Do domu nie wróciło 600 osób, a łącznie ofiar mogło być nawet 2 tys. W Sejmie otwarto wystawę przygotowaną przez białostocki oddział IPN. W tym roku mija 80 lat od zbrodni dokonanej przez Armię Czerwoną wspieraną przez polską bezpiekę i wojsko.
Wystawa nosi tytuł „I nigdy nie wrócili do domu. Alfabet Obławy Augustowskiej”.
„Prezentując wystawę, która jest swego rodzaju alfabetem ofiar Obławy Augustowskiej, chcemy przybliżyć największą zbrodnię, jakiej dokonali komuniści po zakończeniu II wojny światowej. Zbrodnię, której od samego początku towarzyszyło kłamstwo. Nie wolno było o niej mówić. Nie wolno było też jej pamiętać. Naszym obowiązkiem, jako Instytutu Pamięci Narodowej, jest o niej przypominać”
– podkreślił podczas wernisażu zastępca prezesa IPN dr hab Karol Polejowski.
Autorem ekspozycji jest Jarosław Wasilewski z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Białymstoku. Celem wystawy jest nie tylko przypomnienie tragicznych losów ofiar Obławy Augustowskiej, ale również oddanie im należnej czci oraz pielęgnowanie pamięci historycznej, która stanowi fundament naszej tożsamości.
Wystawa składa się z 24 plansz.
Największa zbrodnia
Obława Augustowska została przeprowadzona w lipcu 1945 r. przez Armię Czerwoną, przy współudziale funkcjonariuszy polskiej bezpieki oraz żołnierzy „ludowego” Wojska Polskiego. Jej celem była likwidacja podziemia niepodległościowego działającego w rejonie Puszczy Augustowskiej, które chroniło miejscową ludność przed sowieckim terrorem.
Podczas operacji zatrzymano ponad 7 tysięcy osób. Choć większość z nich wypuszczono, to ponad 600 osób nigdy nie wróciło do domów. Według niektórych badaczy, liczba ofiar mogła sięgać nawet 2 tysięcy. Niezależnie od dokładnej liczby, Obława Augustowska pozostaje najbardziej tragicznym wydarzeniem powojennej historii Polski.
Sowiecki rozmach
W obławie wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy sowieckiej 50. Armii gen. lejtn. Fiodora Ozierowa, złożonej z czterech Korpusów Strzeleckich i Korpusu Pancernego Gwardii. Dowództwo armii umieszczono w Suwałkach, a wydział operacyjny w Augustowie. Śledztwami i likwidacją polskich patriotów zajmował się Smiersz – wojskowy kontrwywiad.
Funkcję pomocniczą pełnili żołnierze Wojska Polskiego i kierowani przez Sowietów funkcjonariusze miejscowego Urzędu Bezpieczeństwa.
Okrążono olbrzymi teren w Polsce i na Litwie od krańca Puszczy Augustowskiej na północy, od Niemna na wschodzie, Kanału Augustowskiego na zachodzie po Biebrzę, Wołkuszankę i Czarną Hańczę na południu.
Obława rozpoczęła się między 10 a 12 lipca 1945 r. Koniec jej umieszcza się między 19 a 28 lipca.
Polowanie na ludzi
Bez wątpienia tereny powojennej północno-wschodniej Polski były dla komunistów trudne do ujarzmienia. Wiosną 1945 r. ich władza ostała się w zasadzie tylko w największych ośrodkach, takich jak Suwałki czy Augustów. W terenie rządzili przedstawiciele podziemia niepodległościowego, a konkretnie Armii Krajowej Obywatelskiej.
I to właśnie było jedną z przyczyn przeprowadzenia tak wielkiej, unikalnej akcji wojskowo-policyjnej. Najczęściej przebieg obławy wyglądał następująco: żołnierze sowieccy rozsypani w tyralierę przeczesywali dokładnie teren. Ludzi zatrzymywano na polach i łąkach, w lasach i domach. Podejrzanych osadzano w punktach filtracyjnych – strzeżonych stodołach i piwnicach.
Niektórych zatrzymywano przypadkowo, innych według list przygotowanych przez miejscowych konfidentów.
Aresztowanych bito, starając się wymusić zeznania o przynależności do Armii Krajowej. Niektórych wypuszczano.
Sprawdzony mechanizm
Dochodziło też do walki zbrojnej z Armią Czerwoną. Wprawdzie komenda AKO, widząc przygotowania do akcji, nakazała oddziałom partyzanckim przebić się do obwodu grajewskiego, ale ok. 180 partyzantów samoobrony augustowskiej i suwalskiej pozostało na miejscu. 12 lipca nad jeziorem Brożane tenże oddział dowodzony przez Władysława Stefanowskiego „Groma” i Józefa Sulżyńskiego „Brzozę” starł się z Sowietami. Większość partyzantów poległa, część dostała się do niewoli.
