Po raz kolejny wypłynął na wierzch problem niewolniczej pracy w Chinach, negowany przez tamtejsze firmy
Tuż przed świętami Bożym Narodzeniem mieszkająca w Londynie 6-letnia dziewczynka Florence Widdiscombe odkryła wśród świątecznych kartek w sklepie należącym do sieci Tesco list o następującej treści: "Jesteśmy więźniami obcokrajowcami w więzieniu Quingpu w Szanghaju. Wbrew naszej woli jesteśmy zmuszani do pracy. Prosimy o pomoc i o powiadomienie organizacji walczących o prawa człowieka”. Sprawą zajął się dziennik "The Sunday Times".
Okazuje się, że tego typu listy znajdowane były już wcześniej w kartkach sprzedawanych przez sieci Wal-Mart i Saks. Według norm Międzynarodowej Organizacji Pracy zatrudnianie więźniów nie jest zabronione, nie można ich jednak zmuszać do niewolniczej pracy, wbrew ich woli. Według agencji prasowej Bloomberg, większość firm międzynarodowych unika zakupów rzeczy produkowanych w więzieniach, gdyż trudno jest określić, w jakich warunkach zostały one tam wykonane.
Przedstawiciel Tesco skontaktował się z chińskim kontrahentem Yunguang Printing Co. Rzecznik tej firmy kategorycznie zaprzeczył, jakoby zmuszano więźniów do produkcji świątecznych kartek. "Nie mamy tego rodzaju produktów w naszym katalogu. Jest to kłamstwo, gdyż komuś zależy na tym, aby nas publicznie zniesławiać" – stwierdził rzecznik.
Dziennik "The Sunday Times" oznajmił, że wszystkie tego rodzaju listy dotyczące przymusowej pracy więźniów obcokrajowców w Chinach zbiera i ocenia pod kątem ich prawdziwości Peter Humphrey, były dziennikarz, który sam spędził wcześniej 23 miesiące w szanghajskim więzieniu.
o. pj (KAI) / Londyn