Hiszpański teolog o. José Antonio Fortea ostrzegł przed tym, co nazywa poważnym zagrożeniem dla Kościoła katolickiego, jakie niesie ze sobą droga synodalna w Niemczech.
W blogowym wpisie zatytułowanym „Dokąd zmierza niemiecki Kościół”, duchowny stwierdza, że „jeśli spojrzymy na historię Kościoła, zobaczymy, że droga synodalna [sama w sobie] jest czymś, czego chce Bóg, ale rezultaty synodów nie zawsze przynosiły właściwe owoce”.
„Mówimy dziś o conciliabules (nielegalnych synodach), czyli zgromadzeniach, które zbłądziły, choć w swoim czasie były one uważane przez tych, którzy w nich uczestniczyli, za prawdziwe synody, podobne do tych, wydających orzeczenia, które przeszły do magisterium Kościoła”.
Teolog przestrzegł, że „synod, sobór, każde spotkanie kościelne, może pójść w kierunku przesady i bezprawia, mogą się pojawiać naciski”. „Trzeba do tego dodać, że rada regionalna czy synod prowincjonalny niekoniecznie musi być wyrazicielem wiary Kościoła”.
Droga synodalna w Niemczech to proces, w którym uczestniczą biskupi i świeccy z tego kraju, aby poruszyć takie kwestie jak sprawowanie władzy, moralność seksualna, kapłaństwo, rola kobiet w Kościele. Proces ten rozpoczął się 1 grudnia 2019 roku i ma się zakończyć w 2023 roku. W październiku jego sesja plenarna zakończyła się gwałtownie po głosowaniu za tekstem popierającym błogosławieństwa dla osób tej samej płci i dyskusji o tym, czy kapłaństwo jest konieczne. Wielu katolików wyraziło zaniepokojenie kierunkiem, w jakim podąża niemiecka ścieżka synodalna i ostrzegło przed ryzykiem schizmy z Kościołem katolickim.
Ks. Fortea zauważył w swoim artykule, że „synod regionalny posiada wprawdzie asystencję Ducha Świętego, nie oznacza to jednak pewności, że wynik końcowy będzie niekwestionowanym wyrazem wiary Kościoła”. Porównał tę sytuację do konklawe: „podczas konklawe asystencja Ducha Świętego jest zagwarantowana, nie oznacza to jednak, że kardynałowie wsłuchają się w głos Boga. Wybór papieża niekoniecznie więc musi być wyrazem tego, czego chciał Bóg”. Nie wystarczy więc nominalnie uznać działania Ducha Świętego, ale trzeba faktycznie wsłuchiwać się w Jego głos bardziej niż w ludzkie racje czy kalkulacje.
„Przykro mi burzyć pewną wizję o synodach jako czymś absolutnym, ale historia Kościoła jest jasna: tylko sobory powszechne w jedności z papieżem rzymskim mają zagwarantowaną nieomylność. Taka jest niezmienna tradycja Kościoła” – podkreślił Fortea, zaznaczając jednocześnie, że „uczestnicy niemieckiego synodu muszą być świadomi własnej omylności, zarówno osobistej, jak i zbiorowej. Nie mogą oddzielić się od struktury prawdy, jaką jest to, co możemy nazwać soborem powszechnym”.
Ks. Fortea stwierdził, że „nawet, gdy zgadzamy się co do tego, co mieści się lub nie w ramach wiary, musimy przynajmniej uznać samą strukturę eklezjalną, która ma zabezpieczyć wiarę ustanowioną w Kościele przez samego Jezusa Chrystusa. Teologia musi rozwijać się w ramach jednorodnej ewolucji dogmatów”.
Teolog zwrócił także uwagę na dwa odmienne rozumienia progresywizmu. To, które sam wyznaje, zakłada istnienie niezmiennego depositum fidei, depozytu wiary. Jest jednak także odmienny progresywizm, który można określić mianem „rewolucyjnego”, odcinającego się od filarów wiary. Z tym ks. Fortea nie chce mieć nic wspólnego.
Nie można też twierdzić, że wiara jest inna w każdym kraju czy regionie – że w Niemczech można wierzyć w co innego niż w Hiszpanii. „Nie jest też tak, że to, co było prawdą w VII wieku, przestaje nią być w wieku XVIII” – podkreślił.
Prawda nie jest ustalana w drodze demokratycznego głosowania. Gdyby tak było, przestałaby być prawdą objawioną, a stałaby się jedynie tymczasową opinią większości, którą mógłby zmienić kolejny synod czy inne kościelne zgromadzenie. W przypadku trwającej obecnie niemieckiej drogi synodalnej trudno nie odnieść wrażenia, że podejmowane przez nią zagadnienia teologiczno-moralne stawiają pod znakiem zapytania autorytet nieomylnego Magisterium Kościoła. Ostateczną stawką jest to, czy Kościół w Niemczech pozostanie w jedności z Kościołem Powszechnym, czy podąży drogą, którą kiedyś obrały Kościoły Koptyjski (V w.), Ormiański (VII w.) czy Starokatolicki (XIX w.), odcinając się od tej pełnej jedności.