Konserwatywny europarlamentarzysta Bert-Jan Ruissen zwraca uwagę, że techniczne i polityczne kroki zmierzające do ograniczenia zużycia energii w obliczu kryzysu energetycznego nie wystarczą. Potrzebne jest przewartościowanie naszego podejścia do konsumpcji i stylu życia
Wypowiedź Ruissena miała miejsce po przedstawieniu przez Parlament Europejski propozycji wytycznych dotyczących termoizolacji domów. Jak podkreśla europoseł, konieczność izolacji domów jest czymś oczywistym, problem jednak nie leży w uchwalaniu nowych przepisów.
„W debacie na temat oszczędzania energii brakuje mi czegoś zasadniczego, a mianowicie wezwania do trzeźwego podejścia” – zauważa europoseł. Co ma na myśli? Chodzi o niepohamowany konsumpcjonizm, który zdominował zachodnie społeczeństwa. Konsumpcja energii jest jednym z jego wymiarów, ściśle powiązanym z innymi. Rozpowszechniony model życia, w którym pragniemy coraz większych domów, nabywamy kolejne samochody czy spędzamy wakacje w egzotycznych krajach ma swoją cenę. Podążając za tym modelem, bardzo często nie uświadamiamy sobie, jak wpływa on na środowisko naturalne, a także jakie koszty ponoszą społeczeństwa w uboższych krajach, produkujące dobra niezbędne do zaspokajania naszych rozdmuchanych potrzeb.
W swej wypowiedzi europoseł zacytował Tomasza à Kempis, który napisał, że „człowiek dumny i chciwy nigdy nie odpoczywa, natomiast ten, kto jest ubogi i pokornego serca, żyje w świecie pokoju”. Zdaniem Ruissena starania zmierzające do ograniczenia zużywanej energii powinny sięgać dalej. „Środki techniczne są niewystarczające. Musi się zmienić nasz sposób życia. Nie tylko po to, by oszczędzać energię, ale także by znaleźć wewnętrzny spokój i pokój z Bogiem”.
To ciekawe spostrzeżenie, tym bardziej interesujące, że pada na forum, które nie jest przyzwyczajone, aby całościowo patrzeć na perspektywę społecznych zagadnień – pomijając ich aspekt duchowy i etyczny, a zamiast tego skupiające się na rozwiązaniach technicznych i prawnych. Jest jednak utopią usiłowanie rozwiązania problemów trapiących współczesny świat samymi regulacjami i wytycznymi. Ich źródło leży bowiem głębiej – w sferze etyki i duchowości, w życiowym nastawieniu poszczególnych ludzi i całych społeczeństw.
Chodzi o coś więcej, niż tylko styl życia. Styl życia wynika bowiem z fundamentalnego nastawienia, z tego, co uznajemy za życiowe wartości i za czym podążamy. Owszem, możliwe jest dokonanie drobnych korekt stylu życia, nawet gdy nie zmienia się nasze nastawienie, jednak nie przyniesie to zasadniczego rozwiązania problemów. Dlaczego śmieszą nas próby instruowania Europejczyków, jak mają myć ręce, dokonywane przez Ursulę von der Leyen? Film, zamieszczony dwa lata temu na Twitterze przez tę polityczkę, niespodziewanie wzbudził obecnie lawinę komentarzy, zarówno z lewej, jak i prawej strony sceny politycznej. Rzecz nie w tym, czy chodzi tu o higienę, czy oszczędzanie wody, ale raczej o kompletne pomieszanie roli, jaką powinni spełniać politycy. Tego, jak myć ręce, powinni uczyć rodzice lub inni wychowawcy, ewentualnie specjaliści od higieny, natomiast polityk powinien zająć się stanowieniem sprawiedliwego prawa, które umożliwia wszystkim właściwe wypełnianie ich roli w społeczeństwie, bez nadmiernej ingerencji państwa.
Biorąc nawet tak trywialny przykład, jak mycie dłoni, łatwo uświadomić sobie bardziej ogólną zasadę. Osoba, która ma właściwe nastawienie do higieny, bo rozumie, że zależy od niej jej własne zdrowie i jakość życia, bez problemu znajdzie sposób, aby tę higienę utrzymać. Jeśli ma wątpliwości, jak myć ręce, wyszuka stosowną informację w internecie lub zapyta o to specjalistę. Ten zaś, kto lekceważy higienę, z łatwością znajdzie sposób, aby obejść oficjalne przepisy czy zalecenia.
Obecny kryzys energetyczny ma swój wymiar geopolityczny, ma także jednak dwa inne wymiary: ekonomiczny i etyczny. Jeśli chodzi o sferę gospodarczą, jest on pochodną nastawienia wyłącznie na zysk, dominującego w neoliberalnej ekonomii. Wszystko, także dobra niezbędne do życia – takie jak energia czy mieszkanie, stają się przedmiotem rynkowej gry, spekulacji mającej na celu maksymalizację zysku, a nie zaspokajanie życiowych potrzeb. Gdy dodamy do tego indywidualistyczną etykę, w której własne dobro i szczęście rozumiane jest jako coś odizolowanego od dobra wspólnego, mamy gotową receptę na kryzys w każdej możliwej dziedzinie życia społecznego. To, że w obecnej sytuacji kryzys ten ujawnił się w postaci niedoborów energii (a także potencjalnie – żywności), to tylko jedna z wielu możliwości. Gdy życie społeczne oparte jest na niewłaściwych podstawach, gdy ulega wpływowi ideologii, prędzej czy później muszą pojawić się pęknięcia, które ostatecznie grożą zawaleniem całej społecznej budowli. Pytanie, czy obecna sytuacja doprowadzi do moralnego otrzeźwienia zachodnich społeczeństw, czy też zadowolimy się jedynie bieżącym łataniem pęknięć, nie zastanawiając się nad przyczynami ich powstawania?