza ze śmiercią” – dodaje.

Duszpasterstwo ma także stanowić przestrzeń do rozmów i wymiany doświadczeń między osobami o wspólnych wartościach. „Bycie w grupie ludzi, którzy dzielą te same przekonania i wiarę, może przynieść ogromne wsparcie i ukojenie w obliczu trudnych sytuacji” –  podkreśla J. Świtała.

Zawód, który wyczerpuje ciało i duszę. Ratownicy medyczni potrzebują więcej niż fizycznego wsparcia   Joanna Świtała, koordynatorka Duszpasterstwa Ratownictwa Medycznego Archidiecezji Krakowskiej i ratownik medyczny w szpitalu MSWiA w Krakowie arch. prywatne

„Praca w ratownictwie wyniszcza fizycznie, przynosi też ogromne obciążenia psychiczne, ale jest jeszcze trzeci aspekt – duchowy” – przyznaje M. Maślanka. „Wielu z nas, będąc świadkami tragedii, zadaje sobie pytania: dlaczego tak się dzieje? Czy to, co robię, ma sens?”

Duszpasterstwo ma pomóc ratownikom spojrzeć na te wątpliwości szerzej, z perspektywy wiary, która wykracza poza narodziny i śmierć.

Metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski odpowiedział na prośbę ratowników i mianował ks. Mateusza Wójcika ich kapelanem. Ks. Mateusz objął także funkcję dyrektora Domu Polskiego Jana Pawła II w Rzymie. W związku z tym jednym z pierwszych działań duszpasterstwa jest pielgrzymka do Rzymu.

„Zależało nam na integracji. Wierzę, że od tego należy zacząć, by zbudować solidny fundament i sprawić, by ludzie czuli się dobrze we własnym towarzystwie” – wyjaśnia Joanna Świtała.

Pielgrzymka odbędzie się w dniach 18-22 listopada, a zapisy są nadal otwarte (szczegóły na facebookowym profilu duszpasterstwa).

Co dalej? W planach są m.in. wspólne wyjazdy, spotkania z ekspertami, rozmowy z kapelanem. Formuła pozostaje jednak otwarta. „Mam nadzieję, że wspólnie znajdziemy sposób działania, oparty na faktycznych potrzebach ratowników” – podsumowuje Marek Maślanka.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama