Rosyjska Cerkiew Prawosławna milczy w sprawie ataku Rosji na sąsiednią Ukrainę, choć potępiła go większość Kościołów i wyznań religijnych.
Podczas gdy zwierzchnicy kościelni na całym świecie potępiają rosyjską agresję, moskiewski patriarcha prawosławny Cyryl milczy. Według Martina Lessenthina z niemieckiej organizacji praw człowieka Internationale Gesellschaft für Menschenrechte, dzieje się tak dlatego, że Kościół ten ma bliskie związki z Putinem i osobami sprawującymi władzę na Kremlu. „W miarę jak rośnie władza Putina, rośnie też i tak już przytłaczająca dominacja rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Widzi ona siebie jako instytucję narodową, bliską tym, którzy sprawują władzę”.
Rosyjska Cerkiew prawosławna jest przesiąknięta nacjonalizmem, żeby nie powiedzieć – szowinizmem. Jak zauważa Lessenthin: „wszystkie inne kościoły chrześcijańskie są postrzegane jako nierosyjskie. Jak dotąd rola kościoła państwowego przyniosła Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej wiele korzyści. Putin i jego elity nie tylko są osobiście zaangażowane w sprawy Kościoła, ale także demonstrują gotowość do występowania w roli obrońców rosyjskiego prawosławia w kraju i za granicą”.
To ostatnie odgrywa również pewną rolę w konflikcie na Ukrainie. Atak rosyjskich wojsk grozi ponownym podsyceniem konfliktu kościelnego w regionie. Kiedy w poniedziałek wieczorem Putin wydał dekret uznający republiki ludowe Doniecką i Ługańską za niepodległe państwa i zapowiedział rozmieszczenie rosyjskich wojsk, jako argument za rosyjskimi działaniami podał również ochronę prawosławnych chrześcijan Patriarchatu Moskiewskiego na Ukrainie. Putin oskarżył Kijów o przygotowywanie „dalszych aktów przemocy” wobec Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego.
Na Ukrainie istnieją dwa duże Kościoły prawosławne: Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego i autokefaliczny Ukraiński Kościół Prawosławny, który nie podlega patriarsze Cyrylowi. Rywalizują one o duchowe przywództwo nad około 60 procentami z 45 milionów Ukraińców, którzy wyznają prawosławie. Istniejące rany w tym konflikcie „z pewnością zostaną pogłębione” - powiedział we wtorek w programie radiowym austriacki teolog Dietmar Winkler. „Ale z pewnością nie ma mowy o prześladowaniu rosyjskich prawosławnych na Ukrainie”.
Władza świecka i duchowa
Rosyjska Cerkiew Prawosławna tłumi krytykę rosyjskiej ingerencji na Ukrainie, zauważa Lessenthin. „Kościół pokazuje, że zawsze jest po stronie rosyjskiej armii. Bardziej interesuje się ekspansją władzy niż pokojem i prawami człowieka. Wpływy Kościoła i tak nie są na tyle duże, by prowadzić politykę pokojową wobec Putina. Natomiast Kreml ma wystarczającą władzę, aby osłabić Rosyjską Cerkiew Prawosławną i zneutralizować ją politycznie, jeśli nie będzie współpracować. Tak więc Kreml - to znaczy Putin - może nadal całkowicie polegać na Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej”.
Rzecznik Internationale Gesellschaft für Menschenrechte spodziewa się, że Rosyjska Cerkiew Prawosławna odegra główną rolę w Doniecku, Ługańsku i na innych terenach. „Będzie ona dominującą siłą napędzającą rusyfikację pozostałych Ukraińców. Przyczyni się również do podtrzymania i pogłębienia wrogiego wizerunku Zachodu w pozostałej części Ukrainy. Relacje między Kościołem a rządzącymi można najlepiej opisać jako współpracę ołtarza i tronu”.
Z perspektywy teologicznej pojawia się pytanie, którego nie zadał Lessentin, zajmujący się przede wszystkim prawami człowieka: „czy Kościół, który całkowicie podporządkował się władzy świeckiej i współdziała z nią w brutalnej agresji na sąsiedni kraj może jeszcze wypełniać swą misję duchową?” Tego rodzaju zaangażowanie podważa tę misję u samych podstaw. Rolą Kościoła nie jest budowanie świeckich imperiów, opartych na przemocy i łamaniu praw człowieka, ale troska o zbawienie dusz ludzkich. Rosyjski Kościół prawosławny wydaje się całkowicie zapominać o tej prawdzie.