W czwartkowe popołudnie w porcie w Bejrucie, gdzie pięć tygodni temu podwójna eksplozja spustoszyła libańską stolicę, wybuchł kolejny wielki pożar. To ogromna tragedia dla kraju, który próbuje powstać z kolan.
Jest to tragiczne „déjà vu” dla Bejrutu, który wciąż stara się dojść do siebie po szoku spowodowanym katastrofą z 4 sierpnia. Filmy i zdjęcia zamieszczone na portalach społecznościowych pokazują skalę pożaru, który wybuchł w hangarach portu, wywołując panikę wśród pracowników.
Gwałtowne płomienie pożerały magazyny, w których przechowywane były opony, olej silnikowy oraz inne materiały łatwopalne, a kłęby czarnego dymu zaciemniały niebo stolicy. Zespoły obrony cywilnej i helikoptery wojskowe próbują ugasić ogień, którego źródło jest jeszcze nieznane. Drogi dojazdowe do portu zostały zamknięte.
Libańczycy, rozdarci pomiędzy gniewem a niedowierzaniem, dzielą się swoim cierpieniem na portalach społecznościowych. Podczas gdy trauma związana z tragedią z 4 sierpnia, w wyniku której zginęły 192 osoby, a ponad 6, 5 tys. zostało rannych jest nadal żywa, to ta nowa tragedia wydaje się być jedym ciosem za dużo. Kraj pogrąża się w ekonomicznej i społecznej zapaści.
Kilka dni temu Papież zachęcił do postu i modlitwy w intencji Libanu i wysłał do Bejrutu sekretarza stanu, kard. Pietro Parolina. W imieniu Franciszka wyraził on swoją bliskość z „Krajem Cedrów”, zapewniając mieszkańców, że „nie są sami”. Wyraził nadzieję, że społeczeństwo libańskie powstanie z popiołów i zostanie odbudowane w oparciu o prawo, przejrzystość, odpowiedzialność oraz służbę dla dobra wspólnego.
źródło: Eryk Gumulak SJ, Vatican News