Jak wam się zdaje? Odpowiedź nie jest oczywista. Słuchacze Pana Jezusa nie byli w większości pasterzami, ale przynajmniej mieli, podobnie jak On, jakieś pojęcie o tej pracy. My już nie, ale zdrowy rozsądek podpowiada, że zostawiając dziewięćdziesiąt dziewięć owiec na górach, aby znaleźć jedną, pasterz wiele ryzykuje. Może „na górach” pasterze mieli miejsca bezpieczne, gdzie trudno było się dostać drapieżnikom i wystarczyła ochrona psów pasterskich. Nawet wówczas pozostaje ryzyko dla samego pasterza. Idąc samotnie, a tym bardziej niosąc ranną owcę, sam narażał się na atak drapieżnika.
Pan Jezus w tej przypowieści na pierwszym miejscu mówi o sobie. Czy Bóg, wszechmocny Stwórca i Pan świata ryzykuje cokolwiek? Musimy być bardzo ostrożni, gdy mówiąc o Bogu stosujemy ludzkie kategorie. Tym niemniej, można chyba powiedzieć, że Bóg zaryzykował dając człowiekowi wolność, która czyni go zdolnym do miłości, ale do Jego odrzucenia. Bóg podjął ryzyko stając się człowiekiem i narażając na odrzucenie przez ludzi. Stając się jednym z nas, przyjmuje naszą naturę, również to, co jest dla niej tak charakterystyczne czyli podejmowanie ryzyka. Tak, jako człowiek Jezus Chrystus ryzykuje dla nas swe życie. Naraża się na śmierć i, co jeszcze boleśniejsze, na odrzucenie Jego miłości.
Co jednak z tym dziewięćdziesięcioma dziewięcioma? Czy Chrystus naraża na niebezpieczeństwo tych, którzy są Mu wierni, którzy nie odeszli od stada? Niektórzy tak to interpretują. Może być to zwodnicze. Słyszymy często postulat, że Kościół powinien się otworzyć na wszystkich, również tych, którzy na przykład nie akceptują nauczania moralnego, które przecież jest integralną częścią depozytu wiary. Samo w sobie jest to słuszne, Chrystus pragnie zbawienia wszystkich. Ale jeśli idzie to w parze z zaniedbaniem wiernych, którzy lepiej lub gorzej starają się żyć wiarą w Kościele, mamy do czynienia z wypaczeniem nauki naszego Pana. W dzisiejszej przypowieści Pan Jezus nie mówi bowiem, że zabłąkana owca jest ważniejsza od tych, które są w stadzie. Mówi, że dla Niego każda owca jest ważna. Tyle że opieka nad zabłąkaną jest pilniejsza. W nauce o zarządzaniu mówi się, że są sprawy pilne i sprawy ważne. To, że coś musimy zrobić pilnie nie oznacza, że jest to ważniejsze. Dla Boga każdy człowiek jest ważny, choć Jego miłosierdzie jest bardziej widoczne, gdy zwraca się ku tym, którzy pilnie potrzebują Jego pomocy. Jeśli zaś mówimy o owych dziewięćdziesięciu dziewięciu owcach, to każda z nich może okazać się zabłąkaną. Człowiek, choćby chciał traktować wszystkich z tą samą miłością, zawsze musi dokonywać wyboru komu pomaga, kogo zostawia. Na szczęście, Chrystus, dobry pasterz, nie jest tylko człowiekiem, lecz Bogiem-człowiekiem. Może i chce ocalić wszystkich.
Ciekawe, że choć owce zostawione na górze są w tej przypowieści pewną zagadką, to jednak chrześcijanie od początku właściwie rozumieli jej przesłanie. To bowiem przypowieść o zaginionej owcy dała nam jeden z najważniejszych, najbardziej przemawiających obrazów Chrystusa. Pasterz niosący na ramionach ranną owieczkę, motyw obecny w greckiej sztuce przedchrześcijańskiej, stał się, obok Chrystusa na krzyżu, najważniejszym symbolem miłosiernego Boga. Boga, który z miłości do człowieka przychodzi na pomoc każdemu z nas.