„Dla migrantów Meksyk to ziemia śmierci, ogromnych rozmiarów wspólny grób” – uważa o. Pedro Pontoja Arreola, założyciel domu dla uciekinierów w Saltillo, stolicy meksykańskiego stanu Coahuila graniczącego z Teksasem w Stanach Zjednoczonych.
Delegacji organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie, przebywającej w tych dniach w Meksyku, opowiadał o wielkim terrorze jednej z grup przestępczych Los Zetas. Przejęła ona kontrolę nad osobami, które chcą przekroczyć granicę amerykańską. Pobierany od nich haracz wynosi do 10 tys. dolarów. Jeżeli nie są w stanie zapłacić, to kobiety są oddawane do domów publicznych, a mężczyźni zabijani.
Wśród najbardziej krwawych przestępstw tej grupy kryminalnej o. Arreola wymienił zamordowanie przed kilku laty ponad 70 osób za to, że odmówiły przenoszenia narkotyków lub nie chciały być zabójcami wykonującymi wyroki śmierci na osobach wskazanych przez bossów grupy.
Dom dla uchodźców prowadzony przez meksykańskiego jezuitę przyjmuje każdego dnia ok. 80 osób, wśród których najwięcej jest Hondurańczyków, Gwatemalczyków, Salwadorczyków i Kubańczyków. Ośrodek nie tylko zapewnia im dach nad głową, ale także udziela rad prawnych i psychologicznych. Można też spokojnie zatelefonować do najbliższych.
Sam o. Pedro Pontoja Arreola za swoją działalność na rzecz uchodźców jest obiektem pogróżek i zastraszania. „Nigdy nie śpię dłużej niż jedną noc w tym samym miejscu. Zabójcy z tego gangu szukają sposobu, jak mnie zamordować”.pp/rv, ossrom