Żyd z Auschwitz o o. Kolbe: „On kochał wszystkich i dawał miłość, nic innego jak miłość”. Dlaczego? Wyjaśnia o. Bartosik

O tym, dlaczego św. Maksymilian modlił się za Żydów, nie dopuszczał do eskalowania antysemityzmu i im pomagał m.in. w Niepokalanowie i Auschwitz – mówi Opoce o. Grzegorz Bartosik, franciszkanin z Niepokalanowa.

Agata Ślusarczyk: Po aferze w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku powrócił w mediach temat „antysemityzmu” o. Kolbe. Tymczasem św. Maksymilian, zakładając Rycerstwo Niepokalanej, szczególną modlitwą chciał otoczyć nie tylko masonów i heretyków, ale właśnie Żydów. Dlaczego?  

O. Grzegorz Bartosik OFMConv: O. Maksymilian był zakochany w Bogu i Maryi i w swojej gorliwości chciał, żeby wszyscy ludzie poznali Chrystusa-Mesjasza i zostali zbawieni. Jego cała działalność apostolska skierowana była na to, by dotrzeć do każdego człowieka. Szczególnie troszczył się o zbawienie ludzi, którzy są najdalej od Boga, czyli o grzeszników, masonów, a także Żydów, żeby jako naród wybrany rozpoznali w Chrystusie Mesjasza. Św.  Maksymilian był świadomy, że Jezus był Żydem i objawił się narodowi wybranemu, który jak wiemy, odrzucił Go jako Mesjasza. Stąd troska ojca Maksymiliana o to, by naród wybrany, także rozpoznał w Jezusie z Nazaretu prawdziwego Mesjasza i Syna Bożego. Dlatego głównym celem założonego w Rzymie Rycerstwa Niepokalanej – jak pisał o. Kolbe – było „staranie się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków, Żydów itd., a zwłaszcza masonów i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Niepokalanej”. Poza tym cała jego działalność misyjna, zwłaszcza w Japonii i Azji wynikała z realizacji nakazu Chrystusa: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu.

Impulsem do modlitwy o nawrócenie Żydów była fascynacja historią Żyda Alfonsa Ratisbonne’a, który dzięki objawieniu mu się Niepokalanej, nawrócił się na katolicyzm i został kapłanem. Jaki wpływ miało na o. Kolbe jego świadectwo?

Dla o. Maksymiliana w całej jego duchowości i działalności Rycerstwa Niepokalanej bardzo ważną rolę odegrał właśnie fakt nawrócenia Alfonsa Ratisbonne’a, Żyda, który doznał objawienia Matki Bożej dzięki Cudownemu Medalikowi w roku 1842 w Rzymie. Fakt ten zrobił na Ojcu Maksymilianie ogromne wrażenie do tego stopnia, że swoją pierwszą Mszę świętą odprawiał przy ołtarzu, przy którym to się wydarzyło, modląc się o nawrócenie konkretnej Żydówki i wszystkich niekatolików. O. Maksymilian zobaczył, że Maryja może wypraszać cuda, może otwierać serca Żydów na objawienie, na Ewangelię, skoro objawiła się Ratisbonne. Nawrócony Żyd założył zgromadzenie, którego celem było głoszenie Ewangelii wśród Żydów. Ten fakt skuteczności Cudownego Medalika także w stosunku do narodu wybranego odegrał bardzo ważną rolę w życiu św. Maksymiliana. Potem w jego pismach wielokrotnie widzimy, jak podróżując pociągiem w towarzystwie Żydów, dyskutował z nimi o sprawach Bożych, kierując ich umysły na Ewangelię i Chrystusa. W Niepokalanowie zajmował się katechizacją kilku z nich, którzy zdecydowali się przyjąć chrzest.

Postawę szacunku wobec Żydów, których chciał doprowadzić do zbawienia, widać także na polu działalności wydawniczej. W liście z Japonii do o. Mariana Wójcika, który kierował „Małym Dziennikiem”, upomina swojego współbrata…, przypominając, że pierwszorzędny celem wydawnictwa jest „zawsze nawrócenie i uświęcenie dusz, czyli zdobycie ich dla Niepokalanej, miłość ku wszelkim duszom, nawet Żydów i masonów, i heretyków itp.”.

