Bioetycy proponują: implanty śmierci zamiast opieki nad osobami starszymi

Prestiżowe czasopismo medyczne specjalizujące się w etyce opublikowało artykuł promujący stosowanie implantów eutanazyjnych u osób z demencją. Wymowa tekstu jest przerażająca: takie osoby są wielkim obciążeniem dla otoczenia i siebie samych, lepiej więc „zaprogramować” ich śmierć.

Autorami artykułu są Margaret Battin, 80-letnia filozof, etyk medyczny i wybitny profesor Uniwersytetu w Utah, oraz Brent Kious, adiunkt na Uniwersytecie w Utah. W artykule Ending One's Life in Advance poproszono czytelników o rozważenie idei „implantu z dyrektywą uprzedzającą” (ADI), który pozwoliłby na użycie przez daną osobę implantu opartego na timerze, który zabiłby ją automatycznie bez niczyjej pomocy po upływie określonego czasu.

The Hastings Center Report jest recenzowanym czasopismem medycznym badającym kwestie bioetyczne. Artykuł zwraca uwagę, że miliony Amerykanów cierpią na chorobę Alzheimera lub demencję. Przedstawiane jest to przez autorów jako los gorszy niż śmierć. Jak wyjaśniają, „Część z nas, przynajmniej gdy jeszcze mamy nad sobą kontrolę, nie chciałaby żyć z demencją.” Uważają oni, że demencja sprawia, że stajemy się dla innych ciężarem, a członkowie naszej rodziny ponoszą koszty finansowe i psychiczno-emocjonalne, natomiast popełnienie samobójstwa w momencie, gdy ma się jeszcze pełną świadomość byłoby marnowaniem swojego „nadal dobrego życia”.

Twierdzą, że lepszą alternatywą wobec życia z demencją byłoby wszczepienie sobie, implantu, czyli w istocie, bomby zegarowej. Artykuł stwierdza:

Załóżmy, że istnieje proste urządzenie medyczne, oparte na potrójnej technologii kapsułki o przedłużonym uwalnianiu, podskórnego implantu i bezbolesnego, szybko działającego leku eutanatycznego opracowanego w Holandii, gdzie eutanazja jest legalna. Chodzi o bezbolesny implant eutanatyczny o opóźnionym działaniu, szybko działający. Każda osoba, u której niedawno zdiagnozowano chorobę Alzheimera lub inną nieodwracalną, postępującą demencję, gdy jest jeszcze przytomna i kompetentna, może poprosić o wszczepienie implantu. Umieszczony bezboleśnie i niewidocznie w ciele, implant jest zaprojektowany tak, by uwalniał śmiercionośny lek natychmiast po upływie określonego czasu - powiedzmy dwóch, trzech, pięciu lat lub dziesięciu, jakkolwiek zażyczy sobie pacjent zamawiający implant.

Implant może być łatwo usunięty i istnieją pełne gwarancje prawne, rygorystycznie przestrzegane w praktyce, że pacjent może go usunąć w dowolnym czasie, z dowolnego powodu, bez żadnych badań, kosztów czy opóźnień. Może też zostać usunięty samodzielnie. Jeśli implant zostanie usunięty, nie ma żadnych skutków ubocznych. Ale jeśli implant nie zostanie usunięty, uwolni on lek eutanatyczny po wyznaczonym czasie - bez dalszego ostrzeżenia, bez bólu czy dyskomfortu, i bez potrzeby jakiejkolwiek aktywacji. Po prostu zadziała i [...] będzie to koniec.

Czytelnicy reagują z przerażeniem, autorzy przekonują

Autorzy przyznają, że ich sugestie budzą grozę, pisząc, że reakcje, jakie otrzymali od czytelników, nie były pozytywne. „Podczas gdy niektórzy uważali to za potencjalnie mile widzianą innowację, inni byli przygnębieni”, napisali. „Cytujemy: 'Niesmak', 'Ohyda', 'To wywołuje u mnie strach, obrzydzenie'. Jeden z wczesnych czytelników opisał ADI jako tworzenie 'żywej rzeczy z kill-switchem w środku' i powiedział, że to 'najobrzydliwsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem.'"

Według autorów artykułów pomysł ADI jest jednak niczym strasznym w porównaniu z rzeczywistym życiem z lub opieką nad osobą z demencją.

„Czy reakcje 'czynnika zniesmaczenia' powinny przeważyć nad trzeźwą refleksją nad tym, jak mogą przebiegać końcowe stadia demencji?" - pytają. „Ostatnia faza choroby Alzheimera może być okresem spokojnego wycofania, lub może być naznaczona paranoją, wrogością, zdezorientowanym wędrowaniem, agresją i przykuciem do łóżka.”

Jak sugerują autorzy, wszyscy ludzie woleliby umrzeć niż żyć z demencją. „Nikt, naprawdę, nie chce żyć z demencją: dla większości z nas czymś złym jest utrata wspomnień i zdolności poznawczych, które przyczyniają się do tego, kim jesteśmy i które pozwalają nam robić wiele rzeczy, na których nam zależy”. Według nich: „Dla niektórych, życie, które kończy się w głębokiej demencji to być może najgorsze, co może się im zdarzyć”.

Programator śmierci a etyka

Czy jest tak faktycznie? Czy wprowadzenie do własnego organizmu urządzenia, które zaprogramowane jest na zabicie nas w określonym momencie może być uzasadnione etycznie?

Po pierwsze, przyglądając się obydwu przesłankom: że życie z głęboką demencją jest nieznośne dla samej osoby oraz że jest olbrzymim obciążeniem dla bliskich, trzeba przyznać, że w wielu przypadkach tak właśnie jest. Ciężar ten trudno wyobrazić sobie, gdy nie miało się w swoim bliskim otoczeniu osób z głęboką demencją czy Alzheimerem. Jest on jeszcze większy, gdy demencja łączy się z agresją wobec otoczenia – gdy najbliższa nam osoba, którą się opiekujemy za tę opiekę odpłaca nam nieustannymi oskarżeniami, złośliwościami i obraźliwymi słowami.

Czy tego rodzaju przesłanki mogą jednak usprawiedliwiać zabójstwo? Nie może nas zwieść fakt odłożenia tego zabójstwa w czasie lub pozorna zgoda osoby, która ma zostać uśmiercona. Jakkolwiek tego nie nazwiemy, czy „eutanazją”, czy „wspomaganym samobójstwem”, pozostaje twardy fakt: śmierć nie wynika z czynników naturalnych, ale jest wynikiem celowego działania.

Autorytet naukowy lekarzy czy bioetyków nie może służyć ukrywaniu tego faktu. Zamiast pomagać, łagodzić cierpienia, szukać rozwiązań pozwalających godnie przeżyć ostatnie lata, proponują oni rozwiązanie „na skróty”, które jest głęboko nieetyczne.

Takie podejście staje się niestety normą w społeczeństwach zachodnich, które poddały się mentalności cywilizacji śmierci. W Holandii, która jest prekursorem w prawnej dopuszczalności eutanazji i wspomaganego samobójstwa, obecnie jedna czwarta śmierci jest już skutkiem tego rodzaju działań. Oficjalne statystyki mówią wprawdzie o eutanazji jako przyczynie śmierci w jednym na 20 przypadków, ale bliższa analiza ukazuje, że należy tu doliczyć ponad pięciokrotnie wyższą liczbę tzw. sedacji paliatywnych (zob. https://www.liveaction.org/news/quarter-deaths-netherlands-euthanasia-suicide).

Można zrozumieć wyczerpanie i bezradność osób, które opiekują się seniorami z głęboką demencją. Poczucie bezradności wynika jednak głównie z tego, że są one pozostawione same sobie – jako społeczeństwo nie chcemy się mierzyć z tym problemem. Humanitarnym rozwiązaniem nie jest proponowanie wszczepiania urządzenia z programatorem śmierci, ale stworzenie systemu opieki medycznej dla osób starszych z demencją, który działałby na dwóch poziomach: gdy to możliwe zapewniałby szerokie wsparcie dla opieki domowej, w pozostałych przypadkach dawałby miejsce w domu opieki lub na oddziale szpitalnym. Funkcjonujące obecnie rozwiązania są niewystarczające i stąd bierze się poczucie olbrzymiego ciężaru zrzuconego na barki osób najbliższych.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama