Na obawy zarówno Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej jak i Kremla związanej z możliwymi ruchami na rzecz autokefalii Kościołów prawosławnych na Białorusi i w Mołdawii wskazuje w swoim blogu http://windowoneurasia2.blogspot.com amerykański sowietolog, Paul Goble.
Na obawy zarówno Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej jak i Kremla związanej z możliwymi ruchami na rzecz autokefalii Kościołów prawosławnych na Białorusi i w Mołdawii wskazuje w swoim blogu http://windowoneurasia2.blogspot.com amerykański sowietolog, Paul Goble.
Goble cytuje wypowiedź specjalistki od spraw religijnych, Mileny Faustowej, twierdzącej, że „im bardziej zbliża się data wizyty Patriarchy Ekumenicznego Bartłomieja na Ukrainie (24 sierpnia), tym częściej w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i rosyjskim korpusie dyplomatycznym straszy się siebie i innych myślą, że rozłam w Cerkwi rozprzestrzeni się na całą przestrzeń postsowiecką. Obawy te stały się podstawą wypowiedzi rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa i kierownictwa Cerkwii rosyjskiej, z okazji obchodów rocznicy chrystianizacji Rusi Kijowskiej, które to wydarzenie coraz częściej staje się kością niezgody między Moskwą a Kijowem.
Dwoma miejscami, gdzie przyszły kierunek rozwoju prawosławia wydaje się najbardziej zagrożony, a tym samym wzbudza największe obawy, są Białoruś i Mołdawia. Na Białorusi Alaksandr Łukaszenka popiera obecną sytuację, w której Patriarchat Moskiewski kontroluje większość prawosławnych. Ale to może się zmienić. Podczas swej wizyty w Stanach Zjednoczonych pod koniec lipca liderka białoruskiej opozycji, Swiatłana Cichanouska odwiedziła katedrę Białoruskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej w Nowym Jorku, co wywołało sugestie, że zamierza ona zwrócić się do Patriarchy Ekumenicznego o przyznanie białoruskiemu prawosławiu statusu autokefalicznego. Jej doradcy bagatelizowali tę możliwość, zaznaczając, że Cichanouska jest zwolenniczką rozdziału Kościoła od państwa i nie podejmie żadnych kroków, które mogłyby naruszyć tę zasadę. Ale ponieważ białoruska autokefalia osłabiłaby pozycję Moskwy w jej kraju, wielu podejrzewa, że popiera ona ten pomysł - twierdzi Faustowa.
Natomiast w Mołdawii doszło do wydarzeń, które niepokoją Moskwę. Niedawno tamtejsze media doniosły, że prozachodnia prezydent Mołdawii Maia Sandu zdecydowała się promować autokefalię, aby ograniczyć możliwość wykorzystania przez Moskwę tamtejszego Kościoła prawosławnego przeciwko niej i jej polityce. Wywołało to obawy w Moskwie, ponieważ podczas gdy Sandu koncentruje się przede wszystkim na kwestiach świeckich, a Mołdawia ma w swojej konstytucji zapisany rozdział Kościoła od państwa, Rumunia, którą Kiszyniów coraz bardziej naśladuje, uczyniła z Cerkwi strukturę państwową, a jej duchownym i hierarchom przyznała status pracowników państwowych. Tym samym dążenie do uzyskania autokefalii dla prawosławia na Białorusi mogłoby otworzyć drogę do dalszego zbliżenia lub nawet zjednoczenia Mołdawii i Rumunii, czemu Moskwa jest całkowicie przeciwna.
Ogólnie rzecz biorąc, zdaniem moskiewskiego komentatora politycznego Aleksieja Makarkina, te indywidualne konflikty są częścią większej walki między Moskwą a Konstantynopolem o prymat w świecie prawosławnym, a każde posunięcie na Białorusi czy w Mołdawii będzie odczytywane gdzie indziej jako wskaźnik ich względnej pozycji. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że na Białorusi i w Mołdawii, podobnie jak na Ukrainie, najbardziej zainteresowani autokefalią nie są ci, którzy uczęszczają do kościoła, lecz ci, którzy identyfikują się z prawosławiem i postrzegają kwestię autokefalii jako problem polityczny, a nie religijny czy doktrynalny. „Na Białorusi - kontynuuje - idee autokefalii są mniej popularne, ponieważ nie ma żadnego centrum przyciągania", wokół którego można by je tworzyć. „Ludzie po prostu nie wiedzą, gdzie się udać, jeśli chcą odejść, przynajmniej jak na razie. Jeśli chodzi o Mołdawię, to tamtejsza Cerkiew [hierarchia] jest jedną z najbardziej konserwatywnych części Patriarchatu Moskiewskiego, jeśli nie najbardziej konserwatywną”. Oznacza to, że bardziej liberalny rząd mołdawski ma zarówno większe zainteresowanie, jak i możliwości, by służyć jako katalizator zmian. I choć do tej pory nie zwracano na to większej uwagi, sytuacja może się szybko i radykalnie zmienić, jeśli Sandu i Bartłomiej dojdą do porozumienia.
st (KAI) / Staunton