O. Maksymilian podchodził do każdego człowieka z szacunkiem. „Mały Dziennik” była to codzienna gazeta, którą Niepokalanów zaczął wydawać, kiedy o. Kolbe był jeszcze w Japonii. Ponieważ w tym czasopiśmie pojawiły się sformułowania krytyczne wobec Żydów, o. Maksymilian w liście upomina redaktora naczelnego o. Mariana Wójcika, żeby unikał sformułowań, które mogą być odczytane jako antysemickie, obrażające Żydów. „Mówiąc o Żydach, bardzo bym uważał na to, żeby czasem nie wzbudzić albo nie pogłębić nienawiści do nich w czytelnikach i tak już nastrojonych do nich czasem nawet wrogo” – pisał. Widać w tym liście troskę o to, aby do każdego człowieka podchodzić z szacunkiem niezależnie od wyznawanej religii i wyznawanych wartości.

Tę troskę widać także w działaniu. W czasie wojny o. Kolbe przyjął pod dach niepokalanowskiego klasztoru grupę 1 500 Żydów. Zachowały się jakieś świadectwa z ich pobytu?

Warto przypomnieć ten fakt, że po wybuchu wojny w 1939 roku duża grupa Żydów schroniła się w Niepokalanowie. Byli to uchodźcy z poznańskiego, którzy przebywali w Niepokalanowie kilka miesięcy. O. Kolbe wraz z braćmi robili wszystko, by „ulżyć doli tych biedaków”: organizowali kwesty, zbierali po wsiach żywność… Żydzi opuszczając Niepokalanów powiedzieli, że „doznali wiele serca od mieszkańców klasztoru”. „W Niepokalanowie byliśmy otoczeni dobrocią. I właśnie za tę dobroć, w imieniu wszystkich tutejszych Żydów, pragniemy dzisiaj złożyć Księdzu Maksymilianowi i wszystkim jego zakonnikom szczególnie gorące podziękowania. Ale największe słowa nie są zdolne wypowiedzieć tego, co nasze serca chciałyby wyrazić. Dlatego też bardzo prosimy o odprawienie Mszy świętej na podziękowanie Panu Bogu za opiekę nad nami i opiekę nad Niepokalanowem. Składamy na ten cel ofiarę" – czytamy w świadectwie pani Zając, przedstawicielki żydowskiej grupy. Dodała, że nigdy nie zapomną oni o dobroci Niepokalanowa, którą będą sławić w całej prasie zagranicznej. O wielkiej delikatności św. Maksymiliana wobec Żydów świadczy chociażby fakt, że przygotowane z okazji Bożego Narodzenia upominki wręczył zarówno Żydom jak i braciom zakonnym w Nowy Rok, by nie urazić ich uczuć religijnych.

Postawię miłości bliźniego w stosunku do Żydów widać także w obozie Auschwitz. Zachowało się przejmujące świadectwo Sigmund Gorson, ocalałego z zagłady Żyda, który nazywał o. Kolbe swoim przyjacielem.

Tak, to mocne świadectwo warto dziś przypomnieć. Sigmund Gorson stracił swoich najbliższych, w wieku 13 lat znalazł się w „piekle Auschwitz”, zupełnie sam.  „Wielu z nas, chłopców, utraciło nadzieję [...] rzucało się na druty wysokiego napięcia” – wspominał w świadectwie. W tej przerażającej samotności spotkał o. Kolbego, który był dla niego jak „anioł, i jak matka [która] bierze swe pisklęta pod skrzydła, tak on mnie wziął w ramiona”. Wspomina, że ocierał zawsze jego łzy, co od tego momentu o wiele bardziej przybliżyło go do Boga i odzyskał utraconą na skutek zła wojny wiarę”. „Kolbe mi ją przywrócił! On wiedział, że byłem Żydem, lecz to nie stanowiło różnicy. Jego serce nie czyniło rozróżnienia między osobami i nie miało dla niego znaczenia to, czy są żydami, katolikami lub z jeszcze innych religii: on kochał wszystkich i dawał miłość, nic innego jak miłość [...]. Teraz jest łatwo być uprzejmym, dobroczynnym, pokornym, dopóki panuje pokój i jest dostatek. Lecz mogę powiedzieć, że być takim jak Ojciec Kolbe, w tym czasie i w tym miejscu, to przekracza wszystko, co słowa mogą wyrazić. [...] Nie tylko kochałem bardzo mocno Maksymiliana Kolbego, kiedy byłem w Auschwitz, gdzie on okazał się moim przyjacielem, lecz kocham go także teraz i będę go kochał aż do ostatniej chwili mojego życia” – pisał w swoim świadectwie.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama