Prześladowania religijne czy ludobójstwo?

W 1936 roku w Hiszpanii mordowano 70 duchownych dziennie – przypomina „La Razón”. W książce „El silencio de las campanas” (Cisza dzwonów) hiszpański historyk Jordí Albertí zauważa, że o prześladowaniach religijnych w Katalonii często wspomina się jako o spontanicznych i niekontrolowanych wybuchach.

Tymczasem, jeśli coś jest zorganizowane, nie może być niekontrolowane, a walczący w republikańskiej straży anarchosyndykaliści nie byli ani niekontrolowani, ani zdezorganizowani.

W przedwojennej Katalonii było mniej więcej 200 komitetów milicyjnych. Mieli przygotowane listy ludzi, których należało zatrzymać i tworzyli do tego odpowiednie ośrodki. Mieli świadomość, że aby zacząć rewolucję, muszą zlikwidować Kościół. Dlatego kataloński Kościół katolicki został okrzyknięty wrogiem rewolucji już 19 lipca 1936 r. Rozpoczęto regularne, szeroko zakrojone prześladowania członków Kościoła, których celem było zlikwidowanie katolicyzmu w Katalonii. Ofiarą padł nawet mnich Josué Roig Passalaigua, który powszechnie uchodził (i sam siebie uważał) za lewicowego księdza, co było w owych czasach rzadko spotykane, ale i ta wyjątkowość nie uratowała go przed rewolucjonistami.

W tym czasie prześladowania religijne były historycznym faktem rozumianym jako prześladowania ludzi ze względu na ich przynależność do katolicyzmu. Jednocześnie był to czas morderstw o charakterze politycznym. Często nie da się zresztą oddzielić tych motywacji – na osobno religijne i polityczne – gdyż wiele ofiar było zarówno katolikami, jak i politycznymi wrogami. Był to zresztą czas, kiedy młodzi ludzie chętnie wstępowali do wielu katalońskich i hiszpańskich partii, w tym do Carlism, Falange, Renovación Española, La Lliga czy Unión Patriótica.


Prześladowania religijne czy ludobójstwo?

źródło: www.nowyswiat24.com.pl
« 1 »

reklama

reklama

reklama