Bardzo wielu aresztowanych wywieziono w nieznanym kierunku. Najprawdopodobniej w okolice Kalet i leśniczówki Gać, gdzie ich zamordowano. Dziś miejscowości te znajdują się tuż za granicą z Białorusią.
Zgodnie z ujawnionym przez prof. Nikitę Pietrowa szyfrogramem Wiktora Abakumowa do obstawy akcji likwidacyjnej przeznaczono „doświadczony” batalion wojsk Zarządu Smiersz 3. Frontu Białoruskiego, a do samej likwidacji – gen. mjr. Iwana Gorgonowa z grupą kontrwywiadowców.
Zgodnie z otrzymanym rozkazem Gorgonow przyleciał do Polski samolotem i 20 lipca wylądował na lotnisku w Olecku. Wraz z nim odpowiedzialność za przeprowadzenie operacji ponosił naczelnik kontrwywiadu 3. Frontu Białoruskiego gen. lejtn. Paweł Zielenin. Jak można sądzić, egzekucje przeprowadzano w sprawdzony przez Sowietów sposób, strzałem w tył głowy. Taki był typowy sposób działania oprawców z NKWD. Można też założyć, że przed egzekucją skazańców krępowano. Abakumow szczegółowo opisał warunki egzekucji – należy uniemożliwić ucieczkę i otoczyć las, tak aby nikt niepowołany nie dowiedział się o mordach.
Odnaleziony grób
Wobec braku informacji przez wiele lat uważano ludzi uprowadzonych przez Sowietów za zaginionych. Szukały ich głównie rodziny, apelując do wszystkich możliwych instancji. Jednak w miarę umacniania się władz komunistycznych w Polsce sprawę tę skutecznie wyciszono.
Dopiero w 1987 r., gdy w Puszczy Augustowskiej odkryto masowy grób, odżyła nadzieja na poznanie prawdy. Ekshumacje wykazały jednak, że znalezione szczątki należą do niemieckich żołnierzy, poległych tu w czasie II wojny światowej. Niemniej, głównie dzięki powołanemu w tym czasie Obywatelskiemu Komitetowi Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 roku, udało się zebrać informacje od rodzin ofiar i świadków, a tym samym ujawnić skalę zbrodni.
Zaczęto ją wtedy nazywać „małym Katyniem” ze względu na pewne podobieństwa ze znaną już powszechnie w tym czasie sowiecką zbrodnią, popełnioną w kwietniu 1940 r. na polskich jeńcach wojennych.
Po przemianach 1989 r. śledztwo wszczęła Prokuratura Wojewódzka w Suwałkach. Po powstaniu Instytutu Pamięci Narodowej przejęła je Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Białymstoku. Efektem pracy Instytutu było m.in. odnalezienie i godne pożegnanie szczątków dowódcy jednego z oddziałów podziemia niepodległościowego, sierż. Wacława Sobolewskiego „Sęka”, który zginął z rąk sowieckich w czasie obławy i został pogrzebany w nieoznaczonym miejscu na polu.
Dzięki postępowi badań naukowych, które zaowocowały stosunkowo bogatą historiografią, dziś wiemy, że ujęci w czasie obławy zostali zamordowani przez funkcjonariuszy sowieckiego kontrwywiadu „Smiersz”. Jednak nadal nie wiadomo, gdzie to się stało i w którym miejscu ukryto ciała ofiar. Za najbardziej prawdopodobne wskazuje się okolice wschodniego brzegu jeziora Szlamy, w pobliżu nieistniejącej już leśniczówki Giedź, po białoruskiej stronie pasa granicznego.
Dzień pamięci
Od ponad trzydziestu lat wiele osób i instytucji dba o upamiętnienie ofiar obławy. Jednym z rezultatów ich działań było ustanowienie w 2015 r. święta państwowego – 12 lipca jako Dnia Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej z lipca 1945 roku. Dzień ten został ustanowiony:
„w hołdzie Ofiarom Obławy Augustowskiej z lipca 1945 roku – bohaterom antykomunistycznego podziemia niepodległościowego, którzy nie pogodzili się z nową sowiecką okupacją, zamordowanym z rozkazu Stalina na terenie północno-wschodniej Polski w czasie pokoju po kapitulacji hitlerowskich Niemiec”.
Źródła: ipn.gov.pl, przystanekhistoria.pl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.